- Powrót do modelu sędziowskiego nie przekona ludzi, że komisja jest niezależna - mówi Anna Frydrych-Depka z Centrum Studiów Wyborczych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, członkini zarządu Fundacji Odpowiedzialna Polityka.
Platforma Obywatelska chce reformy kodeksu wyborczego. To dobry pomysł?
ikona lupy />
Anna Frydrych-Depka, Centrum Studiów Wyborczych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, 
członkini zarządu Fundacji 
Odpowiedzialna Polityka / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Reforma administracji wyborczej jest potrzebna. Nie może się ona jednak odbywać na zasadzie „nie podoba nam się uchwała Państwowej Komisji Wyborczej, którą podjęto, dlatego zmienimy model”. Głównym celem ewentualnych zmian powinno być zapewnienie niezależności członkom PKW. W tym momencie członek komisji może się obawiać, że zostanie odwołany, jeśli nie będzie działał tak, jak chcą ci, którzy go powołali. Ale są również inne możliwości wpływu na członków, ponieważ niektóre stanowiska można łączyć z zasiadaniem w PKW.

Myśli pani o mec. Macieju Klisiu, który jest jednocześnie członkiem PKW i wiceprezesem Banku Gospodarstwa Krajowego, należącego w całości do Skarbu Państwa.

To tylko jeden z przykładów. W maju strona społeczna sporządziła raport „Równe i powszechne”, w którym kilkanaście organizacji pozarządowych przygotowało proponowane kierunki zmian w prawie wyborczym. W treści przytaczamy więcej takich przykładów. W poprzedniej kadencji trzech członków PKW – Arkadiusz Pikulik, Dariusz Lasocki i Liwiusz Laska – w trakcie pełnienia funkcji również zasiadało w organach nadzorczych spółek i instytucji powiązanych z władzą, więc obecna sytuacja nie jest wyjątkowa. Niemniej nie chodzi mi o to, aby kogokolwiek wytykać palcem. Konieczna jest po prostu zmiana prawa w tej kwestii, bo tak długo, jak przepisy pozwalają, aby takie funkcje łączyć, może to rodzić obawy o zachowanie bezstronności.

Powrót do składu sędziowskiego byłby dobrym rozwiązaniem?

Nie mam takiego przekonania. W moim przekonaniu w obecnej sytuacji byłoby to zwyczajnie nierealistyczne. Nie stworzyłoby społecznego przekonania, że PKW faktycznie jest niezależna. Mamy spory bałagan w sądownictwie. Nie wyobrażam sobie, żeby w tym momencie np. Trybunał Konstytucyjny wskazywał ze swojego składu kilku członków.

Jaki model zatem przyjąć?

Nie ma na stole idealnego rozwiązania. Być może dobrym pomysłem byłoby przyjęcie modelu mieszanego, w którym organy wyborcze odpowiadałyby za stronę formalną wyborów – wydawały wytyczne i podejmowały uchwały – a czynności o charakterze organizacyjno-technicznym leżałyby po stronie administracji rządowej. Ewentualnie z PKW można byłoby wyjąć uprawnienia dotyczące finansowania partii i kampanii, a pozostawić jedynie kompetencję organizacji wyborów. W takim modelu analizą wydatków mogłaby się zająć Najwyższa Izba Kontroli, ale tylko pod warunkiem, że przejdziemy na kontrolę bieżącą, zwiększającą udział czynnika społecznego w całym procesie. W Słowacji wydatki podmiotów uczestniczących w kampanii są publicznie dostępne dzięki transparentnym kontom. Dzięki temu niemal w czasie rzeczywistym można weryfikować, jak wydatki mają się do wydarzeń kampanijnych. Taki ruch wymaga jednak zmiany konstrukcji komitetów wyborczych, które w mojej opinii są nieco skostniałe. Za duży nacisk jest kładziony na rolę pełnomocników, a za mały na poszczególnych kandydatów. A to również oni powinni ponosić większe konsekwencje za podejmowane działania. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk