Dziś, przed godziną 13.00 w Sejmie rozpoczęło się pierwsze czytanie jednego z czterech projektów dot. aborcji. Co w temacie bezpiecznego przerywania ciąży i warunków dopuszczalności przerywania ciąży dzieje się w tej chwili na Wiejskiej?

11 kwietnia przed godziną 13.00 Sejm przystąpił do długo oczekiwanego czytania ustaw dotyczących przepisów aborcyjnych. W planie obrad znalazły się cztery projekty - dwa Lewicy, jeden projekt grupy posłów klubu KO oraz jeden projekt Trzeciej Drogi.

Projekty Lewicy

Jako pierwsza na mównicę wyszła Anna Maria Żukowska z Lewicy, która prezentowała projekt nowelizacji Kodeksu karnego, złożony w Sejmie w listopadzie 2023 r. Projekt dotyczy częściowej depenalizacji czynów związanych z terminacją ciąży: całkowitego wyłączenia przestępczości przerywania ciąży do 12. tygodnia za zgodą kobiety oraz wyłączenia karalności przerywania ciąży za zgodą kobiety w sytuacji ciężkiego, nieodwracalnego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.

"Dlaczego kobiety przerywają ciąże? Bo chcą, bo to jest ich decyzja, która dotyczy ich ciała. Płodu nie da się przeszczepić do innego ciała" - mówiła Żukowska.

Podkreśliła, że to kobieta decyduje o ciąży i ponosi wszelkie konsekwencje związane z ciążą, zarówno tą, która przebiega pomyślnie, jak i w trakcie której może się coś wydarzyć. "Za każdym razem ta ciąża obciąża organizm kobiety. To jej organy pracują na rzecz płodu. To ona może przeżywać różne stany emocjonalne związane z ciążą" - mówiła.

Zaznaczyła, że 9 tys. kobiet przerwało ciążę w Polsce w ostatnim miesiącu. "Przerwanie ciąży nie jest czynem zabronionym w Polsce. Jest dozwolone. Jest legalne. Ale paradoksem polskiego prawa jest to, że pomoc w czynie, który nie jest zabroniony, jest karana trzema latami bezwzględnego pozbawienia wolności. To jest bardzo surowa kara" - podkreśliła Żukowska.

Zaznaczyła, że to kara dla "kochającego męża, partnera, dla matki, dla siostry, dla przyjaciółki, która chce służyć radą, która chce służyć pomocą i kupuje tabletki, którymi ciąże się teraz współcześnie najpowszechniej usuwa". "To jest absolutny paradoks, skandal i rzecz niedopuszczalna. To jest coś, co musimy zmienić, już teraz natychmiast" - powiedziała Żukowska.

Dodała, że Polska jest jedynym krajem europejskim, w którym doszło do zaostrzenia przepisów dotyczących przerywania ciąży. "To jest coś, co stawia nas w ogonie Europy, ale i świata (...) My się cofamy do wieków, w których rzeczywiście kobiety nie miały żadnej pomocy" - powiedziała.

Posłanka z partii Razem Dorota Olko podkreśliła z kolei, że projekt Lewicy zapewni elementarne poczucie bezpieczeństwa kobietom i tym, którzy im pomagają. "To jest propozycja kompromisu, wyciągnięcia ręki do bardziej konserwatywnej strony tej sali" - mówiła Olko.

Wnioskodawczyni projektu Lewicy Katarzyna Kotula zwróciła uwagę, że "sumienie" to słowo odmieniane przez wszystkie przypadki. "Wielu mężczyzn mówi, że w sprawie prawa kobiety do przerywania ciąży wypowie się zgodnie ze swoim sumieniem. Mam do was, drodzy koledzy, drodzy mężczyźni, ogromną prośbę: zamiast mówić o sobie, warto zacząć myśleć i mówić o kobiecie, której sprawa aborcji dotyczy. To ona jest podmiotem tej debaty, a nie politycy i nie ich sumienia" - oświadczyła Kotula.

