Polacy chcą nie tylko zaostrzenia kar więzienia dla pijanych kierowców, lecz także instalowania specjalnych blokad w samochodach i przymusowych terapii.

Temat walki z pijanymi kierowcami na polskich drogach powrócił do debaty publicznej za sprawą głośnego wypadku samochodowego, do którego doszło 15 września br. na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. W jego wyniku śmierć na miejscu poniósł 37-letni mężczyzna, a jego żona i dzieci w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Sprawcą wypadku – według ustaleń prokuratury – był 26-letni Łukasz Ż. W chwili zdarzenia miał być pod wpływem alkoholu. Jak ujawnił TVN24.pl, mężczyzna w przeszłości był pięciokrotnie skazywany przez sąd za przestępstwa drogowe. Obecnie za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczkę z miejsca zdarzenia i kierowanie pojazdem wbrew zakazowi grozi mu do 12 lat więzienia.

Zgodnie z zapowiedzią Ministerstwa Sprawiedliwości trwają „intensywne prace dotyczące rozwiązań prawnych ukierunkowanych na zapewnienie maksymalnie wysokiej skuteczności państwa w walce z przestępczością na polskich drogach”. Resort pracuje m.in. nad wprowadzeniem do katalogu przestępstw tzw. zabójstwa drogowego, jak również nad stworzeniem systemu identyfikacji na drogach osób z orzeczonymi zakazami prowadzenia pojazdów.

Wychowanie w trzeźwości

Z kolei Ministerstwo Zdrowia rozpoczęło prace nad nowelizacją ustawy o wychowaniu w trzeźwości, a także projektem rozporządzenia w zakresie opakowań niektórych napojów spirytusowych. Nowe przepisy mają wprowadzić m.in. zakaz promocji cenowej alkoholu oraz produkcji tzw. alkotubek.

Według policyjnych statystyk liczba przestępstw związanych z prowadzeniem pojazdów mechanicznych w stanie nietrzeźwości od lat utrzymuje się na poziomie ponad 50 tys. rocznie. Wyjątek stanowił 2023 r., w którym udało się zejść poniżej tego poziomu – odnotowano wówczas 49,7 tys. takich przypadków.

W poprzednim roku w życie weszła również nowelizacja kodeksu karnego, na której mocy jazda w stanie nietrzeźwości jest traktowana jako przestępstwo, za które grozi do trzech lat więzienia (wcześniej była to grzywna, ograniczenie wolności lub pozbawienie wolności do lat dwóch). Wprowadzono również konfiskatę aut kierowców, którzy podczas kontroli mieli co najmniej 1,5 promila alkoholu w organizmie.

Kary za jazdę po alkoholu powinny być surowsze

Jak wynika z najnowszego sondażu United Surveys by IBRiS dla DGP i RMF FM, 58,6 proc. Polaków jest zdania, że kary za jazdę pod wpływem alkoholu powinny być surowsze (w tym 28,6 proc. uznaje, że „zdecydowanie surowsze”). Według 36,5 proc. badanych aktualne kary są odpowiednie. Zdaniem 1 proc. kary powinny być łagodniejsze. 3,8 proc. osób nie ma w tej kwestii zdania.

W badaniu ankietowani mogli również wskazać, jak ich zdaniem powinno się zaostrzyć kary. Według 62 proc. pytanych pijani kierowcy powinni być zobowiązani do instalowania blokady alkoholowej w pojeździe. Na dalszych miejscach wskazano również dodatkowe kary finansowe uzależnione od wysokości zarobków (56,4 proc. wskazań), dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów (55,3 proc.), wyższa kara więzienia (52,6 proc.), przymusowe leczenie w ośrodku leczenia uzależnień (45,2 proc.) oraz zobowiązanie do odbycia kursu edukacyjnego (35 proc.). Zdania w tej kwestii nie ma 1,3 proc. pytanych.

– Podwyższanie kary więzienia za jazdę pod wpływem nie jest rozwiązaniem. Zakładałoby to, że na pijanych kierowców zadziała strach. Niestety, duża część osób, która wsiada za kółko pod wpływem alkoholu, to osoby zmagające się z problemem. Wysokością kar nie da się wpłynąć na ich postępowanie – komentuje w rozmowie z DGP Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.

I jak dodaje, w Polsce nadal nie ma mechanizmu, który pozwalałby służbom na weryfikację, czy kierowca, który został zatrzymany w stanie nietrzeźwości, ma problem alkoholowy. – Jeśli mamy kierującego, który został po raz drugi lub trzeci złapany pod wpływem, to nie powinien trafić do więzienia, ale na przymusową terapię. Problem jest jednak w tym, że dziś ludzie, którzy nawet rozumieją swój problem i chcą się leczyć, mają ograniczony dostęp do profesjonalnej pomocy. Czeka się na nią nawet przez dwa–trzy lata – wskazuje Zboralski.

Blokada alkoholowa w samochodach

Jego zdaniem inna formą ograniczającą liczbę pijanych kierowców mogłaby być właśnie obowiązkowa blokada alkoholowa. – To rozwiązanie już dziś funkcjonuje w przypadku osób, które zostały skazane i chcą skrócić zakaz prowadzenia pojazdów. Można byłoby ten obowiązek rozszerzyć na wszystkie osoby, które zostały złapane na jeździe pod wpływem. Oczywiście to rozwiązanie nie jest idealne, ale stanowi kolejne utrudnienie dla pijanych kierowców, tak jak np. konfiskata samochodu. A celem powinno być właśnie to, aby tych recydywistów było jak najmniej – konkluduje rozmówca DGP. ©℗

ikona lupy />
Jeśli powinna być surowsza kara za jazdę w stanie nietrzeźwości, to jaka? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe