Transformacja energetyczna wymaga spójnej strategii rządu. Obecnie zagadnienia związane z tą reformą są rozsiane po paru ministerstwach, a w trakcie tworzenia jest kolejne. Nowo powołane Ministerstwo Przemysłu (MP) ma przejąć od Ministerstwa Aktywów Państwowych zarządzanie złożami kopalin, co już wcześniej sygnalizowała minister Czarnecka. Branża górnicza, choć z zadowoleniem przyjęła samą ideę powołania „kopalinowego resortu”, obawia się jednak, że stworzenie kolejnego centralnego podmiotu, w którego gestii leżeć będą sprawy polskiego węgla, może pogłębić chaos decyzyjny. Już teraz spółki górnicze są zależne od wielu resortów: Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Ministerstwa Aktywów Państwowych, Ministerstwa Rozwoju i Technologii czy Ministerstwa Infrastruktury. Jak więc słusznie mówi nam Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ „Solidarność”, powodzenie misji minister Czarneckiej zależy od tego, czy w jej rękach znajdzie się pełna decyzyjność – a co za tym idzie, również odpowiedzialność – za polskie górnictwo. Przy jednoczesnej spójności jej działań z rządową strategią wdrażania transformacji energetyczną polskiej gospodarki.

Dodatkowy nieład kompetencyjny może wprowadzać też sama nazwa resortu – skoro Czarnecka ma się zajmować tylko kopalinami, to adekwatniejsze byłoby powołanie ministerstwa górnictwa. Jak podkreślają eksperci, ranga kopalnictwa w polskim przemyśle systematycznie się obniża, więc nowo powołany resort – pod obecnym szyldem – powinien na przemysł patrzeć znacznie szerzej.

Tymczasem MP, wbrew swojej nazwie, nie odpowie na wyzwania stojące przed większością gałęzi przemysłu. Doktor Joanna Maćkowiak-Pandera, prezeska Forum Energii, uważa, że większy nacisk powinien być położony chociażby na przyszłość przemysłu stalowego, szklanego, mineralnego czy innych energochłonnych gałęzi. Ich konkurencyjność jest obniżona przez nasz miks energetyczny – bardziej emisyjny niż w innych krajach UE.

W 2022 r. mieliśmy siódmy najgorszy wynik w Unii, jeśli chodzi o udział OZE w wytworzonej energii (16,9 proc. w porównaniu ze średnią unijną 23 proc.). Ma to coraz większy wpływ na polską gospodarkę. W przyszłym roku pierwsze spółki będą musiały przedstawić raporty ESG, uwzględniające m.in. ich wpływ na środowisko, zgodne z dyrektywą o sprawozdawczości przedsiębiorstw w zakresie zrównoważonego rozwoju (CSRD). Część firm już dziś raportuje swój ślad węglowy, starając się uwzględnić wielkość emisji wytwarzanych w całym łańcuchu wartości, w tym wynikających z działalności ich dostawców. Wysokoemisyjne spółki mogą mieć problem nie tylko ze znalezieniem kontrahentów, lecz także źródeł finansowania (np. 80 proc. inwestycji EBOR to tzw. zielone projekty). Jak ważny jest dostęp do zielonej energii, świadczy to, że był on jednym z warunków postawionych przez Intel przy planowaniu swojej wielomiliardowej inwestycji pod Wrocławiem. Z kolei we wtorek Orlen ogłosił, że w projekcie morskiej farmy wiatrowej Baltic Pipe zostanie wykorzystana stal z Belgii. Powód? Jest niskoemisyjna, powstaje niemal wyłącznie z surowca z recyklingu w piecach hutniczych zasilanych energią odnawialną.

Wyzwania dotyczące transformacji dotyczą wielu branż – nie tylko przemysłu i energetyki, lecz także rolnictwa, transportu czy ciepłownictwa. Jak zauważa dr Maćkowiak-Pandera, mimo że nie da się tego wszystkiego umieścić w jednym resorcie, to powinno powstać przynajmniej zaplecze analityczne rządu – Centrum Transformacji Energetycznej – które wspierałoby całą administrację we wdrażaniu regulacji dla szeroko pojętej transformacji. Pomogłoby to nie tylko w usystematyzowaniu wiedzy, lecz także w lepszym międzyresortowym zaplanowaniu strategii transformacji, na którą w najbliższych latach przeznaczymy ponad bilion złotych (m.in. z funduszy unijnych i wpływów z uprawnień do emisji CO2).

Potrzebny jest spójny przekaz rządu dotyczący celów i priorytetów, które chcemy realizować w ramach transformacji. Strategia musi jasno określać ścieżkę wygaszania górnictwa węgla kamiennego. Na razie z różnych resortów są wysyłane sprzeczne sygnały. W poniedziałek w Brukseli Urszula Zielińska, sekretarz stanu w resorcie klimatu, poparła cel redukcji emisji o 90 proc. do 2040 r. (później zaznaczyła, że nie jest to oficjalne stanowisko rządu). Za trzy tygodnie do Brukseli wybiera się natomiast Czarnecka, żeby walczyć o finansowanie dla polskich kopalń węgla kamiennego. Pieniądze są konieczne, by móc realizować postulaty z umowy społecznej, jaką z górnikami w maju 2021 r. zawarł jeszcze rząd Morawieckiego. Zgodnie z ustaleniami – z których Czarnecka się na razie nie wycofuje – część kopalń ma funkcjonować aż do 2049 r. ©℗