– Wybory będą w maju przyszłego roku. Jeżeli dalej będę marszałkiem Sejmu, to rozpiszę je w styczniu. Mam czas od 6 stycznia do 6 lutego – zapowiedział w sobotę lider Polski 2050 Szymon Hołownia. Choć sam nie zadeklarował, czy stanie do wyścigu po najwyższy urząd w państwie, to przekonanie takie wyrażają jego współpracownicy. – Sądzę, że Szymon ogłosi start pod koniec tego roku – przewiduje jeden z liderów Polski 2050.
Hołownia dał też do zrozumienia, że będzie namawiał pozostałe ugrupowania Koalicji 15 października, by wskazały wspólnego kandydata, jednak nie z KO. – Nie wiem, czy to jest dobre rozwiązanie, by prezydent i premier był z jednej partii, bo wtedy znowu wchodzimy w opowieść: OK, to w takim razie jedna partia ma Polskę – uzasadniał.
Deklaracje te stoją w sprzeczności ze stanowiskiem Lewicy i Koalicji Obywatelskiej (PSL już zdecydowało, że nie będzie wystawiać kandydata i wesprze kampanię Hołowni).
Lewica wystawi kandydata na prezydenta
– Rada Krajowa Lewicy właśnie podjęła jednogłośnie decyzję, że wystawi własnego kandydata lub kandydatkę na prezydenta. Większość głosów w dyskusji opowiadała się za kandydaturą kobiecą. W dyskusji padło tylko jedno nazwisko: Agnieszki Dziemianowicz-Bąk – ogłosiła w sobotę przewodnicząca klubu Lewicy Anna Maria Żukowska. Zastrzegła, że nie jest to oficjalne zgłoszenie.
Z naszych informacji wynika, że ostateczna decyzja o lewicowej kandydaturze zapadnie najwcześniej w grudniu. Najpierw ugrupowanie zamówi badania dotyczące potencjalnych szans wyborczych swoich polityków i polityczek. - Rzeczywiście podczas dyskusji padało tylko jedno nazwisko. Zobaczymy, może ktoś jeszcze zgłosi chęć kandydowania – tłumaczy nam jedna z liderek tej formacji.
Słyszymy jednak nieoficjalnie, że mało kto pali się do startu. – Agnieszka nie deklarowała na radzie chęci – przyznaje nasze źródło w Lewicy. Minister ds. równości Katarzyna Kotula możliwość startu wykluczyła już kilka tygodni temu w wywiadzie dla DGP, wicepremier Krzysztof Gawkowski wolałby raczej zawalczyć w przyszłym roku o przywództwo w partii. W grze jest także nazwisko wicemarszałek Sejmu Magdaleny Biejat z Partii Razem, ale na jej ewentualną kandydaturę niechętnie patrzą działacze z Nowej Lewicy.
Hołownia "kreśli podziały"
Choć w KO nie brakuje zwolenników wyłonienia wspólnego kandydata, to nie ma jednak mowy, by był to ktoś spoza ugrupowania. – Pan marszałek z jednej strony mówi o współpracy, z drugiej – kreśli podziały – tak sobotnią propozycję Hołowni komentuje w rozmowie z DGP europoseł Andrzej Halicki. Potwierdza, że faworytem jego formacji jest Rafał Trzaskowski. – Decyzja na pewno zapadnie przed końcem roku – dodaje.
Dlaczego nie wcześniej? – Kandydat jest znany, więc nie ma potrzeby robienia długiej kampanii – tłumaczy nam z kolei polityk z otoczenia włodarza stolicy.
Nasi rozmówcy z KO zapewniają zarazem, że nie ma mowy o starcie premiera Donalda Tuska. – A Radosław Sikorski? – pytamy. – Cóż, Radek lubi niektórym podnieść ciśnienie – śmieje się jeden z naszych rozmówców. – Jak media spekulują o Tusku czy Sikorskim, to tym lepiej – tylko dezorientują PiS – dodaje inny.
Kogo wystawi PiS?
Z naszych rozmów z politykami Prawa i Sprawiedliwości wynika, iż istotnie na Nowogrodzkiej brany jest pod uwagę scenariusz, w którym to obecny premier, a nie prezydent Warszawy, będzie ostatecznie walczył o najwyższy urząd w państwie. Nie to jednak będzie decydującą okolicznością przy wyborze kandydata PiS na prezydenta. – Szukamy kogoś, kto ma cechy i potencjał do tego, by powtórzyć sukces prezydenta Dudy – podkreśla w rozmowie z DGP polityk z kierownictwa partii.
Potwierdza doniesienia o tym, że lista potencjalnych pretendentów jest coraz krótsza. Mają być na niej m.in. europoseł Tobiasz Bocheński, szef IPN Karol Nawrocki oraz przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak. – Tak, te trzy nazwiska są w grze – twierdzi.
Ostatnio na medialnej giełdzie pojawił się były szef prezydenckiego Biura Spraw Międzynarodowych Marcin Przydacz. On sam, pytany o możliwość startu, nie zaprzecza. – Dla każdego polityka byłoby wielkim zaszczytem, aby móc ubiegać się o ten urząd, ale decyzji w tym zakresie nie ma – mówi DGP. – Najważniejsze jest to, abyśmy wybrali kandydata, który ma realne szanse na zwycięstwo i będzie piastował ten urząd godnie, koncentrując się na najważniejszych dla Polski sprawach: bezpieczeństwie i rozwoju gospodarczym – podkreśla.
Jedyną formacją, która ogłosiła już nazwisko swojego pretendenta do schedy po Andrzeju Dudzie, jest Konfederacja. Sławomir Mentzen pod koniec sierpnia rozpoczął nawet prekampanię, w której ramach przez miesiąc zdążył odwiedzić kilkadziesiąt miejscowości, m.in. na Mazowszu, Podkarpaciu, Lubelszczyźnie, w woj. świętokrzyskim, łódzkim, kujawsko-pomorskim i na Podlasiu. – Dokonał wyboru, który polega na tym, żeby odwiedzić teraz jak najwięcej miast małych i średnich, ponieważ ma na to czas. Kiedy ruszy właściwa kampania wyborcza, będzie się koncentrował na większych miastach, debatach i dużych wydarzeniach. Myślę, że jest to racjonalne – przekonuje wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak.
Zapewnia, że nie ma mowy o naruszeniu prawa, ponieważ przepisy kodeksu wyborczego nie regulują czasu poza okresem kampanii. – Te kwestie reguluje ustawa o partiach politycznych, która daje nam podstawę do tego, żebyśmy prowadzili działania promocyjne – podkreśla Bosak. ©℗