Nie dam się wciągnąć w rozważania, czy Fundusz Sprawiedliwości działał prawidłowo, czy nie, to nie moja broszka. My wystartowaliśmy w konkursie, przedstawiliśmy ofertę i wygraliśmy - mówi ks. Michał Olszewski.

z ks. Michałem Olszewskim rozmawia Paulina Nowosielska
Co dziś dzieje się wokół Fundacji Profeto? Przeszło trzy tygodnie temu Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało o wstrzymaniu wypłat z Funduszu Sprawiedliwości, w tym również na wasz projekt, „Archipelag – wyspy wolne od przemocy”. Co było potem?

Najbardziej nerwowe były pierwsze dwa tygodnie. O decyzji dowiedzieliśmy się z komunikatu prasowego. Do grudnia żyliśmy w przekonaniu, że jesteśmy partnerem dla Funduszu Sprawiedliwości. Mogliśmy, jak inne fundacje wspierane przez FS, dyskutować o możliwości przedłużenia projektu, zwiększenia środków na budowę ośrodka – Archipelagu. Poszliśmy szlakiem, który przetarła wcześniej Fundacja Ewy Błaszczyk Akogo?, budując Klinikę Budzik dla dorosłych. Kosztorys był robiony przed pandemią, podwyżkami, wojną w Ukrainie, inflacją. Szybko okazało się, że nie damy rady zbudować Archipelagu zgodnie z pierwotnym założeniem kosztów. Podpisywaliśmy więc aneksy. Również pod koniec 2023 r. podpisaliśmy kolejną umowę finansową na 2024 r. i wpłaciliśmy 1615 tys. zł wkładu własnego. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że bez podstawy prawnej, łamiąc dyscyplinę finansów publicznych, MS posunie się do takich działań.

Minister Zuzanna Rudzińska-Bluszcz odezwała się do państwa, zadeklarowała chęć dialogu.

Owszem, mamy obietnicę rozmowy, która ma się odbyć po zakończonym audycie. Ten ma potrwać jeszcze przynajmniej dwa tygodnie. Ale zło już się stało.

To znaczy?

Efektem działań MS jest upolitycznienie działalności charytatywnej i stygmatyzowanie organizacji, które korzystały dotąd ze środków z FS. Wszystkich wrzucono do jednego worka. Co więcej, obserwujemy wyciek ważnych informacji do mediów. W naszym sprawozdaniu półrocznym złożonym 15 stycznia po raz pierwszy pojawiła się informacja o firmie, która ma wyposażyć sale konferencyjno-teatralne. Natychmiast po przesłaniu poufnego dokumentu część dziennikarzy dostało te dane, zaczęło dzwonić do podwykonawców i wyciągać informacje. Ci z kolei, zaniepokojeni, odezwali się do nas z zarzutem, że nie życzą sobie być elementem medialnej nagonki.

Nie życzą sobie, by wiązano ich z Fundacją Profeto?

Mniejsza z tym. W ostatnich tygodniach nie wiedzieliśmy, co dalej, i teraz też wiemy niewiele więcej. Do 14 stycznia miała do nas trafić kolejna transza dotacji, 28,4 mln zł. To miały być pieniądze na wykończenie budynku, wyposażenie, umeblowanie. Mamy zobowiązania finansowe i generalnego wykonawcę, który nie wie, czy nas pociągać do odpowiedzialności, schodzić z budowy… Na razie nie mamy żadnych informacji, jakie są plany resortu wobec nas, poza tym, co wiemy z mediów.

Minister Bodnar ogłosił, że specjalny zespół Prokuratury Krajowej zajmie się analizą wydatków na fundacje i inne podmioty, którym przekazywano środki z FS.

Przerabialiśmy już prokuratorów w Profeto. Przy okazji aresztowania poprzedniego generalnego wykonawcy naszej budowy, prezesa firmy Tiso.

Jeden z posłów Platformy podawał, że miał on zostać aresztowany pod zarzutem malwersacji finansowych związanych z inwestycją Profeto. Dodawał, że jest podejrzenie fikcyjnych usług i wyprowadzania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.

Prokuratura przy tej okazji badała też wątki poboczne, w tym to, czy wszystko u nas odbywa się zgodnie z prawem i umowami. Niczego się nie doszukała. A facet siedzi za swoje stare grzechy i niepłacenie podatków.

Jakiś straszny niefart ma ksiądz z tą budową.

Myślę, że każdy, kto tworzy tak duże projekty, napotyka na takie czy inne problemy.

A co z generalnym wykonawcą?

Odstąpiliśmy z nim od umowy. Popłaciliśmy jego zaległe płatności względem podwykonawców, bo Krajowa Administracja Skarbowa zablokowała jego konto. Musieliśmy to zrobić, by nie było kolejnego przestoju. Znaleźliśmy nowego generalnego wykonawcę. Jeśli MS będzie zwlekało z podjęciem z nami rozmów, to przygotujemy białą księgę, którą wystawimy w holu naszego budynku. Tego, który już stoi w Wilanowie, przy ul. Dobrodzieja. Zaprosimy dziennikarzy i każdy, strona po stronie, będzie mógł przejrzeć nasze umowy i rachunki, sprawozdania, faktury.

„Fundusz prywatny do finansowania wszystkiego” – mówią o Funduszu Sprawiedliwości politycy, którzy dziś są u władzy. I przypominają raport NIK z 2021 r, który już wówczas ten fundusz zmiażdżył.

Nie dam się wciągnąć w rozważania, czy fundusz działał prawidłowo, czy nie. Ja tego nie wiem, to nie moja broszka. My wystartowaliśmy w konkursie, przedstawiliśmy ofertę, wygraliśmy. Dostaliśmy środki i mieliśmy prawo się spodziewać, że w państwie prawa będą one przekazywane w kolejnych miesiącach na określonych umową zasadach. Wiem jedno: nasz projekt spełnia wszystkie cele i założenia funduszu w związku z pomocą osobom pokrzywdzonym.

Czyli posiada salę widowiskową, pięć studiów nagraniowych, trzy reżyserki postprodukcji.

W projekcie jest wyraźnie napisane, że mamy teatroterapię, małą scenę do terapii dla młodych osób wychodzących z depresji oraz dużą do wystawiania przedstawień. Mamy też salę, gdzie będą się odbywać szkolenia i konferencje dotyczące wychodzenia z depresji. Powyżej tych pomieszczeń są sale do muzykoterapii. Architekci, którzy opracowywali projekt, tłumaczyli nam, że w nazewnictwie technicznym, inżynieryjnym nie ma sali do muzykoterapii. Dlatego dostały one nazwy: studio 1, studio 2...

Proszę się nie dziwić podejrzliwości. Sam ksiądz jednak mówił, że media ojca Tadeusza Rydzyka zagospodarowały część odbiorców, a wy chcecie dotrzeć do młodszych z Ewangelią. I że dopiero się rozkręcacie.

I tak właśnie robimy. Prowadzimy media społecznościowe, radio i faktycznie się rozkręcamy. Ale Archipelag to jedno, a Radio Profeto – drugie. Najłatwiej byłoby to pożenić i komunikować, że ks. Olszewskiemu marzy się drugie imperium toruńskie. Media prowadzimy jednak od 11 lat. Wszystko mamy przy parafii w Stadnikach w Małopolsce.

W Profeto kierowaliście się dotąd zasadą „nie wie prawica, co robi lewica”. To był błąd wizerunkowy? Bo niewiedzy jest dziś dużo.

W dyskusji o „złym Profeto”, księdzu egzorcyście, który wypędza szatana salcesonem, w ogóle nie padają słowa o tym, że chodzi o pomoc osobom skrzywdzonym, dotkniętym przemocą i traumą.

Fundacja sama nie mówiła dotąd otwarcie, czy i jakie ma doświadczenie w tej dziedzinie. W jej statucie na pierwszym miejscu są wspieranie księży sercanów i działalność w zakresie kultu religijnego.

My pomagamy ludziom, którzy doznali krzywdy, od przeszło 11 lat. Uznaliśmy, że nie będziemy o nich mówić głośno z kilku powodów. Po pierwsze, by nie było wrażenia, że kościelna organizacja chce się chwalić, po drugie – by nie stygmatyzować ich na nowo, nagłaśniając ich historie. A po trzecie – Archipelag wymyśliły osoby skrzywdzone w Kościele. Dziś one mówią tak: poświęcimy spokój naszych rodzin, by uratować ten pomysł. Staniemy w świetle kamer i się przyznamy, opowiemy, co nas spotkało.

Co je spotkało?

Zostały skrzywdzone przez osoby duchowne, które w bezwzględny sposób wykorzystały swój stan, pozycję, zaufanie. A my od lat staramy się pomóc pokrzywdzonym, trafiamy do ich środowisk, oferujemy pomoc psychologiczną, prawną.

Dlaczego nie powiedzieliście o tym, gdy zaczęły się pojawiać pierwsze zarzuty, że nie znacie się na robocie, do której pretendujecie?

Może to był błąd PR-owski? Tylko nie wiem, do kogo mieliśmy uderzać z tymi informacjami. Do mediów mainstreamowych, które są bardziej zainteresowane atakowaniem winnych niż obroną ofiar? Prawdę mówiąc, nie mogliśmy też liczyć na łamy mediów kościelnych czy tzw. prawicowych. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że po decyzji MS o wstrzymaniu przelewu środków nagle znaleźliśmy się w centrum uwagi. Przyjęliśmy zasadę, że będziemy rozmawiać ze wszystkimi. A zgłaszają się przede wszystkim ci, którzy do tej pory najzacieklej nas atakowali.

Przy okazji składania wniosku konkursowego nie mówiliście też, skąd pomysł na Archipelag. Dlaczego? Z obawy, że ta informacja może przekreślić szanse na wygraną?

Wtedy nie przyszło nam to do głowy. Ale na jednym z pierwszych spotkań z ministrem Ziobrą, już po rozstrzygnięciu konkursu, opowiedzieliśmy mu kilka historii. Tych, w których mimo istnienia ewidentnych dowodów, świadków, prokuratura nie podejmowała działań zmierzających do postawienia zarzutów księżom przestępcom. Wówczas, dzięki jego decyzjom, to się zmieniło.

Jest ksiądz bliskim znajomym byłego ministra Ziobry?

Znajomym. I dopiero od czasu, gdy nasza wiedza była potrzebna, by nadać bieg wspomnianym sprawom.

A wcześniej?

Poznaliśmy się po konkursie. Tymczasem przekaz medialny jest taki: Olszewski zna Ziobrę i dostał od niego reklamówkę pieniędzy, by zrobić telewizję dla Suwerennej Polski.

A nie dostał ksiądz?

Fundacja Profeto dostała. W konkursie, z podziałem na transze po zaakceptowanych kolejnych sprawozdaniach, do tego z wkładem własnym wynoszącym ponad 5 mln zł (zgodnie z zapisami oferty dotacyjnej). W rzeczywistości ten wkład własny jest wyższy. Dotąd wypłacono nam 66 mln zł. Nie wiemy, co z transzą 28,4 mln zł na ten rok. I 4,3 mln zł na 2025 r. Wypomina nam się natomiast teraz to, że w księdze wejść w MS w poprzednich latach figurujemy aż 17 razy.

Byliście częstymi gośćmi…

Właśnie nie gośćmi, bo to przywodzi na myśl kolesiostwo. Oficjalne rozmowy miały służyć temu, by nikt nam później nie wypominał spotkań na kawie, w restauracji, gdzieś po cichu. Dopinaliśmy wówczas kwestie związane z aneksami, rozliczeniami.

Księdza brat – Grzegorz Olszewski – jest prezesem Alior Banku. O tej instytucji mówi się, że należała do strefy wpływów Suwerennej Polski.

Alior Bank jest częścią kapitałową grupy PZU. Od kilku kwartałów ma bardzo dobre wyniki. Brat w ostatnich latach wyciągał go z zapaści, bo bank miał KNF na głowie. Ale to teraz nie jest ważne, liczy się to, do kogo można go przykleić. W ten sposób jesteśmy w stanie wylać z kąpielą każde dziecko.

Wróćmy do Profeto. Szczytny cel pomocy pokrzywdzonym przestępstwem przyświeca wielu organizacjom. Wasza propozycja była aż tak radykalnie lepsza od innych, że zgarnęliście lwią część konkursowej puli?

To ja zapytam, kiedy przestaniemy mieszać dobre pomysły z polityką? Pozwólcie nam działać, skończyć to, co założyliśmy. A wtedy rozliczcie nas co do złotówki, prześwietlcie wszystko. Tylko nie oceniajcie z góry według schematu określonego partyjnymi sympatiami.

Jaki dziś jest stan budowy?

Wykończeniówka. Brakuje najdroższych systemów: wentylacyjnych, klimatyzacyjnych, serwerowni. Nawiasem mówiąc, zarzuca nam się też to, że w nowoczesnym, ekologicznym budynku pasywnym komputer steruje np. ogrzewaniem. Że to za drogie. W tej chwili mamy na koncie 1,6 mln zł wkładu własnego. Z tego zapłacimy ludziom, może uda się kupić pompę ciepła, założyć fotowoltaikę, okna w budynku C, by go zamknąć, i koniec. A potem, jak wróżą nam niektórzy dziennikarze, przejmie nas Skarb Państwa.

98,8 mln zł łącznej dotacji z Funduszu Sprawiedliwości. Tego samego, który zasilał wiele inicjatyw, dyplomatycznie mówiąc, dyskusyjnych, a ich twórcy zamknęli działalność, nie przedstawili dokumentacji. Z tej perspektywy ksiądz nie powinien się dziwić, że Archipelag trafia pod lupę.

Chcieliśmy zrobić miejsca grupowej i indywidualnej terapii, a także krótkiego pobytu interwencyjnego dla 60 osób. Do tego dwa mieszkania dwuletnie dla rodzin. To trzeba gdzieś zmieścić. To nie my ponosimy odpowiedzialność za wygrany konkurs. My wnosiliśmy wkład własny w postaci 5 proc. plus koszt zakupu działki. Obiektywnie patrząc, wnosiliśmy do projektu największe środki. Wzięliśmy na to kredyt w banku, w Rzymie, w Zgromadzeniu Sercanów. Pomogli darczyńcy. Ziemia jest w połowie naszą własnością, w połowie zakonu. Plus przy każdej umowie finansowej na dany rok wpłacamy wspomniany wkład własny.

Warszawscy urzędnicy kilka razy próbowali zatrzymać budowę. Za każdym razem jednak włączał się wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł i uchylał ich decyzje. Był ksiądz pod parasolem, który teraz zamknięto?

Każdy obywatel ma prawo się odwołać. Wojewoda był drugą instancją dla decyzji administracyjnej. Mieliśmy też sygnały z urzędu dzielnicy, że „drugiego rydzykowa” tu nie chcą. W planie zagospodarowania tej działki jest wszystko: działalność kulturalna, oświatowa, religijna, handlowa. Uczepiono się tego, że nie ma mieszkaniowej, czyli nie możemy mieć lokali interwencyjnych. O to był ten spór.

Co dalej?

Dla Kościoła instytucjonalnego jesteśmy niewygodni, bo Profeto to w większości ludzie świeccy. Gdy mówimy o skrzywdzonych, to już w ogóle wchodzimy na grząski grunt. Gdy w naszym radio puszczamy muzykę protestancką, to patrzy się na nas jak na heretyków. Dla tych, którzy walczą z Kościołem, jesteśmy kościelni, rydzykowi. Z całym szacunkiem dla ludzi starszych, którzy czują się częścią społeczności Rodziny Radia Maryja.

A istnieje rodzina Profeto?

Nie mamy czegoś takiego. Mamy życzliwych nam słuchaczy. Powiem pani tak: jestem góralem, porywczym dość, ale kontaktowym. Od lat głosiłem w wielu miejscach, poznałem ludzi, również polityków obecnej władzy…

Poprosił ich ksiądz o mediację?

Tak, chcemy zainteresować naszym projektem wszystkich ludzi dobrej woli bez względu na to, po której stronie sceny politycznej się znajdują.

I co?

Chyba jakiś skutek to odniosło, bo pani minister wyraziła zgodę na spotkanie z nami. Liczymy na przełom i powrót do dialogu z ministerstwem.

Ci, którzy stracili władzę, też głośno Archipelagu nie bronią.

No nie. Są cicho. Może nie chcą, by dotknęła ich przemoc medialna, która dziś jest naszym udziałem.

Co ksiądz nazywa przemocą medialną?

To przekaz, który w społeczeństwie generuje tak negatywne emocje, że przekładają się na agresję.

Ksiądz jej doświadczył?

Tak, dwa lata temu zostałem pobity w Galerii Krakowskiej po jednym z artykułów krytycznych wobec Profeto. Złożyłem zawiadomienie do prokuratury. To wróciło. W fundacji odbieramy teraz telefony, że nasze domy zostaną spalone.

Raz jeszcze: co dalej?

Chcę, by politycy tej władzy nas wysłuchali, zanim postawią na nas krzyżyk. Bardzo liczę na spotkanie z panią minister, która dostała zadanie sprawdzenia, co działo się z Funduszem Sprawiedliwości pod rządami poprzedników. Liczę, że uda się odczarować obecną narrację. Jeśli jednak nic się nie zmieni, to pójdziemy do sądu. Będziemy się domagać wypłaty transzy za ten rok, wykonania umowy finansowej. Jak nie dostaniemy ostatniej dotacji, na 2025 r., to sobie poradzimy. Ludzie nam pomogą, otworzymy ośrodek, ruszymy z terapiami. Ale teraz najważniejsze są terminy, wykonawca ma do końca czerwca oddać budynek. A my zgodnie z przepisami mamy 14 dni na opłacenie faktur.

Nie do końca rozumiem, co ma na myśli obecne szefostwo MS, informując o rozpoczętym audycie. Przecież ma komplet dokumentów, na podstawie których były zatwierdzane poprzednie umowy. Czy weryfikowane są dokumenty, które już raz zostały zweryfikowane? Mają prawo. Tylko umowa nie przewiduje trybu zawieszenia wypłaty.

Ostatni aneks do umowy podpisaliście 24 października 2023 r., czyli tuż po wyborach. Czego dotyczył?

Mówił o zmianie warunków wypłaty transzy. Do tej pory były cztery w ciągu roku. Poprosiliśmy o wypłatę jednorazową, bo wiąże nas termin czerwcowy oddania budynku. ©Ⓟ