Powstanie Warszawskie wybuchło 80 lat temu. Miało trwać 3 dni, a trwało 63. Z Armii Krajowej walczyło około 30 – 50 tys. osób, w tym harcerze Szarych Szeregów. Jednym z nich był prof. Zbigniew Antoni Kruszewski, który na uroczystości rocznicowe przyleciał z Teksasu. Powstaniec Warszawki o pseudonimie „Jowisz” ma również swoje zasługi w procesie akcesyjnym Polski do NATO.

Prof. Zbigniew Antoni Kruszewski filozof i były dziekan Wydziału Politologii na uniwersytecie w Teksasie opowiedział o swojej roli w Powstaniu Warszawskim i negocjacjach z Senatem USA w sprawie przyjęcia Polski do NATO. Podzielił się też własnymi refleksjami na temat sytuacji na polskiej granicy z Białorusią. Wspomniał o nastrojach przedwyborczych w USA.

Katarzyna Broda: Panie Profesorze, jak wyglądał 1 sierpnia 1944 r. ?

Zbigniew Kruszewski: Dla każdego inaczej. Ja 3 miesiące przed Powstaniem Warszawskim zostałem mianowany hufcowym w Szarych Szeregach. Dowodziłem trzema drużynami harcerskimi, a sam miałem 16 lat. Dlaczego? Bo dowództwo Armii Krajowej i Szarych Szeregów było coraz młodsze, tyle mieliśmy aresztowań. Armia Krajowa podjęła decyzję, że nie będzie mobilizować najmłodszych harcerzy Zawiszy, w wieku – 12-16 lat, ze względu na prawdopodobieństwo dużych strat bojowych. Ci młodsi mieli zadanie pomagać AK i być łącznikami. A grupy szturmowe były już częścią Armii Krajowej i chroniłykomendę AK – odziały ZOŚKI, RADOSŁAWA, WIGRY. Ja byłem w Zawiszy i nas nie zmobilizowali, ale wiedziałem, że będzie Powstanie, bo stale się o tym mówiło, przygotowywano nas. Nie wiedziałem tylko, kiedy wybuchnie. Także normalnie prowadziłem działania kierownicze do 1 sierpnia.

Akcja Szarych Szeregów dla AK przed Powstaniem Warszawskim

10 dni przed Powstaniem komenda Szarych Szeregów realizowała akację dla AK, mianowicie moje drużyny harcerskie szpiegowały Niemców. Przez 10 dni rozstawiałem około 100 swoich chłopaków wzdłuż Alej Jerozolimskich, od ul. Okopowej do Ronda Waszyngtona na Saskiej Kempie. Ci chłopcy zmieniali się co godzinę i mieli zapamiętywać odziały niemieckie wchodzące do Warszawy. Jak wyglądali, jakie mieli mundury, w jakiej kondycji byli czy uciekali, czy wracali ponownie. Te raporty musiały być zapamiętane, a wieczorem spisywane dostarczałem do komendy Armii Krajowej.

Dzień wybuchu Powstania Warszawskiego

1 sierpnia nie wiedziałem, że o 17 tej wybuchnie Powstanie. Telefony jeszcze działały, ja byłem w mieszaniu na Starym Mieście przy ul. Długiej 25 i odebrałem telefon, że jeden z łączników nie może przyjść na Rondo Waszyngtona, bo mama mu powiedziała, że jest chory i ma zostać w domu. Było przed 16.00. i w takiej sytuacji poszedłem ja go zastąpić. Kiedy wychodziłem, moja mama mi powiedziała: - Tylko wróć na obiad. Odpowiedziałem: Wrócę, na pewno. Nigdy później nie zobaczyłem mamy, nie jadłem jej obiadu ani nie wróciłem do naszego mieszkania.

Dobiegłem na to Rondo Waszyngtona, zmieniłem łącznika przed 16.00, a mnie kolejny chłopak zmienił przed 17.00. W tamtym momencie odziały Dywizji Hermann Göring wchodziły do Parku Skaryszewskiego, zauważyłem to, ale za późno było na meldunek. Zaraz potem zaczęła się strzelanina na wielką skalę, a ja byłem na środku Mostu Poniatowskiego. I została mi decyzja czy iść na Saską Kempę, czy do centrum. Postanowiłem pobiec do centrum, bo tam były moje oddziały. Dobiegłem do zbiegu ulic Dobrej i Solec, tam, gdzie jest szpital. Ten szpital był wtedy zajęty przez Niemców, którzy strzelali z wielkiego bunkra przed szpitalem. Kiedy ściemniło się przeskoczyłem przez ulicę Dobrą na drugą stronę, a tam był już batalion Krybar, dowódcy Odorkiewicza. Oni zajmowali linię frontu, od Wybrzeża Kościuszkowskiego do ul. Dobrej (mieli zdobywać mosty, a ponieśli największe straty już 1 sierpnia, bo nie udało się im zdobyć Mostu Poniatowskiego). Kiedy przeskoczyłem do nich przyjęli mnie do plutonu 110 i przeżyłem największy szok, bo myślałem, że dostanę jakąś broń, a oni dali mi 2 butelki z benzyną i stanowisko w ruinach Wyższej Szkoły Artystycznej (teraz to okno jest pięknie odbudowane, widziałem). Te butelki przydały mam się, bo 3 dnia z 1 piętra rzuciliśmy je i spaliliśmy 2 czołgi. Niemcy na początku Powstania popełniali błędy, bo nie rozumieli, że czołgi nie mogą walczyć z partyzantami w mieście, podjeżdżali nimi blisko ruin, a tam jakaś młoda dziewczyna czy chłopak z butelką benzyny robili co trzeba.

Rzeź Woli w czasie Powstania Warszawskiego

5-6 dnia Powstania Warszawskiego Niemcy zmądrzyli się i zaczęli w nas mocno walić z artylerii, było to poważne. Dlatego moi dowódcy powiedzieli mi: - Jowisz, weź jednego chłopaka, jakieś wielkie pudło i przynieś więcej butelek z benzyną, z piwnicy z tyłu domu. Poszedłem, a kiedy wróciłem, wszyscy byli zabici, tylko ja i ten chłopak ze mną nie. Cały mój pluton zginął.Wtedy też ukazały się pierwsze pisma o wielkich walkach oddziałów Radosława na Woli, bo tam odbywała się Rzeź Woli. W tych pismach chwalili zasługi oddziału Radosława, dlatego ja chciałem tam przenieść się, do batalionu Radosława. Stanąłem do raportu i poprosiłem o przeniesienie służbowe do Radosława na Wolę. Najpierw miałem zameldować się w komendzie głównej Szarych Szeregów przy ul. Świętokrzyskiej, a później dotarłem tylko do placu Napoleona, teraz pl. Powstańców Warszawy, bo dalej już nie można było przejść. Odziały Radosława były już wtedy zepchnięte z Woli i przechodziły od Getta na Starówkę, która wtedy już była odcięta od miasta.

Poczta Polowa w czasie Powstania Warszawskiego

W komendzie Szarych Szeregów powiedzieli mi: – Jesteś hufcowym, masz zdolności przywódcze. Zakładamy Pocztę Polową, będziesz zastępcą kierownika Poczty Polowej przy ul. Siennej. 6 sierpnia założyli Pocztę z oddziałami w różnych częściach Warszawy. Było to wielkie i mądre posunięcie, dlatego, że wszyscy rodzice stracili nagle kontakt z dziećmi. Ich dzieci zniknęły, a rodzice bardzo chcieli wiedzieć co się z nimi dzieje.Poczta Polowa była fantastyczna dlatego, że przekazała około 150000 tys. listów przez całe Powstanie Warszawskie, przez 6 tyg. Na początku była euforia, wielka radość, że rodzice mogli wiedzieć, gdzie są ich dzieci. Po 10-15 dniach, kiedy Warszawa była szalenie bombardowana, domy powalone, a ludzie siedzieli w piwnicach i głodowali, my rozdawaliśmy te listy, to ludzie mówili: - Po co wy zrobiliście to Powstanie! Zginiemy tu wszyscy z głodu albo od bomb.

Najbardziej trudne i niebezpieczne zadanie

Po takim dyktum, że ja mam być oskarżany o wywołanie Powstania poszedłem do komendy AK, zameldowałem się i powiedziałem tak: – Ja nie chcę słuchać tych oskarżeń, dajcie mi najtrudniejszą i najniebezpieczniejszą pracę (głupota, miałem 16 lat.). Nie ważne! Chodzi, żeby coś wyjątkowego. I odpowiedzieli: - Znajdziemy Ci.

14 sierpnia generał Bór Komorowski wydał rozkaz, żeby oddziały partyzanckie szły na Warszawę i uderzały w Niemców od tyłu. Porozumiewaliśmy się przez radio z Londynem, ale nas tak bombardowali, że komenda AK nie wiedziała, czy rozkazy dochodzą do Londynu i wracają, dlatego musieli te rozkazy zdublować kurierami.

Powiedzieli mi: - Masz wyjść z Warszawy i dojść do Milanówka do pułk. Romana, który był dowódcą zachodnich oddziałów, warszawskiego rejonu i partyzantów w Puszczy Kampinoskiej. Tam była partyzantka, odziały przyszły z Wilna, z Nowogródka, duża partyzantka. Ja miałem wyjść z Warszawy pójść kanałem (a byliśmy podzieleni na 3 kanały) ze Starówki do Śródmieścia, a ze Śródmieścia na Mokotów i na Czerników też kanałami.

Spotkanie z przyjacielem Żydem

Posłali minie do kanału używanego przez kurierów przy ul. Mokotowskiej 14, pierwszy dom od Unii Lubelskiej. Ja tam poszedłem, a tam była barykada, linia frontu i stał na warcie akowiec z karabinem, pilnowała barykady, był tam spokój wtedy. Powiedziałem mu, że mam rozkaz wejścia do kanału, on mi na to: - Nie możesz, wejść do kanału, musisz poczekać na dowódcę barykady, aż pozwoli Ci (pozwolenie na wejście do kanału mam do dziś w domu w El Paso). Kiedy przyszedł komendant okazał się moim przyjacielem. To Żyd Adaś Tepper, student Uniwersytetu Warszawskiego z Gdyni, który mieszkał u nas w domu przez 3 lata od 1939 do 1943 r. Mama moja wynajmowała mu pokój, myśmy bardzo zaprzyjaźnili się z nim. Godzina policyjna była stale i byliśmy zamknięci w mieszkaniu, wtedy graliśmy w karty, gry. Adaś Teper był starszy trochę od mojego brata i 6 lat starszy ode mnie. Ja pytałem się: - Adaś, czy należysz do ruchu podziemnego? On: Nie! Ja mam jedną barierę, że jestem Żydem i jeszcze jedną mam sobie stwarzać? On chodził do podchorążówki i był w AK, tylko nie przyznawał się, oczywiście. Także ja nie wiedziałem, że on był w AK i że mój brat też był nie wiedziałem, a oni nie wiedzieli, że ja byłem. Myśmy o tym nie rozmawiali. W Szarych Szeregach była taka zasada, że każdy mógł znać tylko 10 osób, żeby w przypadku dekonspiracji zdradzić jak najmniej. Także, kiedy Adaś wrócił, to ja powiedziałem: - Ty nas bujałeś, że nie jesteś w AK! Ucieszyliśmy się obaj, objęliśmy się, pozwolił mi wejść do kanału. Sam zginął 3 dni później, prawdopodobnie. Jak niemieckie czołgi zaatakowały barykadę. A ja Go szukałem później w Izraelu i wszędzie i nie było Jego śladu. Służył w batalionie Ruczaj. Jego nazwisko umieściłem na murze pamięci Muzeum Powstania Warszawskiego, miał pseudonim Żyd. Napisałem też esej o Jego rodzinie.

