Rząd przedstawił już założenia nowej ustawy o obronie cywilnej, a dziś zająć mają się nią posłowie, którzy nie ukrywają, że muszą zmierzyć się z poważnym tematem. To bowiem, co proponuje rząd, odmieni życie w wielu polskich gminach.

Nowa ustawa o obronie cywilnej. Zmieni niemal wszystko

Twórcy ustawy chcą całkowicie zmienić myślenie o tzw. obronie cywilnej, o której w Polsce od wielu lat co prawda się mówi, ale realnie mało kto miał z nią do czynienia. I jedną z proponowanych zmian jest oparcie nowego systemu obrony cywilnej na znanym z gmin systemie zarządzania kryzysowego oraz włączenie do niego nie tylko straży pożarnych, ale też ratownictwa medycznego, podmiotów leczniczych oraz organizacji pozarządowych.

To właśnie przedstawiciele władz, począwszy od wójta, a skończywszy na ministrach, mają opracowywać plany ewakuacji ludności, a także sporządzać ewidencję schronów i miejsc schronienia, do których ludzie mieliby się kryć w razie zagrożenia. Twórcy przekonują, że nie skończy się jedynie na napisaniu kolejnych dokumentów i zamknięciu ich w szafach pancernych, ale tym razem wszyscy na własne oczy mamy zobaczyć, że coś zaczęło się dziać.

- Obrona cywilna to nie jest tylko kwestia wojny, ale chociażby powodzi, klęsk żywiołowych i wszystkiego, to co teraz nam się zdarza. To też kwestia magazynów, w których będą składowane sprężarki, agregaty i wszystkie inne rzeczy potrzebne w razie takich sytuacji, a nie tylko worki na piasek jak jest w wielu gminach – przekonuje poseł Artur Łącki, poseł KO, członek komisji administracji i spraw wewnętrznych.

Powstaje Korpus Obrony Cywilnej. Kto się zaciągnie?

Jedną z najbardziej rzucających się w oczy zmian będzie stworzenie przez nową ustawę Korpusu Obrony Cywilnej, a w jego skład wejdą osoby, które otrzymają przydział mobilizacyjny do obrony cywilnej, powołani do służby w obronie cywilnej w drodze zaciągu ochotniczego oraz ci, którzy należeć będą do tzw. rezerwy obrony cywilnej. W jej skład zaś wchodzić będą żołnierze i funkcjonariusze służb mundurowych oraz specjalnych w stanie spoczynku.

- Każdy pomysł, który powoła z powrotem w Polsce taką formację, jak obrona cywilna jest bardzo dobry, bo zdajemy sobie z tego sprawę, że jej po prostu nie ma. I to jest fikcja, a ja na przykładzie swojej gminy wiem, że jest tam jeden człowiek, który ma do swojej dyspozycji jakąś starą radiostację – mówi poseł Łącki.

Na razie nie wiadomo, czy służbę w KOC będzie można odbyć w zastępstwie służby wojskowej, bowiem wielu posłów nie przychyla się do takiego rozwiązania argumentując, iż zrobienie takiej furtki mogłoby w razie wojny odciągnąć z wojska bardzo wielu młodych ludzi.

PiS może poprzeć dobre rozwiązania

Rządowym propozycjom odnośnie obrony cywilnej z uwagą przyglądają się na opozycji, a szczególnie w Prawie i Sprawiedliwości, które wiosną tego roku zdążyło przygotować własny projekt ustawy o OC. Prac nad nim jednak nie rozpoczęto, a rząd zabrał się za robienie własnych przepisów

- Ciężko na razie odnosić się jedynie do ogólników i czekamy na szczegółowe rozwiązania. Miały one być już do końca maja, więc jest tu opóźnienie i liczymy na to, że będą jak najszybciej. Dobre rozwiązania będziemy wspierać. Mamy swoją ustawę, która od paru miesięcy leży w zamrażarce marszałka i ta ustawa może w każdej chwili zostać podjęta – mówi Gazecie Prawnej poseł PiS, Paweł Szefernaker, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, który współtworzył projekt PiS.

Ma on też nadzieję, że rządzący sięgną do rozwiązań, jakie zaproponowała jego partia.

Sute wydatki na obronę cywilną. Kwoty robią wrażenie

Projekt rządowej ustawy zakłada również utworzenie systemu bezpiecznej łączności państwowej. Operatorem systemu będzie szef MSWiA, który zapewni interoperacyjność między systemami łączności administracji publicznej, służb mundurowych podległych MSWiA z systemami podległymi MON. To wszystko, plus wydatki na liczne zakupy, wyposażanie magazynów i szykowanie całej struktury obrony cywilnej kosztować będzie niemałe pieniądze i o tym ustawodawca też pomyślał. W projekcie znalazł się zapis, że co roku na obronę cywilną wydawane ma być nie mniej niż 0,3 proc. polskiego PKB.

- Te pieniądze są typowo dedykowane i są zapisane jako procent budżetu, jako odtworzenie i funkcjonowanie obrony cywilnej z prawdziwego zdarzenia – mówi Artur Łącki.

Nie oznacza to jednak, że z automatu właśnie taka wartość będzie wydawana na potrzeby OC, a jedynie określona została najniższa granica możliwych wydatków. Jak podkreślają posłowie z komisji administracji i spraw wewnętrznych, potrzeb jest wiele i pojawiają się nawet sugestie, że na obronę cywilną pójść może 1,5 proc. PKB. W Sejmie nie mają też złudzeń, że stoi przed nimi trudne zadanie stworzenia czegoś, czego Polska od lat nie widziała.

- Rzadko się zdarza, żeby ustawa pierwszy raz procedowana i podjęta nie miała jakichś błędów i pewnie tu też się zdarzą, które wyjdą na jam po jej wejściu w życie i będziemy już zmieniali. Skonsultujemy ją po prostu z życiem, aby te wszystkie założenia zaczęły dobrze funkcjonować w przeciągu roku czasu – podsumowuje poseł Artur Łącki.