Druga tura wyborów samorządowych to zdecydowane zwycięstwo koalicji partii rządzących. Nie przesądza ono jednak o wyniku zbliżającego się wyścigu do Parlamentu Europejskiego.

Prawo i Sprawiedliwość, które zakończyło wybory samorządowe z raczej ujemnym bilansem, eurokampanię planuje przeprowadzić z rozmachem. Rządzący na razie szukają na nią pomysłu.

Pierwsza tura wyborów samorządowych zakończyła się prostą weryfikacją. Jeśli chodzi o wybory do sejmików wojewódzkich, mieliśmy niemal remis, z lekkim wskazaniem na Prawo i Sprawiedliwość. Jeśli chodzi o wyniki procentowe, wszystkie partie poza Lewicą, która straciła, uzyskały wyniki podobne do tych z 15 października. Druga tura pokazała jednak dominację obecnej większości, ze szczególnym wskazaniem na Koalicję Obywatelską. – Patrząc na średnie i duże miasta, czyli 49 byłych wojewódzkich miast, Trzecia Droga będzie miała jednego prezydenta, a Lewica dwóch. W pozostałych przypadkach będą to włodarze kojarzeni albo bezpośrednio, albo pośrednio z Koalicją Obywatelską. Mówiąc językiem sportowym, to jest zwycięstwo rządzących – mówi DGP Marcin Palade, socjolog polityki.

Fala zainteresowania polityką opada – stąd niższa frekwencja

Prawo i Sprawiedliwość nigdy nie miało serca do samorządów. W partii dominowało myślenie centralne. Na to starcie ugrupowanie przyjęło starą strategię, czyli grę w defensywie. Władzom nie chodziło o wygraną w 10 czy 15 miastach. Celem była obrona bastionów i pojedynczych twierdz, takich jak Chełm, Zamość czy Stalowa Wola. Zamościa nie udało się zachować. Z kandydatem PiS i dotychczas rządzącym prezydentem wygrał bezpartyjny Rafał Zwolak. Na taką strategię albo bardziej jej brak nałożyła się niska frekwencja. – Fala zainteresowania polityką opada, o czym świadczy mniejsze zainteresowanie wyborami – mówi DGP prof. Antoni Dudek, od razu jednak dodając, że żadna opcja nie straciła przesadnie na tym, bo takich wyników można się było spodziewać. – Zwycięstwo należy do Koalicji Obywatelskiej, symbolem jest Kraków, który do tej pory był nieosiągalny dla obecnie rządzących. Dziś prezydentem tego miasta zostaje poseł PO, co jest ewidentnym sukcesem. Nagrodą pocieszenia dla PiS jest wygrana w Jastrzębiu – podkreśla ekspert.

Złudne było oczekiwanie opozycji, że ekipa rządząca straci, nie realizując zapowiadanych w kampanii konkretów i obietnic. Na powyborcze rozliczenia jest jeszcze za wcześnie. PiS musiał się zawieść, podobnie jak w 2015 r. zawiodła się Platforma Obywatelska. Po kilku miesiącach rządów poprzedniej ekipy przeciwnicy, a obecnie rządzący, powtarzali, że za kilka miesięcy passa partii Kaczyńskiego się skończy. Musieli czekać osiem lat. – Myślę, że w tym przypadku może być tak samo. To błędne myślenie, że ludzie szybko znudzą się Donaldem Tuskiem. Oczywiście to nie jest tak, że koalicja rządząca ma wielkie sukcesy na koncie, ale to nie jest również tak, że Polacy to odkryli i szybko przerzucili swoje głosy na PiS – mówi Marcin Palade.

Czy te wyniki są jakimś probierzem tego, co może się stać w wyborach do Parlamentu Europejskiego? – Na te wybory chodzą zupełnie inne elektoraty. O ile do samorządowych idą ci zainteresowani problematyką lokalną, mieszkańcy małych miejscowości, gdzie władza jest dla nich namacalna, niepartyjna, na wyciągnięcie ręki, to do wyborów do PE idzie raczej elektorat miejski – mówi Palade. Jego zdaniem dodatkowym problemem może być frekwencja, ostatnie sondaże pokazują, że może być ona jeszcze niższa niż w wyborach samorządowych. W pierwszej turze wyniosła niemal 52 proc.; w drugiej – 44 proc.

Jaką strategię zamierzają obrać główni gracze na zbliżający się europejski plebiscyt? PiS będzie stawiał na pozyskanie tych bardziej sceptycznych wyborców. Trzecia Droga szuka czegoś, co mogłoby ją odróżniać od Koalicji Obywatelskiej. Na razie wymyślono, że trzeba mocniej i ostrzej akcentować sprawy Ukrainy na forum unijnym. ©℗