Ministerstwo Sprawiedliwości zmienia przepisy o konfiskacie aut pijanym kierowcom. Decyzja o przepadku trafi w ręce sądu.

W ciągu pierwszych 30 dni obowiązywania nowych przepisów policja na poczet przyszłej konfiskaty zajęła 634 pojazdy. To oznacza, że średnio każdego dnia odholowywanych na policyjne parkingi było 21 aut. Jednak wiele z nich może ostatecznie nie trafić na licytację, bo zanim zapadną prawomocne wyroki, przepisy zdążą się zmienić. Projekt nowelizacji kodeksu karnego, który wczoraj trafił do konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych, zakłada koniec obowiązkowej konfiskaty pojazdu.

Instytucja ta będzie tylko opcjonalna i to nawet wobec pijanych sprawców wypadków. Co więcej, według zmienionych przepisów auta nie będzie już można skonfiskować nietrzeźwemu kierowcy, jeżeli miał mniej niż 1,5 promila i nie spowodował wypadku. Niezależnie od tego, czy jest to pierwsze skazanie za jazdę w stanie nietrzeźwości, czy kolejne. To dobra wiadomość dla tych, którym auta już czasowo zatrzymano: w przypadku zmiany przepisów w trakcie postępowania stosuje się te łaskawsze dla sprawcy. A z tą zmianą resort zamierza się spieszyć.

Liczba osób wsiadających za kółko po użyciu alkoholu spadła jedynie o 7 proc.

– To pożądana nowelizacja. Uelastycznienie przepisów sprawi, że uniknie się nadmiernie surowych, a czasem absurdalnych rozstrzygnięć, a jednocześnie nie pozbawi się sądów możliwości sięgnięcia po przepadek w razie potrzeby – mówi prof. Szymon Tarapata z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obecne przepisy nie dość, że są wątpliwe konstytucyjnie (choćby dlatego, że ich realna dotkliwość zależy od stanu majątkowego sprawcy), to są także nieszczególnie odstraszające. W pierwszych 30 dniach ich obowiązywania liczba osób wsiadających za kółko po użyciu alkoholu spadła jedynie o 7 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem.

Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami omawiany środek karny jest stosowany fakultatywnie wobec pijanych sprawców wypadków, a także obligatoryjnie wobec:

sprawców wypadków, którzy mieli powyżej 1 promil alkoholu we krwi,

nietrzeźwych kierowców, którzy mieli przynajmniej 1,5 promila,

nietrzeźwych kierowców, którzy byli już w przeszłości skazani za jazdę w stanie nietrzeźwości (niezależnie od stężenia).

W sytuacji gdy pojazd nie stanowi wyłącznej własności sprawcy (jest np. leasingowany), wówczas sąd orzeka przepadek kwoty stanowiącej jego równowartość.

Takie regulacje – już na etapie ich projektowania – były powszechnie krytykowane z uwagi na poważne wątpliwości konstytucyjne. Większość z nich wynikała z obligatoryjności stosowania tego środka, co prowadzi do braku proporcjonalności i nierówności wobec prawa (surowość reakcji prawnokarnej wobec sprawców podobnych czynów zależy od wartości pojazdu czy tego, kto jest jego właścicielem).

Nowe szefostwo resortu sprawiedliwości początkowo nie zamierzało zmieniać tych przepisów, tłumacząc to chęcią sprawdzenia, jak nowa instytucja sprawdzi się w praktyce. Na dzień przed wejściem w życie regulacji o konfiskacie zapowiedziało jednak zmiany, które teraz materializują się w postaci projektu.

Konfiskata w rękach sądu

MS doszło do wniosku, że obligatoryjność orzekania przepadku pojazdu mechanicznego stanowi istotne ograniczenie kompetencji sądu do sprawowania wymiaru sprawiedliwości.

„Sąd w granicach przewidzianych ustawą kształtuje sankcję karną za konkretne przestępstwo, dostosowuje wymiar kary i środków karnych do osoby konkretnego sprawcy, mając na uwadze stopień społecznej szkodliwości czynu, w tym okoliczności czynu oraz stopnień zawinienia. Obligatoryjność stosowania określonych form reakcji, w tym orzekania środków karnych, jest wyjątkowa. Regułą powinno być tworzenie regulacji karnych zawierających unormowania o charakterze fakultatywnym, gwarantujących swobodę uznania sędziowskiego i zindywidualizowane dostosowanie sankcji do czynu” – czytamy w uzasadnieniu.