Przejście kanałem

Poszedłem do tego kanału i był to największy horror mojego życia, to było straszne, trupy pływały, bomby latały, gazy były. Ja byłem niski, szedłem i opierałem się o taki kijek, odchody pływały, a ja miałem pożywienie zawieszone na ramieniu - cukier i chleb, a z tyłu plecak. I pożywiałem się cukrem razem z tymi odchodami… Poszedłem 5 km, na Mokotów, wyszedłem na Mokotowie, który był już odcięty, a ja musiałem przejść jeszcze przez Wilanów i przez las Kabacki, więc musiałem przejść przez Czerniaków. Wyszedłem z drugiego kanału na Czerniakowie, tam już była dzielnica niemiecka. Myślałem, jak przejść tamtędy, więc przed Wilanowem podszedłem do Niemca i udawałem, że płaczę, bo szukam matki, a ten Niemiec opowiedział: - Ty nikogo nie szukasz, Ty jesteś kurierem. Poczuł ode mnie te odchody z kanału. Zabrali mnie do budynku Vis-à-vis pałacu w Wilanowie. Rozkaz, który zaszyty miałem w marynarce, na ramieniu sam wyprułem, bo gdyby oni znaleźli rozstrzelaliby mnie na miejscu. Pomyślałem, że zapamiętam i przekaże go ustnie, ale przecież tak nie można było. Meldunek był liczbowy, a jedyne zdanie brzmiało: „Można to robić szydełkiem albo na drutach” i sam nie wiem, co ten meldunek znaczył. To kodowała komenda główna AK. Rozkaz włożyłem ostatecznie do skarpety, żeby mieć szanse odrzucić w ostatniej chwili, w razie przeszukania. Tam było, że 30 kolegów z AK, którzy nie zdołali zdobyć Wilanowa, a pilnował nas starszy Niemiec. Było gorąco i przez otwarte okno zacząłem z nim rozmawiać, znałem niemiecki. On mi powiedział: - Ja nie jestem hitlerowcem, oni Was tu za 3 dni rozstrzelają, ja nie mogę Ci pomóc, ale musisz jakoś uciec. Kiedy zabrali nas do kopania okopów otaczających Wilanów, poczekałem, aż ściemniło i uciekłem. Nikt mnie nie gonił. Przebiegałem przez parę domów, pamiętam, że kobiety na mnie krzyczały, dzieci płakały, cudem mi się udało.

Widok z Milanówka na płonącą Warszawę

I później łukiem ogromnym dotarłem do Kampinosu i Milanówka. A tam pułk. o pseudonimie Roman powiedział, że nie mogą przeprowadzić ataku partyzanckiego, bo mają za mało broni, nie mają broni maszynowej, armat, nie mogą pomóc Warszawie. Mówili dołącz do nas, a ja mówiłem, że nie mogę. Widziałem, jak Warszawa paliła się. Z Milanówka, na odległość, wyglądało to okropnie. A poza tym miałem rozkaz powrotu i nadania, co stało się z tym szyfrem. Poszedłem z powrotem tymi okropnymi kanałami i wtedy chciałem pójść na Starówkę do domu, ale Starówka była odcięta, już upadła, więc dotarłem do centrali i zdałem raport, że partyzanckie odziały nie mogą uderzyć. Także właściwe moja niebezpieczna i wielce ryzykowna misja była na nic...

Walka na froncie w Powstaniu Warszawskim

W centrali AK zapytali mnie: - Co chcesz teraz robić? Ja odpowiedziałem, postawcie mnie na linii frontu i przydzielili mnie do kampanii Bradla, batalionu Miłosz. Bradl (oficer AK Krzysztof Leski) był jednym z największych bohaterów Polski Podziemnej, bo był szpiegiem polskim, jeździł po Europie Zachodniej, mówił wieloma językami, jeździł w mundurze niemieckiego generała. To był fajny dowódca, zajął się mną, często rozmawiał ze mną. A ja na froncie byłem ranny, ale lekko tylko w twarz… A kiedy przyszła kapitulacja. Bradl był nominowany jednym z kierowników walki z komunistami.

Po kapitulacji Powstania Warszawskiego

A kiedy przyszła kapitulacja Bradl był w niewoli pod Ożarowem, ale uciekł. Ja, kiedy przyszła kapitulacja, pytałem: - Panie komendancie, co mam robić? A on mi powiedział: - Idź do niewoli, bo później jak Cię złapią, to wyślą Cię do obozu koncentracyjnego. A do niewoli idzie się pod Wehrmacht (Siły zbrojne III Rzeszy). Poszliśmy na piechotę do Ożarowa i czekaliśmy na transport do obozu jenieckiego. Po Warszawie wtedy szło się jak po księżycu, w górę i w dół, wszędzie pył i gruzy. Ulice zawalone cegłami. Mnie z moim odziałem wysłali do obozu jeńców Sandbostel, pół drogi między Hamburgiem, a Brema. Tam byłem przez 9 miesięcy. 29 kwietnia uwolnili mnie Kanadyjczycy.

1.Dywizja generała Maczka

Później chcieli, żebym do generała Maczka dołączył, a ja chciałem pójść do Holandii, do harcerzy, tam była wielka centrala harcerska, ale przyjechał wielki polski czołg i mówili: - Chodźcie do 1. Dywizji Maczka. Pojechaliśmy, chociaż ja powiedziałem, nie mogę dołączyć do generała Maczka, bo mama kazała mi skończyć studia, maturę zdobyć. Ja chciałem jechać do Anglii.

