Wydawcy i resort kultury mają uzgodnić, jakie zmiany wprowadzić w przepisach, by dać wydawcom szanse w starciu z big techami. Ustawa ma przejść przez Sejm jeszcze w lipcu
Wspólny zespół złożony z reprezentantów wydawców oraz urzędników Ministerstwa Kultury, który wypracuje poprawki do prawa autorskiego, a także przyjęcie ustawy jeszcze na lipcowym posiedzeniu Sejmu – to pomysł na zażegnanie kryzysu w relacjach między rządem a wydawcami. W środę premier zaprosił przedstawicieli mediów na rozmowy o nowelizacji ustawy o prawie autorskim do centrum Dialog.
– Nie ma wątpliwości, że w interesie dziennikarzy, ale też w interesie każdej przyzwoitej władzy, jest utrzymanie maksymalnego poziomu niezależności mediów – przyznał Donald Tusk przed rozmowami. – Zdaję sobie sprawę, że dysproporcja, jeśli chodzi o możliwości finansowe, logistyczne między mediami, jakie państwo reprezentujecie, a największymi światowymi firmami wymaga innych, bardzo nowatorskich regulacji – dodał premier. I to właśnie nowego prawa dotyczyły negocjacje.
Senat pracuje właśnie nad zmianą ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Ma ona m.in. ustalić zasady, zgodnie z którymi wielkie platformy cyfrowe, takie jak Google czy Facebook, mają się rozliczać z twórcami treści. Dziś wykorzystują je w swoich różnych usługach, ale nie dzielą się dochodami, jakie dzięki temu uzyskują.
Problem w tym, że zdaniem wydawców przepisy, jakie trafiły z Sejmu do Senatu, nie zabezpieczają dostatecznie interesów polskich mediów w starciu z big techami. Przyznają im prawo do zapłaty, ale nie dają narzędzi do jej wyegzekwowania. Wysokość opłat licencyjnych wydawcy musieliby negocjować z globalnymi gigantami, co mogłoby zająć lata i nie przynieść odpowiedniego z punktu widzenia krajowych firm efektu. Poprawki, które miały zmienić ten stan, zgłosiły w Sejmie posłanki Lewicy. Przede wszystkim było to ustanowienie państwowego arbitra w sytuacji, gdyby rozmowy mediów z firmą technologiczną utknęły w miejscu. Te rozwiązania zostały jednak odrzucone głosami KO, Trzeciej Drogi i Konfederacji. W odpowiedzi ponad 350 redakcji opublikowało protest pod hasłem: „Politycy, nie zabijajcie polskich mediów”.
Wczorajsze spotkanie z premierem służyło rozwiązaniu problemu. Ustalono, że jutro zacznie prace wspólny zespół wydawców i resortu kultury. Ma wypracować poprawki, które zostaną przedstawione senackiej komisji kultury. Ma ona rozpocząć posiedzenie w czwartek, ale z opiniowaniem projektu zaczeka na wypracowane przez zespół poprawki. Według uczestników spotkania premier chciał, by wydawcy zaproponowali w czasie prac taki mechanizm arbitrażu, który sprawdził się już gdzieś na świecie.
– To była udana rozmowa. Nasze argumenty spotkały się ze zrozumieniem drugiej strony – mówi Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych. – Jesteśmy na dobrej drodze, żeby wprowadzić do ustawy rozwiązania usprawniające negocjacje z big techami, bez uszczerbku dla tempa procesu legislacyjnego – podkreśla.
Wśród wydawców trwają rozmowy, kto miałby się znaleźć w zespole. Pewniakami są na razie stowarzyszenie Repropol oraz Izba Wydawców Prasy. Ze strony ministerstwa prawdopodobnie znajdzie się w nim prowadzący ustawę do tej pory wiceminister Andrzej Wyrobiec (KO).
Jak słyszymy od uczestników rozmów, dla obu stron priorytetem było uchwalenie regulacji jeszcze w lipcu. Kalendarz prac nad prawem autorskim jest napięty, bo nowelizacja ma być wdrożeniem unijnej dyrektywy DSM. Polska pozostała ostatnim krajem Unii Europejskiej, który tego nie zrobił. Jeśli Trybunał Sprawiedliwości UE zaakceptuje wniosek Komisji Europejskiej, to za opóźnienie zapłacą wszyscy podatnicy.
Google deklaruje gotowość do licencjonowania treści wydawców w Polsce po nowelizacji prawa autorskiego na takich samych zasadach jak w pozostałych krajach UE. Nie ujawnia jednak, ile płaci wydawcom w państwach, gdzie nie ma mechanizmu arbitrażowego.
Z tymczasowego porozumienia, jakie w ub.r. zawarła z big techem niemiecka organizacja zbiorowego zarządzania Corint Media, wynika, że nie jest to wiele. Corint Media, reprezentująca wydawców prasowych – w tym Axel Springer – telewizje i radia ujawniła, że Google zapłaci 8,2 mln euro za treści wykorzystane do końca 2023 r., a następnie 3,2 mln euro rocznie. Dla porównania media w Kanadzie, gdzie są odpowiednie przepisy, będą otrzymywać co roku 100 mln dol. kanadyjskich (blisko 300 mln zł). ©℗