Nowe technologie zawsze były traktowane z nieufnością. Nie inaczej jest ze smartfonami. Według wielu badań są one winne problemom uczniów z koncentracją, co prowadzi do kłopotów w nauce. W zeszłym roku raport UNESCO wskazał, że po intensywnym korzystaniu ze smartfonów uczniowie mogą potrzebować nawet 20 minut na ponowne skupienie się na lekcji. Autorzy uważają, że nadmierne korzystanie z tych urządzeń negatywnie wpływa na wyniki w nauce, więc państwa powinny rozważyć wprowadzenie całkowitego zakazu ich używania w szkołach.
Podobnego zdania jest uczniowska Rada Dzieci i Młodzieży RP przy MEN, która w zeszłym roku przeprowadziła konsultacje i wydała rekomendacje w tej sprawie: w szkołach podstawowych urządzenia mobilne powinny być wykorzystywane wyłącznie w celach edukacyjnych, ewentualnie do kontaktu z rodzicami za zgodą nauczycieli. W szkołach ponadpodstawowych korzystanie z nich mogłoby być dopuszczalne podczas przerw, jeśli tak zadecydują dyrektor, samorząd uczniowski i rada rodziców.
Jeszcze dalej idzie Instytut Spraw Obywatelskich, który w tym roku zaapelował o całkowity zakaz używania smartfonów w placówkach edukacyjnych od 1 września 2024 r. „Smartfon uzależnia tak jak alkohol, papierosy czy kokaina. Taki wniosek można wyciągnąć z uważnej lektury książek Manfreda Spitzera” – napisał prezes INSPRO Rafał Górski.
Wytyczne, według których szkoły powinny wyrugować używanie smartfonów na terenie placówek, opublikował w tym roku rząd Wielkiej Brytanii. Uczniowie mogą oddawać urządzenia do depozytu, wcale nie zabierać ich do szkoły lub po prostu ich nie używać. Już w 2018 r. zakaz wprowadziła Francja. Nad Sekwaną ban dotknął wszystkie urządzenia mobilne, nawet inteligentne zegarki.
Wprowadzenie zakazu używania urządzeń mobilnych w szkołach nad Wisłą jest jednak mało prawdopodobne. Pod koniec maja minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski stwierdził, że rząd nie planuje takich regulacji. – Czy dziś telefon grozi uzależnieniem? Tak. Czy jest to problem społeczny? Jest. Czy z drugiej strony jest szansą rozwojową? Jest. Trzeba wyważyć to, o co nam chodzi, i to, jak mamy wpłynąć na społeczeństwo – mówił Gawkowski w rozmowie z Radiem Zet.
Co ciekawe, dokładne wyniki konsultacji Rady Dzieci i Młodzieży RP, na podstawie których sformułowano zeszłoroczne rekomendacje, wcale nie były takie jednoznaczne. Aż 75 proc. uczniów stwierdziło, że telefon pomaga im w procesie edukacyjnym. Dwie trzecie uczniów szkół ponadpodstawowych uznało, że nie powinno się wprowadzać ograniczeń używania smartfonów podczas przerw. W podstawówkach za restrykcjami była dokładnie połowa. Kontrowersji nie wzbudzają ograniczenia podczas lekcji – łącznie ponad trzy czwarte uczniów biorących udział w konsultacjach poparło taki pomysł.
Ryzyko płynące z nadmiernego używania urządzeń mobilnych jest bezsprzeczne. Kluczowe jest tu jednak określenie „nadmierne”. Całkowite rugowanie technologii ze szkół wydaje się wylewaniem dziecka z kąpielą. Smartfon sam w sobie nie jest przecież szkodliwy dla zdrowia, w przeciwieństwie do alkoholu czy kokainy, które w każdym przypadku obciążają organizm i narażają na uzależnienie. W przypadku urządzeń mobilnych decydują dopiero treści, którymi są one wypełnione (czyli aplikacje), i sposób używania. Tak jak w ogóle internet, który można wykorzystać do zakupu broni czy narkotyków albo jako pomoc w nauce.
Korzystanie z telefonu z dostępem do sieci nie sprowadza się do kompulsywnego przewijania ekranu na portalach społecznościowych czy sprawdzania powiadomień. Używając ich, młodzi ludzie uczą się obcowania z technologią i przestrzenią cyfrową, wyszukiwania informacji czy tworzenia treści. Nawet kontakt ze znajomymi może uczyć nawiązywania relacji i konstruowania komunikatów. Oswojenie z aplikacjami mobilnymi od najmłodszych lat sprawia, że przestrzeń cyfrowa przestaje być obca i w przyszłości łatwiej będzie w niej uniknąć kosztownych błędów.