MS zwraca też uwagę, że w większości państw, w których taki środek został przewidziany, jest on orzekany fakultatywnie (zazwyczaj, gdy dochodzi do skazania z uwagi na popełnienie przestępstwa wypadku drogowego w stanie nietrzeźwości lub w przypadku recydywy). Z kolei obowiązek orzekania przepadku równowartości pojazdu zamiast jego konfiskaty narusza zasady trafnej represji.

„Takie rozwiązanie należy ocenić jako zaprzeczenie zasady proporcjonalności kary i równości sprawców. Wysokość równowartości zależna jest bowiem jedynie od wartości pojazdu, która pozostaje bez związku z samym przestępstwem” – uzasadnia MS.

Surowość nie odstrasza

Tymczasem z danych Komendy Głównej Policji wynika, że od 14 marca do 12 kwietnia 2024 r. policja tymczasowo zajęła 634 pojazdy. To oznacza, że średnio każdego dnia 21 aut było odholowywanych na policyjne parkingi.

Statystyki te nie oddają jednak pełnej skali zjawiska, ponieważ ujęte w nich zostały tylko te przypadki, w których po wstępnej weryfikacji w centralnej ewidencji pojazdów ustalono, że sprawca jest jedynym właścicielem auta. W sytuacji gdy stanowi ono przedmiot leasingu czy jest przedmiotem współwłasności, nie stosuje się przepadku pojazdu, lecz przepadek kwoty będącej jego równowartością, a to oznacza, że wówczas tymczasowego zajęcia się nie stosuje.

Widmo surowej kary nie odstrasza kierowców. Patrząc na policyjne dane dotyczące jazdy po spożyciu alkoholu – obejmujące czyny spełniające zarówno znamiona wykroczenia (0,2 do 0,5 promila), jak i przestępstwa (powyżej 0,5), można się przekonać, że w okresie pierwszych 30 dni obowiązywania przepisów o przepadku pojazdów policja ujawniała 7450 takich przypadków, czyli średnio 240 dziennie. W analogicznym okresie ubiegłego roku było 7998, a więc 258 kierowców dziennie.

– Po 14 marca zgłosiło się do mnie sporo klientów, którym grozi przepadek pojazdu, ale w żadnym przypadku tymczasowe zajęcie pojazdu nie zostało zastosowane. Niemniej jednak nie można powiedzieć, że przepisy są martwe, jak to dało się słyszeć, gdy wchodziły one w życie. Gdy sprawa będzie rozpoznana przez sąd, ten może przepadek zastosować. W końcu odstąpić od niego można tylko, jak mówi ustawa, w wyjątkowym wypadku uzasadnionym szczególnymi okolicznościami – mówi mec. Marcel Marszałek, adwokat prowadzący praktykę w Warszawie.

Inaczej będzie, jeśli nowe przepisy wejdą w życie, zanim zaczną zapadać prawomocne wyroki. Wówczas, zgodnie z art. 4 kodeksu karnego, stosuje się przepisy względniejsze dla sprawcy. Projekt przewiduje, że nowelizacja zacznie obowiązywać już od następnego dnia po opublikowaniu aktu w Dzienniku Ustaw. Znając sprawność polskich sądów, do tego czasu raczej trudno się spodziewać, by zapadły jakieś prawomocne rozstrzygnięcia.

– O ile wyrok nakazowy, nawet w Warszawie, może być wydany nawet po 1,5 miesiąca od momentu zdarzenia, a więc dość szybko, to złożenie sprzeciwu od tego wyroku powoduje, że sprawa trafi do rozpoznania na zasadach ogólnych. Zdarza się, że w sprawach dotyczących przestępstw polegających na prowadzeniu w stanie nietrzeźwości dopiero po dwóch latach zapada wyrok w I instancji – dodaje mec. Marszałek.

Zdaniem sędziego Krzysztofa Dembowskiego z Sądu Rejonowego w Nisku na Podkarpaciu przepisy wymagają błyskawicznej nowelizacji. – Dobrze, że projektodawca nie przewiduje żadnego vacatio legis. Dzięki temu obecne drakońskie przepisy nie zdążą zadziałać, bo nawet w małych ośrodkach nie dojdzie do wydania prawomocnych orzeczeń przed zmianą przepisów – prognozuje sędzia.

– To pożądane zmiany. Uelastycznienie przepisów sprawi, że uniknie się nadmiernie surowych, a czasem absurdalnych orzeczeń, a jednocześnie nie pozbawi się sądów prawa do sięgnięcia po tę instytucję w razie potrzeby. Pytanie, czy taki projekt zyska uznanie prezydenta – konkluduje prof. Szymon Tarapata z Uniwersytetu Jagiellońskiego.©℗

ikona lupy />
Co zmieni się w przepisach / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe