Pamiętają państwo paradoks austriackiego noblisty Erwina Schrödingera? Ten wybitny fizyk prawie 90 lat temu sformułował eksperyment myślowy, którego głównym bohaterem stał się kot zamknięty w pudełku. Zwierzę mogło zostać otrute za pomocą toksycznego gazu, jeśli licznik Geigera wykryje cząstkę promieniowania jonizującego z umieszczonego w pudełku atomu. Dopóki pojemnika nie otworzymy, nie dowiemy się, co stało się z kotem. Kot może być jednocześnie i żywy, i martwy.

I choć przywoływanie tamtego eksperymentu w publicystycznych tekstach uważam za nieco wyświechtane, do tego tematu pasuje jak ulał. We wczorajszym wydaniu DGP ujawniliśmy, że wkrótce do mediów publicznych może powędrować nawet 1,5 mld zł. Znaczna część z tej kwoty – 1,24 mld zł – ma trafić do Telewizji Polskiej, pozostała – 260 mln zł – do Polskiego Radia i kilkunastu rozgłośni regionalnych.

I kiedy rozmawiam z jednym z posłów Koalicji Obywatelskiej na ten temat, przypominam mu 100 konkretów, z którymi partia szła do wyborów. – Obiecywali państwo „zatrzymanie finansowania fabryki kłamstw i nienawiści, jaką stała się TVP i inne media publiczne”. Co się zmieniło? – pytam. – Jak to co? „Fabryki kłamstw” już nie ma – odpowiada parlamentarzysta. Miliarda na „fabrykę kłamstw” – tak jak z kotem – niby nie ma, a jednak jest.

I choć faktycznie narracja mediów publicznych się poprawiła (choć „19.30” nadal daleko do ideału), trudno nie dostrzec hipokryzji w działaniach rządzących. Jeszcze parę lat temu politycy ówczesnej opozycji chętnie stawiali fałszywą alternatywę, że albo dajemy na TVP, albo finansujemy leczenie raka. W całej Polsce rozklejono nawet billboardy informujące o tym, że „PiS przegłosowało ustawę przekazującą 2 mld zł dla mediów publicznych zamiast na onkologię”. Ilustrowano to twarzą posłanki Joanny Lichockiej i jej słynnym już palcem.

Przyjmując tamten tok rozumowania za słuszny, zasadne stają się pytania, dlaczego teraz nie można wesprzeć leczenia raka. Skoro znalazły się dodatkowe pieniądze, to może warto jeszcze bardziej dofinansować onkologiczny budżet? Szczególnie że suma, którą w tym roku dostaną media publiczne, prawdopodobnie zbliży się do wspomnianych 2 mld zł – na przełomie lutego i marca było to 250 mln zł z rezerwy ogólnej, teraz ma to być 1,5 mld zł z rezerwy celowej, a na jesień szykowana jest jeszcze jedna transza.

Takich wątpliwości nie ma jednak minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz, który pod koniec lutego jasno powiedział, że „finansowanie telewizji publicznej na ten rok jest zapewnione” i to „wbrew stanowisku pana prezydenta”, który pod koniec ubiegłego roku zawetował ustawę okołobudżetową. Jak dokładnie to finansowanie ma wyglądać? Tego szef MKiDN nadal nie ujawnił. Szczegółowe plany są tak tajne, że nie znają ich nawet parlamentarzyści zasiadający w sejmowej komisji kultury. Część z naszych rozmówców o planowanej wysokości wsparcia dla TVP i Polskiego Radia dowiedziała się od dziennikarzy DGP.

Co istotne, pojawiają się także wątpliwości, czy środki z rezerwy celowej budżetu państwa można w ogóle przeznaczyć na pomoc dla mediów publicznych. Jak tłumaczy dr Tomasz Bojkowski, radca prawny i ekonomista z Katedry Finansów Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, „rezerwa celowa służy konkretyzacji realizacji celu, który najczęściej przewidziano, ale na etapie planowania było niemożliwe lub utrudnione jego skonkretyzowanie poprzez zaplanowanie wydatków”. – Z punktu widzenia mechanizmów rezerw nie wystąpiła okoliczność, co do której niemożliwa byłaby konkretyzacja na etapie planowania budżetowego – wskazuje rozmówca DGP (cały komentarz eksperta dostępny na Gazetaprawna.pl i Forsal.pl).

Nie mam jednak złudzeń, że na te i inne niejasności ktokolwiek odpowie. Jak powszechnie wiadomo, minister Sienkiewicz w wolnej chwili „żuje kości swoich wrogów”, ale z mediami rozmawia bardzo niechętnie. ©℗