Zaznaczyła, że projekt Lewicy oparty jest "na trosce i empatii do kobiet, które po 30 latach obowiązywania zakazu aborcji muszą w końcu odzyskać odebrane im wiele lat temu prawo do podejmowania samodzielnych decyzji ws. macierzyństwa, swojego zdrowia i życia".

Poselski projekt ustawy "o bezpiecznym przerywaniu ciąży" dotyczy zagwarantowania prawa do świadczenia opieki zdrowotnej w postaci przerywania ciąży do końca 12. tygodnia jej trwania. W określonych przypadkach także po upływie 12. tygodnia – gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, przesłanki medyczne wskazują na to, że występują nieprawidłowości rozwojowe lub genetyczne płodu lub istnieje uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest następstwem czynu zabronionego. Projekt przewiduje także wprowadzenie dodatkowych regulacji w zakresie klauzuli sumienia i dekryminalizacji przerywania ciąży za zgodą osoby w ciąży oraz udzielania osobie w ciąży pomocy w jej przerwaniu.

"Jak mam dziś wytłumaczyć córce, jej koleżankom i wszystkim młodym kobietom, że jej zdrowie i życie zależy do widzimisię kilku panów w garniturach, którzy po prostu boją się panów w sutannach?" - pytała posłanka Lewicy. "Jak, będąc polityczką, wytłumaczyć tym młodym kobietom w Polsce, że państwo zamiast otoczyć je opieką i dać im wsparcie umywa ręce, udaje, że nie widzi i nie słyszy?" - dodała.

Podkreśliła, że "wniesiony przez Lewicę projekt daje kobietom prawo do aborcji - prawo, nie obowiązek". "I to kobieta, sama w swoim sumieniu musi mieć możliwość zdecydowania czy z tego prawa skorzystać, czy też nie" - powiedziała Kotula. Zaznaczyła, że "każda z kobieta jest na tyle mądra, żeby móc tę decyzję podjąć samodzielnie, bez pytania o zgodę cudzego sumienia, a prawo musi to umożliwić".

"Państwo musi zrobić wszystko, żeby aborcja była bezpieczna, dostępna, legalna i żeby odbywała się w odpowiednich warunkach. Musi zrobić także wszystko, żeby aborcja była darmowa" - oświadczyła Kotula. Zauważyła, że aborcja w ostatnich latach to zasługa grup nieformalnych i aktywistek w Polsce. Dodała, że daje się je wykonywać dzięki darowiznom z Belgii, Francji, Holandii i od prywatnych darczyńców.

Katarzyna Ueberhan (Lewica) zwróciła uwagę, że w Polsce "jedna na trzy kobiety dokonała aborcji". "Większość z tych aborcji była wykonana tabletkami" - powiedziała posłanka. "Zakaz aborcji w Polsce nie działa, a takie osoby jak ja - są tego dowodem" - podkreśliła.

Projekty KO

Wicemarszałkini Sejmu Monika Wielichowska prezentowała projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, złożony przez grupę posłów Koalicji Obywatelskiej. Zakłada on, że osoba w ciąży ma prawo do świadczenia zdrowotnego w postaci przerwania ciąży w okresie pierwszych 12 tygodni jej trwania.

Zdaniem wicemarszałkini kobiety w Polsce nadal uwięzione są "w strachu, przymusie i zakazach", skazane na podziemie aborcyjne i pomoc organizacji pozarządowych. "Politycy zabrali kobietom wolność" - powiedziała.

Wielichowska podkreśliła, że świadome rodzicielstwo polega na swobodnym decydowaniu o posiadaniu dzieci i ich liczbie, a także możliwości stosowania środków zapobiegania i przerywania ciąży.

Według Wielichowskiej twierdzenie, że zakaz aborcji rozwiązuje problem niechcianych ciąż, jest hipokryzją. "Aborcja była, jest i będzie; podziemie aborcyjne było, jest i będzie" - oceniła.

Podkreśliła, że "prawo do decydowania o sobie, o swoim ciele jest fundamentalne". "Ograniczanie tego prawa jest wyrazem braku poszanowania dla godności i autonomii każdego człowieka. Nikt nikomu nie może narzucać swoich poglądów" - podkreśliła. Jej zdaniem obowiązujące prawo zmusza kobiety do heroizmu.

Podkreśliła, że projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie przywraca kobietom wolność wyboru, godność i podmiotowość.

"Aborcja musi być bezpieczna, legalna i dostępna, a kobieta musi być bezpieczna" - mówiła.

Projekt Trzeciej Drogi

Przedstawicielka wnioskodawców Agnieszka Buczyńska (Polska 2050) zaznaczyła, że "bezapelacyjnie należy przywrócić możliwość przerywania ciąży ze względu na wadę płodu". "Koniec ze zmuszaniem kobiet do heroizmu, koniec z lękiem przed zajściem w ciążę" - podkreśliła.

Odniosła się też do proponowanego przez Trzecią Drogę referendum. "Tego chcą Polki i Polacy, ponad 66 proc., a jest to rozwiązanie skuteczne, to jest rozwiązanie, do którego musi zastosować się prezydent" - przekonywała. Dodała, że rozwiązanie "zagwarantuje także pokój, bo to decyzja obywatelek i obywateli ma najgłębszy sens".

"Nie chcemy, aby ten temat nas dzielił, ale by był przyczynkiem do szerszej dyskusji opartej na wzajemnej trosce i empatii" - podkreśliła posłanka.

"Dlatego też, jako klub Polska 2050, uważając naszą propozycję jako najskuteczniejszą, ale w duchu wartości wzajemnej troski o nasze obywatelki i obywateli, jutro w Sejmie zagłosujemy za każdym z zaproponowanych projektów" - zapewniła.

Następnie na mównicę weszła reprezentująca PSL Urszula Pasławska, która zaznaczyła, że projekt Trzeciej Drogi "skutecznie rozwiąże problem terminacji ciąży, ponieważ jako jedyny ma szansę na poparcie zarówno prawej strony i podpis prezydenta". Dodała, że "projekt ustawy przywraca rozwiązanie do (...) tzw. ustawień fabrycznych".

Zdaniem Pasławskiej, w ciągu ostatnich tygodni język dyskusji na temat aborcji był niedopuszczalny. Dodała, że "ma żal do koleżanek z Lewicy, że prawa kobiet zostały spłaszczone do kwestii tylko i wyłącznie aborcji". Argumentowała, że "życie to nie jest Instagram" i "kobieta, która zajmuje się dziećmi, pracą zawodową, a często też schorowanymi rodzicami (...), na piramidzie potrzeb aborcja nie jest tą najważniejszą potrzebą".

W jej opinii problemy, które "dzisiaj wymagają dyskusji", to m.in. ochrona zdrowia, dostęp do żłobków i luka płacowa oraz że "liczy na dobre propozycje ze strony rządu".

Zaznaczyła, że w sprawie aborcji, należy głos oddać Polakom. "Skoro 460 posłów powinno zagłosować w tej sprawie, to czy 30 mln Polaków nie jest więcej niż 460 posłów?" - pytała Pasławska.

Podkreśliła, że traktuje ustawę jako "pierwszy element w dojściu do liberalizacji prawa aborcyjnego". "Chociaż pewnie chciałabym, żeby ta ustawa wychodziła zdecydowanie dalej, to czasami marzenia trzeba szyć na miarę" - dodała.

Aborcyjne transparenty w Sejmie

W związku z rozpatrywanymi projektami ustaw dotyczącymi aborcji na galerii sejmowej przebywają goście zaproszeni przez kluby parlamentarne. Kancelaria Sejmu przekazała, że w czwartek w Sejmie jest również 37 wycieczek. Część aktywistów, którzy przyszli do Sejmu słuchać debaty nt. projektów aborcyjnych próbowała wnieść do budynku Sejmu transparenty, na co nie zgodziła się Straż Marszałkowska.

Rzeczniczka marszałka Sejmu i szefowa Biura Obsługi Medialnej powiedziała, że "galeria jest miejscem do obserwacji debaty sejmowej, natomiast nie jest miejsce agitacji". Podkreśliła, że "nie można tam wnosić transparentów, wznosić okrzyków, czyli utrudniać obrad Sejmu". "Na galerii jest się świadkiem, widzem, a nie uczestnikiem obrad" - dodała Karpa-Świderek.

Zgodnie z obowiązującym zarządzeniem marszałka w sprawie wstępu do budynków pozostających w zarządzie Kancelarii Sejmu oraz wstępu i wjazdu na tereny pozostające w zarządzie Kancelarii Sejmu zabronione jest wnoszenie na salę posiedzeń Sejmu, w kuluary i na galerię przedmiotów, które mogą być wykorzystane do zakłócenia spokoju lub naruszenia porządku albo powagi Sejmu.

Według zarządzenia, osoby przebywające na galerii są obowiązane korzystać z wydzielonych dla nich miejsc oraz zachować ciszę i powagę, a w szczególności wstrzymać się od wyrażania poparcia lub dezaprobaty wobec toczących się obrad Sejmu poprzez oklaski lub w jakikolwiek inny sposób oraz dostosować się do poleceń funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej w zakresie porządku i bezpieczeństwa. Marszałek Sejmu może zarządzić opuszczenie w części lub całości galerii przez osoby, które naruszają te zasady.

Konferencja poprzedzająca czytanie projektów dot. aborcji w Sejmie

Wcześniej, zanim doszło do czytania projektów, na konferencji prasowej w Sejmie, Marta Lempart powiedziała, że "praktycznie cały Strajk Kobiet i osoby z Aborcyjnego Dream Teamu i Inicjatywy Wschód dostały od marszałka Hołowni zakaz wstępu na galerię sejmową w czasie, kiedy będą procedowane projekty aborcyjne".

"Dostałyśmy przepustki bez możliwości wstępu na galerię. Mówię o 40 osobach, które przyjechały z całej Polski (...), które nie wejdą na galerię i nie będą przysłuchiwały się debacie, bo marszałek Hołownia uznał, że nam się to nie należy" - mowiła Lempart na konferencji aktywistek ze Strajku Kobiet i Aborcyjnego Dream Teamu.

Jak mówiła Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, "dzisiaj czeka nas niezwykle ważna debata, na którą kobiety czekały 30 lat". "Zależy nam na tym, żeby była merytoryczna. Nie chcemy rozmawiać o tym, czy aborcja jest zła, czy jest dobra. Chcemy rozmawiać o tym, że aborcja jest. Każdego dnia jakaś kobieta potrzebuje aborcji". "Czy naprawdę z XXI wieku ponad połowa polskiego społeczeństwa musi kombinować?" - pytała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która zaapelowała do marszałka Sejmu "o umożliwienie udziału publiczności" w czwartkowej debacie nad projektami aborcyjnymi. "Apelujemy o otwarcie galerii" - dodała.

Na konferencji Lewicy aktywistki Aborcyjnego Dream Teamu pokazały symboliczny paragon, z którego ma wynikać, że "Polska zaoszczędziła na aborcji przez 18 lat prawie 50 mln zł, które wydały organizacje pomagające w zorganizowaniu terminacji ciąży.

Głosowania projektów oczami minister zdrowia

"Myślę, że będziemy wszyscy rozsądni i zachowamy się przyzwolicie. Jeśli umówiliśmy się, że będziemy o tym dyskutować nie w gorącym czasie kampanii samorządowej, to rozmawiajmy teraz. Nie wyobrażam sobie, żeby Trzecia Droga zagłosowała przeciwko projektowi Lewicy" – powiedziała w czwartek minister zdrowia. Izabela Leszczyna podkreśliła też, że potrzebujemy w Polsce poważnej, bardzo szerokiej debaty. I dodała, że jej zdaniem "głosowanie za przekazaniem projektu do komisji nie jest głosowaniem za żadnym z tych projektów, ale chęcią dyskusji o ich treści".