2. Korpus Polski generała Władysława Andersa

Byłem we Francji, a później przewieźli nas do Włoch. Do 2. Korpusu Polski gen. Władysława Andersa i w tym 2. Korpusie przydzielili mnie do 12. Pułku Ułanów Podolskich, który był przybocznym pułkiem gen. Andersa. Bralem udział we wszystkich defiladach. A później byliśmy, 1,5 roku na okupacji Włoch.

Ja chciałem pójść do liceum, a gen. Anders zrobił bardzo dobrą robotę! Pięć różnych profili liceum - humanistyczny, mat-fizyczny, ekonomiczny i jeszcze jakieś. Tam skończyłem 1 klasę liceum humanistycznego. Później nas demobilizowali i statkiem przewieźli z Neapolu do Anglii. Tam zrobiłem maturę w 1947 roku i w Anglii zostałem pomywaczem. Miałem tylko maturę, a studia w Anglii były płatne.

Życie w USA

W przeciwieństwie do Anglii uniwersytety w USA ogłosiły, że mają stypendia. Wtedy wszyscy wyjeżdżali do Ameryki, ale ja nie dostałem wizy, wyjechałem dopiero w 1952 roku. Na początku musiałem iść do pracy, w Anglii chodziłem do szkoły handlowej, to w Ameryce dostałem pracę jako księgowy już 3 dnia. Udało mi się pójść na bardzo dobry uniwersytet w Chicago, dostałem stypendium za dobrą naukę, kończyłem dobrze kursy i dostawałem stypendium. Ożeniłem się. Miałem dobre małżeństwo. Moja żona była aktorką, później skończyła studia i uczyła hiszpańskiego. Pomagała finansowo studentom. W Teksasie uznano Jej zasługi i nazwano teatr Jej imieniem – June Marii Sadowskiej – Kruszewskiej. Jedyny teatr w Ameryce nazwany polskim nazwiskiem.

Panie Profesorze, a co stało się z Pana mamą i bratem?

Jak Niemcy zdobyli Starówkę, to zabierali ludność cywilną na roboty do Generalnego Gubernatorstwa, wtedy dzielili rodziny, wypędzili ich do Pruszkowa. Mama była z moją babcią, Mama jako nauczycielka znała niemiecki. Poszła do esesmana poprosić go, żeby nie rozdzielał jej z jej matką, Powiedziała, że chce być z babcią do śmierci. Esesman wściekł się o to, że mama zwróciła się do niego. Wysłał ją za to do Ravensbrück, głównego obozu koncentracyjnego dla kobiet. Mimo że do obozów koncentracyjnych zabierali młodszych, a mama miała powyżej 50 lat i powinna zostać wysłana na roboty do Niemiec albo do Generalnego Gubernatorstwa. Wysłali ją do obozu koncentracyjnego z zemsty. Tego wszystkiego dowiedziałem się po wojnie dopiero. Babcia została zabrana koleją do Końskiego, w centralnej Polsce i umarła na stacji kolejowej (wśród Polaków, rodziny kolejarzy, która zaopiekowała się nią w ostatniej chwili życia). Nie umarła z Niemcami tylko wśród Polaków. Brat walczył na wyścigach, na Służewcu, tam była największa rzeźnia, Niemcy mieli karabiny maszynowe, a nasi nic. Tam jest teraz pomnik tych, którzy chcieli zdobyć Służew. Niemcy chodzili i rozstrzeliwali obrońców, a mój brat ukrył się pod najniższą trybuną, był chudy, to schował się i nie zauważyli go. W nocy wyszedł i poszedł 300 km pieszo do rodziny w Krakowie. Po wojnie wrócił do Warszawy i ożenił się. Chodził do Wyższej Szkoły Mechanicznej, która później stała się częścią Uniwersytetu Warszawskiego i został inżynierem, pracował dla kolei. Zginął w pracy, w głupim wypadku w 1970 r.

Czy 16-latek walczący w Powstaniu, tęskni też tak po ludzku za swoją mamą?

Oczywiście! Chciałem wrócić do domu do matki, ale miałem obowiązek służby, to było silniejsze. Ja złożyłem przysięgę, najpierw w Szarych Szeregach, później w Armii Krajowej. Także człowiek tęsknił za domem, chciał być z rodziną, ale to było niemożliwe.

Panie Profesorze, jak młody mężczyzna, który przeżył tyle w Powstaniu Warszawskim układa sobie dorosłe życie?