Według tegorocznego raportu OECD „Students, digital devices and success” uczniowie korzystający ze smartfonów w szkole osiągają zwykle wyższe wyniki z testów PISA z matematyki niż rówieśnicy, którzy po nie w ogóle nie sięgają. Oczywiście bardzo wiele zależy od czasu używania telefonów i ich przeznaczenia. W przypadku korzystania z nich w celach edukacyjnych wyraźna różnica utrzymuje się nawet w przedziale 3–5 godzin dziennie (średni wynik to niespełna 480 pkt, a dla uczniów nieużywających telefonu w szkole – 455). Przy dłuższym korzystaniu (nawet ponad siedmiogodzinnym) wyniki testów wciąż były wyższe od tych, które osiągali młodzi ludzie bez dostępu do urządzeń mobilnych, ale te różnice były już znacznie mniejsze.
W przypadku korzystania z urządzeń cyfrowych dla rozrywki sprawa się komplikuje. Uczniowie relaksujący się przed telefonami do 2 godzin dziennie osiągali jednak najwyższe wyniki ze wszystkich badanych grup – średnio w przedziale 480–490 pkt. Korzystający przez 2–3 godziny dziennie wciąż mieli wyższy wynik od osób niekorzystających wcale, chociaż już był widoczny wyraźny spadek (470 pkt). Ponad trzygodzinne korzystanie ze smartfonu dla rozrywki wiązało się ze średnim wynikiem poniżej wyniku uczniów niekorzystających w ogóle. Korzyści spadają więc w miarę wydłużania się czasu spędzanego przed ekranem.
To wszystko nie oznacza, że samo urządzenie było odpowiedzialne za sukcesy matematyczne. Mówimy tylko o korelacji. Można założyć, że wśród uczniów bez smartfonów znalazły się również dzieci z biednych domów. Mniej zamożni rodzice często mają niższy kapitał kulturowy, więc nie mają takich możliwości przekazywania wiedzy czy pomocy w nauce jak ludzie lepiej sytuowani. Różnice były jednak na tyle znaczące, że trudno je zlekceważyć.
„Wnioski płynące z najnowszego badania PISA oceniającego umiejętności matematyczne, z czytania i nauk ścisłych w 81 placówkach edukacyjnych sugerują, że ilość czasu, w jakim dzieci korzystają ze smartfonów i innych urządzeń cyfrowych w celach rekreacyjnych w szkole, jest wyraźnie negatywnie powiązana z wynikami w nauce. Dane sugerują za to pozytywny związek pomiędzy intencjonalnym wykorzystaniem technologii do nauki a wynikami uczniów” – czytamy w raporcie.
O wiele dokładniej sprawę zbadali w zeszłym roku trzej naukowcy z Tajwanu: Jen Chun Wang, Chia-Yen Hsieh i Shih-Hao Kung. Swoje wyniki opisali w artykule „The impact of smartphone use on learning effectiveness: A case study of primary school students”, dostępnym na stronie National Library of Medicine. Pod uwagę wzięto dzieci z klas piątej i szóstej szkoły podstawowej. Badacze sprawdzili wiele różnych zmiennych – m.in. to, w jaki sposób uczniowie zdobyli urządzenie cyfrowe, a także poziom kontroli rodzicielskiej – i używanie smartfonów nie tylko w szkole, lecz także poza nią. Wykazano m.in., że uczniowie z wyższą samokontrolą częściej wyszukują informacje, a rzadziej wykorzystują urządzenia do komunikacji interpersonalnej. Kontrola rodzicielska wpływa również na sposób wykorzystywania telefonów, ale nie przekłada się na czas ich użytkowania. Wpływa też bardziej na zachowania chłopców niż dziewcząt.
Badanie z Tajwanu pokazuje, że najważniejsze są warunki, w jakich dzieci korzystają z urządzeń mobilnych. Co tutaj szczególnie istotne, w każdym przypadku dłuższe korzystanie z narzędzi mobilnych było pozytywnie skorelowane z wynikami w nauce. Wynika to z tego, że przekłada się ono na poprawę konwencjonalnych umiejętności komunikacyjnych, a to zwiększa poczucie własnej sprawczości. „Odkrycie, że grupa osób często korzystających ze smartfonów miała lepsze wyniki w nauce niż grupa korzystająca z nich rzadko, wskazuje również, że dostępność smartfonów stanowi potencjalne źródło nierówności szans uczniów szkół podstawowych” – czytamy w konkluzjach.
Wnioski z Tajwanu są zbieżne z badaniem Pew Research Center „Teens’ Social Media Habits and Experiences” z 2018 r. Przepytano w nim amerykańskich nastolatków z pokolenia Z na temat ich doświadczeń z korzystania z portali społecznościowych. Regularne korzystanie z mediów społecznościowych przekładało się pozytywnie na relacje interpersonalne w prawdziwym życiu. Według 81 proc. respondentów pomaga to we włączaniu się w życie znajomych, co wzmacnia relacje towarzyskie. Ponad dwie trzecie pytanych stwierdziło, że dzięki mediom społecznościowym mają poczucie, iż w każdej chwili mają dostęp do bliskich sobie osób. Podobny odsetek zadeklarował, że dzięki społecznościówkom czuje się bardziej akceptowany, a trzy czwarte respondentów przyznało, że poznaje dzięki nim nowych przyjaciół.
Smartfon i portale społecznościowe nie muszą nieść tylko stresu i atomizacji. Oczywiście dla części młodych ludzi są źródłem utrapień, ale pierwotne przyczyny znajdują się zwykle w ich prawdziwym życiu – sytuacji w domu czy codziennych kontaktach z rówieśnikami.
Pytanie też, czy akurat w Polsce powinniśmy szczególnie walczyć z obcowaniem z urządzeniami mobilnymi. W trzeciej dekadzie XXI w., a w szczególności w obliczu wojny hybrydowej i ataków cyfrowych ze Wschodu, niezmiernie istotne będą umiejętności cyfrowe ludności. Tymczasem w Polsce jest z nimi koszmarnie słabo. Według Eurostatu zaledwie 44 proc. z nas ma podstawowe umiejętności cyfrowe. To trzeci najniższy wynik w UE, przed Bułgarią i Rumunią. Średnia unijna to 55 proc., ale w Holandii i Finlandii ma takie umiejętności ponad 80 proc. społeczeństwa, a w Irlandii, Danii i Czechach 70 proc. Na niskim wyniku Polski wcale nie zaważyła jedynie starsza część społeczeństwa – także w młodszych grupach wypadamy bardzo źle. Wśród dziewcząt w wieku 16–19 lat podstawowe umiejętności cyfrowe ma 55 proc. populacji, co jest czwartym najniższym wynikiem w UE. Wyprzedziliśmy Niemcy, które są jedynym krajem członkowskim, w którym młode dziewczyny notują gorszy wynik od całego społeczeństwa. W tym przypadku średnia unijna wyniosła niespełna 70 proc.
Do zakazywania stosowania urządzeń mobilnych w szkołach sceptycznie podchodzi wielu ekspertów i komentatorów. Między innymi autorzy i autorki raportu Sieci Edukacji Cyfrowej Kometa „Smartfon jako osobiste narzędzie edukacyjne ucznia” z 2018 r. „Zakazywanie używania smartfonów w edukacji to wyraźne przeciwieństwo współczesnych tendencji rynkowych i społecznych, zmierzających do ich wykorzystywania na wszystkich polach aktywności prywatnej i zawodowej. Kłóci się ono z przygotowaniem młodego człowieka do wymogów życia i pracy w środowisku cyfrowym” – czytamy w publikacji.
Przeciwnikiem walki ze smartfonami jest również dr Krzysztof M. Maj, wykładowca AGH i popularny komentator specjalizujący się w edukacji oraz gamingu. „A może należałoby sobie zadać pytanie naukowe, dlaczego smartfon jest bardziej atrakcyjny [od nauki w szkole – przyp. PW]? Co sprawia, że ludzie zanurzają się szybciej w tych treściach? W jaki sposób możemy to wykorzystać w nauce? Bo to są konkretne techniki” – mówił Maj w swoich podcaście na YouTubie.
Całkowita wolność korzystania ze smartfonów na lekcjach byłaby szkodliwa, podobnie jak nie można chodzić po klasie czy swobodnie rozmawiać z kolegami i koleżankami. Do ustalania ogólnych zasad zachowania – w tym używania urządzeń cyfrowych – nauczyciele i szkoły mają już jednak narzędzia i kompetencje. Zupełne wyrzucenie telefonów ze szkół byłoby raczej dowodem na bezradność ministerstwa oraz kadry nauczycielskiej, które zamiast ukierunkowywać zachowania uczniów względem nowych technologii, woleliby ich cofnąć do XX w. ©Ⓟ
Smartfon i portale społecznościowe dla części młodych ludzi są źródłem utrapień, ale pierwotne przyczyny znajdują się zwykle w ich prawdziwym życiu – sytuacji w domu czy codziennych kontaktach z rówieśnikami