W Ministerstwie Klimatu i Środowiska powstają przepisy, których efekt na swej skórze odczuje wielu właścicieli starszych samochodów, bowiem władza zamierza ustawowo uregulować to, gdzie tworzone mają być tzw. strefy czystego transportu.
Będą ograniczenia dla starszych samochodów. I to w całej Polsce
Dyskusja o powołaniu w Warszawie pierwszej strefy czystego transportu przetoczyła się przez Polskę pod koniec ubiegłego roku, i gdy organizacje ekologiczne z radością powitały pomysł władz stolicy, wiele osób poczuło się zaniepokojonych. Strefa ta bowiem ograniczy możliwości wjazdu do miasta osobom, których samochody nie spełniają normy emisji spalin, czyli tzw. Euro. Dotyczy to przede wszystkim posiadaczy pojazdów starszych, których na polskich drogach nie brakuje.
Teraz okazuje się, że w ślad za władzami stolicy poszło kierownictwo ministerstwa klimatu, kierując pod obrady rządu projekt zmian ustawy o elektromobilności. W niej zaś znalazły się właśnie zapisy o strefach czystego transportu. Projektowane przepisy zakładają, że w miastach liczących powyżej 100 tys. mieszkańców obligatoryjnie będą musiały powstać takie specjalne strefy, jeśli roczne stężenie tlenków azotu przekroczy dopuszczalne normy.
Badania smogowe i pomiary stężenia szkodliwych substancji na bieżąco będzie musiał kontrolować Główny Inspektorat Ochrony Środowiska i jeśli okaże się, że któreś z miast nie radzi sobie z zanieczyszczeniem powietrza, będzie musiało zakazać posiadaczom starszych aut wjazdu do wyznaczonych stref. Pomysłodawcy nowych przepisów uzasadniają konieczność ich wprowadzenia dbałością o zdrowie Polaków.
„Samo zjawisko smogu ma wpływ na zwiększenie liczby hospitalizacji i zgonów – ok. 43 tys. przedwczesnych zgonów odnotowano w Polsce w 2019 r. ze względu na znaczną ilość pyłów PM 2.5 w powietrzu. Ponadto, wykazano, że podwyższony poziom najbardziej toksycznej składowej spalin będącej jednocześnie składową smogu, czyli tlenków azotu powoduje częstsze występowanie zawałów serca (o 12%), udarów mózgu (o 16%), zatorowości płucnej ( o 18%) oraz migotania przedsionków serca (o 24%) - sektor transportu jest odpowiedzialny za ok. 37,0% emisji NO” – przekonuje w uzasadnieniu Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska.
Czy strefy czystego transportu zniszczą gospodarkę miast?
I choć dane medyczne wielu mogą przekonać, to przeciwnicy radykalnych zmian i wprowadzania kolejnych ograniczeń alarmują, aby czasem nie wylać dziecka z kąpielą.
- Jeśli te strefy będą zbyt szerokie, to one w ogóle nie spełnią swojej roli i staną się czystym zabiegiem ideologicznym i pięknym hasłem. Natomiast jeśli to zostałoby racjonalnie ustawione, to jest szansa, że w jakimś mieście są one możliwe. Ale też trzeba zobaczyć, co się dzieje w tych centrach miast, gdzie chociażby likwiduje się parkingi, to miasto umiera i nawet jak ludzie chcą podjechać na lody, to nie jadą w te miejsca, bo nie ma się gdzie zatrzymać – ostrzega w rozmowie z Gazetą Prawną były wiceminister środowiska w rządzie PiS, poseł Edward Siarka.
Przykręcanie środowiskowej śruby. Odczuje to wiele miast
Ale to niejedyne zmiany, jakie nieść będzie ze sobą nowa ustawa. Na własnej skórze odczują je nie tylko mieszkańcy miast liczących powyżej 100 tys. mieszkańców ale też Śląska i okolic. Władza zamierza bowiem prawnie uregulować to, jakie autobusy będą mogły ich codziennie wozić do pracy, czy do szkoły.
„Zostanie wprowadzony obowiązek nabywania w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców oraz w Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, jedynie autobusów lub trolejbusów zeroemisyjnych w celu świadczenia usługi komunikacji miejskiej oraz do zawierania umów przewozu wyłącznie z podmiotami posiadającymi takie pojazdy” – czytamy w propozycji zmian przepisów.
Na samym Śląsku dotyczyć ma to mieszkańców 41 miast i gmin.
Takie autobusy zawiozą ludzi do pracy
Nowa ustawa to jednak nie tylko zakazy i dokręcanie śruby samorządom. W ministerstwie postanowiono też pochylić się nad losem mniejszych miast, czyli tych liczących powyżej 50 tys. mieszkańców. Dotychczas prawo nakazywało im inwestowanie jedynie w autobusy zeroemisyjne, ale jak pokazują dane za 2022r., aż 24 proc. spośród 74 gmin, nie realizowało żadnego zadania publicznego z wykorzystaniem floty pojazdów na poziomie wymaganym ustawą, natomiast tylko 6 jednostek realizowało w ten sposób więcej niż 7 zadań publicznych.
„Należy wskazać, że 85% powiatów oraz 56% województw nie realizuje żadnego zadania publicznego z wykorzystaniem floty pojazdów na poziomie wymaganym ustawą” – podaje resort klimatu.
W miastach tych zlikwidowany ma być też próg liczby niskoemisyjnych autobusów w zapewnianiu codziennego transportu miejskiego. Opozycji nie dziwi, że samorządy nie wywiązywały się z ustawowych zaleceń, gdyż było to dla nich po prostu zbyt drogie.
- Miasta ich nie kupują. Myśmy mieli takie wyliczenia, które pokazywały, że jeśli w 20 największych miastach w Polsce chcielibyśmy wprowadzić tę elektromobilność i autobusy elektryczne, to trzeba by było na to wydać od 12 do 13 mld zł – przekonuje Edward Siarka.
Wprowadzanie zmiany to nie tylko realizacja poglądów obecnie rządzących, ale też wymogi, jakie trzeba spełnić, by zrealizować dwa z tzw. kamieni milowych, o których uzależnione jest przyznanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy