W poniedziałek po godz. 12 rozpoczęło się posiedzenie sejmowej komisji śledczej ds. wyborów kopertowych. Zeznania złoży były szef KPRM Michał Dworczyk.

Komisja skierowała wniosek do Prokuratora Generalnego o wystąpienie do KPRM z żądaniem zabezpieczenia i przekazania komisji korespondencji przesłanej pocztą elektroniczną do i przez Michała Dworczyka, od dnia 20 marca 2020 r. do dnia 3 czerwca 2020 r., dotyczącej lub związanej z przygotowaniem i przeprowadzeniem wyborów prezydenckich w 2020 r.

Do tej pory przed komisją stanęli: epidemiolog Robert Flisiak, b. wicepremier Jarosław Gowin, b. poseł Porozumienia Michał Wypij, byli wiceszefowie MAP: Artur Soboń i Tomasz Szczegielniak i b. minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

14 lutego komisja planuje przesłuchać marszałek Sejmu IX kadencji Elżbietę Witek i byłego szefa PKW Wojciecha Hermelińskiego.

Wybory prezydenckie miały się odbyć 10 maja 2020 r., w czasie gdy w Polsce trwała epidemia COVID-19. Rządzący zaplanowali, że w tej sytuacji głosowanie odbędzie się wyłącznie drogą korespondencyjną. Z inicjatywy PiS została uchwalona ustawa o szczególnych zasadach przeprowadzania wyborów na prezydenta zarządzonych w 2020 r. (weszła w życie 9 maja 2020), zgodnie z którą za organizację wyborów w formie korespondencyjnej miał odpowiadać minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze; ich dostarczeniem miała się zająć Poczta Polska, posługująca się spisami wyborców pozyskanymi od władz lokalnych.

6 maja 2020 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński oraz wicepremier Jarosław Gowin wydali wspólne oświadczenie, w którym uzgodnili przesunięcie terminu wyborów. "Po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie" - poinformowali wówczas Kaczyński i Gowin.

10 maja 2020 r. Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła w wydanej uchwale, że w wyborach prezydenta zarządzonych na 10 maja 2020 r. nie było możliwości głosowania na kandydatów. "W takim przypadku, jak stanowi Kodeks wyborczy, marszałek Sejmu ponownie zarządza wybory nie później niż w 14. dniu od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw" - podała wówczas PKW w uchwale.

3 czerwca 2020 r. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek ogłosiła zarządzenie wyborów prezydenckich na niedzielę 28 czerwca. Wskazała wówczas, że ewentualna druga tura wyborów odbędzie się po dwóch tygodniach, 12 lipca 2020 roku.

Dworczyk o wykorzystywaniu w KPRM prywatnej skrzynki: mogły się zdarzyć takie sytuacje w związku z pandemią

Na wstępie przesłuchania przed komisją śledczą ds. wyborów korespondencyjnych Dworczyk był pytany czy chce skorzystać z prawa do swobodnej wypowiedzi. "Przeszła mi taka myśl, ale wiem, że dla niektórych z państwa może stanowić to problem, w związku z tym proponuję, żebyśmy od razu przeszli do przesłuchania" - oświadczył Dworczyk.

Przewodniczący komisji śledczej Dariusz Joński (KO) nawiązując do wcześniejszych zeznań byłego wicepremiera Jarosława Gowina, pytał, czy mail ówczesnego wiceszefa MAP Artura Sobonia był prawdziwy. Chodziło o maila, w którym negatywnie odnosił się on do wyborów korespondencyjnych i że druga tura wyborów nie może się odbyć w ciągu 14 dni ze względów technicznych.

Dworczyk przypomniał, że na jego skrzynkę mailową dokonano ataku hakerskiego i że mail, cytowany przez Gowina zapewne pochodził z rosyjskiego portalu Poufna rozmowa. "Jeżeli chodzi o pańskie pytanie, to muszę odpowiedzieć, że niestety nie wiem czy ten mail jest prawdziwy, czy nie jest prawdziwy. Ja sobie nie przypominam tego maila" - zaznaczył.

"Czy on jest prawdziwy? Odpowiadam: nie wiem. Czy został wysłany do mnie? Odpowiadam: nie przypominam sobie" - doprecyzował Dworczyk.

Joński pytał też byłego szefa KPRM czy wykorzystywał prywatną skrzynkę mailową do celów służbowych w czasie wyborów korespondencyjnych. "Mogły się zdarzyć takie sytuacje, że w związku z pandemią i pracą zdalną korzystaliśmy, pracując w KPRM, również z wykorzystaniem skrzynek prywatnych. Jest to w ramach obowiązującego prawa dopuszczalne" - zaznaczył.

"Było to zgodne z prawem, żeby, zwłaszcza w sytuacji pandemii używać prywatnej skrzynki do korespondencji. Wtedy - jak państwo pamiętacie - bardzo dużo osób było na pracy zdalnej, wtedy się dopiero uczyliśmy funkcjonować w sytuacji pandemii. I to było dopuszczalne. Zresztą byłbym zobowiązany, gdyby pan przewodniczący wskazał przepis, który tego zabrania, bo może się mylę" - dodał polityk PiS.

"To coś nieprawdopodobne. Pracownicy wysyłali do pana na prywatną skrzynkę informacje i decyzje dotyczące ogłoszenia wyborów, a pan mówi, że jakieś obce służby wdarły się do pana skrzynki, która była niezabezpieczona. Bardzo ciekawe" - komentował Joński. "Mam tylko jedną uwagę, jeśli pan przewodniczący pozwoli. To pan to mówi, nie ja" - ripostował Dworczyk.

"Jeśli pan chce nam powiedzieć, że przygotowanie wyborów korespondencyjnych powinno się tak odbywać, że najważniejsze decyzje są wysyłane na prywatną skrzynkę, niezabezpieczoną, to ja się z tym nie zgadzam, ale to jest pana opinia" - odparł szef komisji śledczej. "Ja tylko powtarzam pytanie, jeśli pan zna przepis, który został złamany będę zobowiązany za podanie tego przepisu. Jeśli pan chce rozmawiać o konkretnej korespondencji, to bardzo proszę, jestem gotowy" - odpowiedział Dworczyk.

Były szef KPRM został następnie zapytany czy to on rekomendował ówczesnemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu podpisanie decyzji polegającej na zleceniu Poczcie Polskiej przeprowadzenie wyborów i druku kart Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. "Tak, przedłożyłem Prezesowi Rady Ministrów dwie decyzje administracyjne, o których pan mówi do podpisania" - przyznał Dworczyk.

Joński zwrócił uwagę, że przed podjęciem decyzji przez premiera, Dworczyk otrzymał na maila dwie opinie - Prokuratorii Generalnej i dyrektor departamentu prawnego w KPRM Magdaleny Przybysz. Szef komisji powiedział, że Przybysz wskazuje w opinii, co może grozić premierowi jeśli podpisze tę decyzję. "Czy pan pokazał premierowi te dwie opinie przed podpisaniem tej decyzji" - pytał Joński.

"Te opinie jak pan nazywa, a były to tak naprawdę stanowiska (...) dotyczyły projektu decyzji administracyjnej. Kłopot polega tylko na tym - z pańskiego punktu widzenia, jak sądzę - że te stanowiska dotyczyły nie tej decyzji, którą podpisał pan premier Mateusz Morawiecki, tylko projektu nadesłanego z Ministerstwa Aktywów Państwowych. Więc może to wyjaśnijmy" - odpowiedział Dworczyk.

"Premier nie podpisywał decyzji, których dotyczyły te stanowiska omawiane przed chwilą przez pana. Czy to jest wyraźnie i zrozumiale przedstawione przeze mnie?" - mówił polityk PiS. "Widzę, że tu jest kłopot ze zrozumieniem, a to jest dosyć prosta sprawa" - dodał Dworczyk.

Joński pytał też świadka jaki jest sens zamawiania opinii prawnych po podjęciu decyzji przez premiera. Dworczyk wskazał, że opinie były zlecane i otrzymywane ustnie. "Ze względu na presję czasu w jakiej wtedy się znajdowaliśmy te opinie były zamawiane ustnie i ustnie zostały przekazane" - powiedział. Natomiast - jak dodał - post factum wpłynęła forma pisemna. "Można to zweryfikować przesłuchując dyrektor generalną" - wskazał.

"Mamy sytuację taką, że mamy dwie opinie z KPRM, od waszego pracownika i z Prokuratorii Generalnej negatywna, państwo zamawiacie post factum następną. Wszystko się odbywa de facto +na gębę+ i na prywatne maile i pan chce nam powiedzieć na komisji, że wszystko było w porządku, że tak się powinno wybory korespondencyjne przygotować?" - pytał Joński. "Pan udaje dzisiaj Greka i mówi, że wszystko jest w porządku" - mówił polityk KO.

"Dzisiaj proszę państwa możecie mówić, że to nieodpowiedzialne, że nie tak powinna funkcjonować administracja i ja państwa nawet rozumiem, tylko pamiętajcie w jakiej działaliśmy sytuacji. Działaliśmy w sytuacji pandemii, pracy zdalnej, w sytuacji ekstraordynaryjnej, takiej, z którą nie musiał się nikt wcześniej mierzyć od kilkudziesięciu lat" - zauważył Dworczyk.