Latem, przy okazji negocjacji w sprawie obsady unijnych instytucji, może dojść do poważnego sporu na linii rząd – prezydent Andrzej Duda o to, kto powinien na najbliższe pięć lat zasiąść w Komisji Europejskiej. PiS chce, by polskim komisarzem został europoseł Jacek Saryusz-Wolski i będzie zachęcać głowę państwa do tego, by wsparła ten pomysł.
Polityka zagraniczna, także ta europejska, to domena rządu i w przeszłości było tak, że to Rada Ministrów wskazywała kandydatów na stanowiska w UE. W tym roku po raz pierwszy będzie jednak inaczej – nazwiska przyszłych reprezentantów Polski w instytucjach UE będzie musiał zaakceptować prezydent Andrzej Duda. Gwarantuje mu to tzw. ustawa kompetencyjna (nowelizacja ustawy współpracy Rady Ministrów z Sejmem i Senatem w sprawach związanych z członkostwem Rzeczypospolitej Polskiej w UE), która weszła w życie w październiku zeszłego roku.
Zgodnie z ustawą, której inicjatorem był sam Andrzej Duda, prezydent ma prawo odmówić rządowi zgody na desygnowanie kandydatów na siedem stanowisk w UE, m.in. unijnego komisarza czy sędziego TSUE. Choć negocjacje w sprawie kształtu przyszłej Komisji Europejskiej ruszą dopiero latem, po wyborach do europarlamentu, to do gry o to, który z Polaków powinien w niej zasiąść, zgłosiło się już Prawo i Sprawiedliwość. – Mamy proszę państwa naszego kandydata na komisarza UE, który (…) jest super kompetentnym człowiekiem, ma bardzo silny charakter i mocny temperament – mówię tu o panu dr. Saryusz-Wolskim – ogłosił w sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Inicjatywa ta, jak słyszymy w Pałacu Prezydenckim, nie była konsultowana z Andrzejem Dudą. - Nie było rozmowy na ten temat, choć może do niej dojdzie, bo pewnie PiS będzie chciało rozmawiać – nie wyklucza bliski współpracownik głowy państwa. I nie myli się, bo politycy PiS wprost mówią o tym, iż Andrzej Duda powinien wesprzeć proponowaną przez nich kandydaturę. - Myślę, że pan prezydent, kierując się dobrem Polski, powinien wskazać na pana Jacka Saryusz-Wolskiego, to bardzo doświadczony parlamentarzysta i świetny kandydat na komisarza UE – podkreśla w rozmowie z DGP europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Inny z polityków Prawa i Sprawiedliwości dodaje: „ustawa kompetencyjna nakłada na rząd i prezydenta konieczność współpracy, a my, jako opozycja, możemy spróbować tutaj coś podpowiedzieć”.
Co na to rząd i PO? - W związku z ogłoszeniem przez Kaczyńskiego nominacji kandydata PiS na komisarza UE, pamiętajmy, że ich komisarz chce tam jechać aby walczyć o ważne polskie sprawy, a każdy inny porzuca Polskę aby się dorwać do koryta – w ten nieco złośliwy sposób inicjatywę Prawa i Sprawiedliwości skomentował w sobotę na platformie „X” szef MSZ Radosław Sikorski.
Europoseł Janusz Lewandowski przekonuje z kolei z rozmowie z DGP, że tzw. ustawa kompetencyjna jest niezgodna z konstytucją, bo przyznaje głowie państwa uprawnienia, których zgodnie z najwyższym aktem prawnym nie ma. – Może blokować nasze kandydatury np. na komisarza UE i jeśli rzeczywiście będzie je blokował, to może doprowadzić do tego, że Polska nie będzie miała swego przedstawiciela w Komisji Europejskiej – ostrzega polityk Platformy Obywatelskiej.
O tym, kogo rząd będzie chciał zgłosić jako kandydata na komisarza UE, będzie wiadomo zapewne dopiero latem. Premier Donald Tusk wyraził niedawno zainteresowanie objęciem przez Polskę nowego stanowiska w KE – komisarza ds. obrony. Zamiar jego utworzenia deklaruje obecna szefowa KE i kandydatka na tę funkcję w kolejnej kadencji, Ursula von der Leyen. - Jeśli by to było takie serio portfolio, które by naprawdę wzmocniło Europę, które naprawdę dałoby instrumenty, to myślę, że byłaby to intersująca z punktu widzenia ministra Sikorskiego i Polski propozycja – mówił Tusk w marcu przy okazji wizyty w Waszyngtonie.
Choć w PO pojawiają się różne spekulacje, również takie, że obecny szef MSZ miałby zostać jednak w Polsce i w dalszym ciągu kierować polską dyplomacją, to z naszych informacji wynika, że opcja brukselska jest wciąż aktualna. Warunkiem jest jednak m.in. to, by przyszły komisarz UE ds. obrony miał do dyspozycji odpowiednio wysoki budżet.
Szans na to stanowisko z pewnością nie ma Jacek Saryusz-Wolski, choć – jak przyznają także politycy PO – ma odpowiednie kompetencje. W latach 1991-1996 był pierwszym polskim pełnomocnikiem rządu ds. integracji europejskiej i miał spory udział w procesie przystępowania naszego kraju do wspólnoty. Należał też do PO, w latach 2006-2010 zasiadał nawet – jako wiceprzewodniczący – w jej władzach. Jego drogi z Platformą rozeszły się jednak w 2017 r., kiedy zgłosił się jako kontrkandydat przy głosowaniu nad wyborem Donalda Tuska na drugą połowę kadencji na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Przegrał 27:1, bo głosowała na niego wówczas tylko polska premier Beata Szydło. Został wyrzucony z PO.
W wyborach do PE w 2019 r. Saryusz-Wolski startował już z list PiS. Podobnie ma być teraz, choć nie jest jeszcze pewne w którym okręgu będzie kandydował. Miał być jedynką listy w Wielkopolsce, tam jednak ostatecznie PiS ma wystawić prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego. W tej sytuacji, jak słyszymy w PiS, propozycja jest taka, by Saryusz-Wolski startował jako dwójka na Lubelszczyźnie (jedynkę dostał b. szef MSWiA i CBA Mariusz Kamiński).