Byłem bardzo silny psychicznie, miałem mądre decyzje, nawet do teraz zastanawiam się nad tym, jak mądre decyzje robiłem. W Szarych Szeregach byłem hufcowym, bo miałem duże zdolności przywódcze. Mówili mi, że mam umiejętności kierownicze i w podejmowaniu dobrych decyzji.

Jaki był Muranów przed Powstaniem Warszawskim?

Biedny i w 75% żydowski to była dzielnica, w której obowiązywały 2 języki, polski i jidysz. My się tu sprowadziliśmy z ul. Hożej 42, bo było taniej. W naszym domu przy ul. Długiej 25 też mieszkali Żydzi. Ja bawiłem się na podwórku z żydowskimi dziećmi. Mury Getta ciągnęły się do dworca kolejowego i tam mieszkali bogaci Żydzi, tam były bogate domy.

Panie Profesorze, w jednym z wywiadów powiedział Pan, że planuje powołać Instytut Badań nad Powstaniem Warszawskim w Teksasie. Może powiedzieć Pan coś więcej?

Tak, teraz, jak byłem w Muzeum Powstania Warszawskiego, to namawiałem muzeum do zrobienia listy publikacji w języku angielskim, chociaż większość publikacji jest po polsku. My sobie sami opowiadamy ciągle historie, które znamy, a ja chciałbym ofiarować mojemu uniwersytetowi w Teksasie wszystkie książki o Powstaniu Warszawskim po angielsku, żeby moi przyjaciele profesorowie i studenci zaczęli studiować genezę i przebieg Powstania Warszawskiego. Amerykanie o Powstaniu Warszawskim wiedzą bardzo mało, Na początku mieszali nawet Powstanie Warszawskie z Powstaniem w Getcie. Dlatego, że Żydzi bardzo dobrze potrafią opowiadać swoją historię, a my nie potrafimy, my opowiadamy tylko sobie, ciągle. Także dużo jest do roboty i taki mam cel. Ja powiedziałem, prezydentowi Dudzie, że zadaniem Polski jest, żeby jak najwięcej książek o Polsce powstawało po angielsku.

Panie Profesorze, brał Pan również udział w negocjacjach z Senatem USA w sprawie przyjęcia Polski do NATO. Jak to wyglądało?

Tak, wy młodzi w większości myślicie ze jesteśmy w NATO dlatego, że rząd polski chciał do NATO wstąpić, a to jest absolutny błąd dlatego, że wizja dołączenia kolejnego kraju, musi być zatwierdzona przez wszystkie kraje członkowskie, a głównie przez Senat Stanów Zjednoczonych. My do wstąpienia do NATO musieliśmy mieć 2/3 Senatorów amerykańskich, a każdy stan ma 2 Senatorów. Każda decyzja, którą Senat USA podejmuje musi być decyzją 2/3 głosów, a my nie byliśmy pewni, czy poparcie dla Polski wyrazi 67 senatorów. Dlatego, że wielu Senatorów popierało inne grupy etniczne, albo uważało, że wejście Polski do NATO będzie prowokacją dla Rosji. Senatorowie mówili, że popierają Polskę, ale nie chcą Polski w NATO. Wtedy my w Stanach zorganizowaliśmy akcję poparcia dla Polski, telefoniczną i telegraficzną. Aż biuro Białego Domu zadzwoniło do Kongresu Polonii, żebyśmy zatrzymali akcję, żeby Polacy nie telefonowali i nie nadsyłali telegramów do Białego Domu, że chcą Polski w NATO. Wtedy zatrzymaliśmy, akcję, ale musieliśmy znaleźć inną metodę. Do stanów, w których Senatorowie nie chcieli Polski w NATO wysyłaliśmy polonijną delegację z tego stanu, w celach negocjacyjnych, dlatego, że w Ameryce każdy jest obywatelem Ameryki, ale też jest obywatelem danego stanu, a ja działałem w Teksasie, byłem dziekanem politologii na uniwersytecie w Teksasie. Dostałem drugiego profesora do pomocy i wysłali nas na negocjacje do Senatorów, Na początku Senatorowie powiedzieli, że mamy problem na granicy z Niemcami, a ja powiedziałem, że to błąd i że mam o tym pracę doktorską, i Niemcy popierają Polskę w dążeniach do NATO, bo też potrzebują buforu przed Rosją i przestrzeń do wymiany handlowej niemieckich produktów. Później zaprosili nas na obiad i powiedzieli, że jeszcze jest druga sprawa, bo nie uznajecie Ukrainy, a ja odpowiedziałem, że to znowu nieprawda, bo my Ukrainę uznajemy, uznał ja i Kwaśniewski, i Wałęsa. Efektem tych rozmów było to, że obaj Senatorowie zmienili zdanie i głosowali za Polską. To ja dla Polski pozyskałem dwa głosy w Teksasie. W ostatecznym głosowaniu zdobyliśmy 81 głosów, jedna osoba nie głosowała wcale, 18 głosów było przeciw.

A gdyby Polska nie była w NATO, to…?

To moglibyśmy już dawno mieć taką sytuację jak Ukraina teraz. Dwa amerykańskie lotniska w Łasku i pod Poznaniem, sprawiają, że Rosja jest bardziej ostrożna w tych kwestiach…

Panie Profesorze, co Pan myśli o sytuacji na granicy?

Jest to bardzo trudna sytuacja. Trzeba to mocno kontrolować, ale robić tak, żeby ci ludzie nie umierali tam pod płotem, to robi bardzo złe wrażenie na zagranicy. A z drugiej strony są to polityczne działania Białorusi na zlecenie Rosji. To próba osłabienia Polski na tle Europy, rodzaj presji. Ta sytuacja jest bardzo trudna i nie wiadomo, jak się skończy.

A co Ameryka myśli o wydarzeniach na polsko-białoruskiej granicy?

Oni nie za bardzo zdają sobie sprawę. Oni mają problem z migrantami ekonomicznymi, a to co innego. Migranci w USA nie są antyamerykańscy, chcą lepszego życia. Migranci na granicy z Polską są antypolscy, antyeuropejscy. Osłabienie Europy grozi osłabieniem NATO.

Panie Profesorze, jak Pan postrzega sytuację polityczną w USA? Kto wygra wybory?

Tego nie wiadomo, kandydaci idą” łeb w łeb”. Ja uważam, że nie daj Boże, żeby wygrał Trump, ponieważ on powiedział, że chce wystąpić z NATO i że Europa powinna sama bronić się. A ja wierzę, że dzięki temu, że Ameryka interesuje się Europą, to przez tyle lat w Europie mamy spokój. Wracam w październiku na wybory, będę głosował za Panią Harris.

Czy Panu jako politologowi podoba się prezydentura Bidena?

Biden był bardzo chwalony, jest zasłużonym politykiem, był doradcą prezydenta Obamy. Jednak w drugiej kadencji byłby najstarszym prezydentem… Teraz sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest skomplikowana, naprawdę. Nie wiadomo co będzie, a to, co wydarzy się będzie miało konsekwencje też dla Europy i dla Polski.

Czy atak na Trumpa zmienił nastroje polityczne w USA?

Właściwie nie. Amerykanie różnią się politycznie w kwestiach podstawowych. A Trump ma bardzo wielu zwolenników.

A jak głosuje Teksas?

Teksas jest bardzo podzielony. Niektóre miasta są demokratyczne, tak jak moje El Paso, ale wieloma zarządzają Republikanie.

Panie Profesorze, w jednym z wywiadów powiedział Pan, że Powstanie Warszawskie do Niemców strzelało diamentami. Czy dzisiaj, po 80 latach uważa Pan, że było warto?

Oczywiście, że to były diamenty, utalentowani młodzi ludzie, mogliby dużo zrobić dla Polski, a zginęli. Była to wielka chęć zemsty, którą trudno było zatrzymać. I tak, było warto, dla Warszawy warto. Dzisiaj to miasto jest naprawdę piękne, warto było Wam przekazać nasze wartości – walkę o wolność, suwerenność, niepodległość. Od Was zależy, co z tym dziedzictwem zrobicie. Jednocześnie uważam, że trzeba tak mądrze rządzić i takie decyzje podejmować, bronić się w taki sposób, żeby takie Powstanie w Polsce nigdy się już nie powtórzyło.

Panie Profesorze, a czy po tylu trudnych doświadczeniach, może Pan powiedzieć, że ma Pan szczęśliwe życie?

Tak, osiągnąłem to co chciałem. Zdobyłem wykształcenie. Miałem wspaniałą żonę. Dużo pracowałem dla Polski. Powstanie mnie nie zmieniło, zawsze taki byłem. Nie mogłoby tak być, żebym nie wziął udziału w Powstaniu Warszawskim.