"Apeluję do wszystkich posłów i posłanek, nawet tych, którzy są absolutnymi przeciwnikami liberalizacji tego prawa, aby zagłosować za skierowaniem ich do komisji, gdzie jest mniejsza temperatura polityczna i mamy szansę, żeby posłuchać lekarzy, kobiet, organizacji pacjentów czy organizacji broniących praw kobiet" – powiedziała.

"Pozwólmy każdemu człowiekowi, w tym wypadku każdej kobiecie, decydować o tym, czy chce żyć zgodnie z etyką Kościoła katolickiego czy z innymi etykami" – zaapelowała. "Każdy odpowiada za siebie" – dodała.

Na pytanie, czy propozycja Trzeciej Drogi o referendum w sprawie aborcji jest dobrym rozwiązaniem, Leszczyna odpowiedziała, że to zły pomysł.

"Jeśli jesteś politykiem, musisz być odważny i podejmować decyzje, a nie zasłaniać się" – powiedziała. Zwróciła także uwagę, że jeden z punktów umowy koalicyjnej dotyczył "gwarantowania praw kobiet".

Minister zdrowia została także zapytana, czy rząd ma plan B w związku z zapowiedziami prezydenta Andrzeja Dudy, że nie podpisze żadnej ustawy liberalizującej prawo aborcyjne w Polsce.

"Nie ma planu B, bo nikt z nas nie będzie chciał przekraczać prawa" – powiedziała Leszczyna. Zwróciła uwagę, że czym innym jest tabletka dzień po, a czym innym aborcja.

Posłanki Lewicy o referendum

Wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy, posłanka Marcelina Zawisza odniosła się pomysłu Polskie 2050, by w sprawie aborcji przeprowadzić referendum.

"Chciałabym poinformować wszystkich zwolenników referendum, że nawet jeśli do niego dojdzie, Sejm nadal będzie musiał przegłosować ustawę, Senat będzie musiał przegłosować ustawę, a prezydent będzie musiał ją podpisać" - wskazała.

Zawisza podkreśliła, że w Polsce nie istnieje prawo, zgodnie z którym referendum byłoby wyznacznikiem do wprowadzania ustaw.

"Decyzję i tak podejmą: Sejm, Senat i prezydent, a my tylko stracimy cenne kilka miesięcy, podczas których życie kobiet będzie zagrożone" - powiedziała.

W podobnym tonie wypowiedziała się przewodnicząca klubu Lewicy Anna Maria Żukowska.

"Kobiety już się wypowiedziały, dlatego referendum byłoby tylko kolejnym sondażem za bardzo duże pieniądze" - oceniła. "Referendum jest niepotrzebne, dlatego, że nie zmienia prawa. Ci sami mężczyźni i tak będą musieli podjąć decyzję, głosując nad projektami ustaw, które już są złożone w Sejmie" - zaważyła.

Komisja nadzwyczajna

Podczas środowej konferencji prasowej Szymon Hołownia zapowiedział, że jeżeli pojawią w czasie prac nad czytanymi w czwartek projektami dot. aborcji wnioski o ich odrzucenie w I czytaniu, to głosowania nad tymi wnioskami odbędą się w piątek.

Jak dodał Marszałek Sejmu, jeżeli Sejm zdecyduje o skierowaniu tych projektów do komisji nadzwyczajnej, to Sejm jeszcze w piątek tę komisję powoła. Hołownia przekazał również, że kluby parlamentarne zostały poinformowane, że będą miały czas do czwartku, do godz. 18, aby zaproponować kandydatury na członków tej nadzwyczajnej komisji.

"Jeżeli taka będzie decyzja Sejmu wyrażona w czasie głosowań w piątek, to od razu w czasie głosowań w piątek ta komisja zostanie powołana" – mówił polityk.

Dodał także, że Prezydium Sejmu na jego wniosek zdecydowało, że ta komisja będzie liczyła 27 członków, jednocześnie zaznaczając, iż komisja jeszcze nie jest powołana.