- Ustawy o legalizacji aborcji do 12. tygodnia i depenalizacji terminacji ciąży i tak staną na Sejmie w najbliższym czasie - mówi Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej, przewodnicząca Inicjatywy Polskiej.

Umowa koalicyjna jest…

…super, że jest. To dobry początek działania koalicji, ale…

Ale co?

Mało zapisów dotyczy praw kobiet. Szkoda, że znalazło się tu właściwie tylko in vitro. To w sumie jedyny duży konkret. Zabrakło liberalizacji ustawy aborcyjnej, która dla nas, Koalicji Obywatelskiej i Lewicy była priorytetem.

Coś jednak jest. Jak czytamy, chodzi o unieważnienie wyroku Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie.

Chcieliśmy konkretnego zapisu o liberalizacji aborcji. Ale ewidentnie opór panów z Trzeciej Drogi przeważył.

Mówią, że są za, ale chcą zobaczyć, o co dokładnie chodzi. Depenalizacja miałaby dotyczyć każdej sytuacji czy aborcji przy wadach płodu?

Oba projekty ustaw są gotowe. Szkoda, że nie zapoznali się z nimi. Chodzi o ogólną depenalizację.

Wróćmy do unieważnienia wyroku TK. Jak to traktować?

Chodzi zapewne o symboliczne bezpieczeństwo. Ale to za mało, bo oznacza powrót do zakazu aborcji w wersji sprzed 2020 r. I naprawdę szkoda, że panowie z Trzeciej Drogi nie mieli odwagi, by pójść do przodu. Jest jednak nadzieja, że nie zabraknie jej wśród posłanek z ich partii. Ustawy – ta wprowadzająca aborcję do 12. tygodnia i depenalizująca terminację – i tak staną na Sejmie w najbliższym czasie. Obiecaliśmy to i to zrobimy. I to będzie sprawdzian.

Liczyliście szable?

Trudno je liczyć, jak się ich jeszcze nie poznało. Testem będzie pierwsze głosowanie. Liczymy na odrobinę refleksji wśród polityków, którzy są w Sejmie dzięki wielkiej mobilizacji kobiet. A ta ma źródło w czarnych protestach i wyroku pseudo-TK, kiedy to w nas uderzono, w nasze prawa, bezpieczeństwo, poczucie godności. Polkom zwyczajnie należą się tak wywalczone prawa.

Wróćmy do unieważnienia wyroku. Co to znaczy?

To by oznaczało, że znajdujemy się w stanie prawnym sprzed wyroku TK, czyli nadal w sytuacji ograniczenia praw kobiet.

Jak to zrobić?

Można uznać orzeczenie TK z 2020 r. za nieważne ze względu na to, że decyzja nie była podejmowana zgodnie z prawem. Zresztą razem z Moniką Rosą i Katarzyną Lubnauer wielokrotnie składałyśmy wnioski o odsunięcie sędziów, którzy nie mieli prawa sądzić w tej sprawie – dublerów oraz polityków, jak posłanka Krystyna Pawłowicz, która najpierw wypowiadała się w tej sprawie jako polityczka, więc jej pogląd był znany, a potem jako sędzia. Zatem możliwość formalna jest: wyrok podjęty przez nieważny TK się nie liczy.

To decyzja należąca do Sejmu?

Mamy ekspertyzy prawne.

To byłby groźny precedens, podważający inne orzeczenia.

Niebezpieczna to jest śmierć kobiet w szpitalach. Ale to prawda: to nie jest idealne rozwiązanie i ten zapis – podejrzewam – nie należał do pomysłów KO.

Ale znalazł się w umowie i KO się pod tym podpisała.

Dlatego będziemy i tak działać po swojemu, bo to nie wiąże nam rąk. Nie jesteśmy zwolennikami powrotu do mniej ostrego, ale nadal zakazu aborcji. Jeszcze raz: złożymy ustawy o liberalizacji i depenalizacji.

Może przekonacie posłanki, ale prezydent i tak zawetuje ustawę. Może warto forsować rozwiązania, które są realne? Liczy się skuteczność.

W komisjach będziemy pracować nad ustawami. Może powstanie projekt bezpieczny, skuteczny i dla Trzeciej Drogi akceptowalny. Zobaczymy, czy prezydent go odrzuci.

W resorcie zdrowia są gotowe standardy dotyczące terminacji ciąży. Sięgniecie po nie?

Są w szufladzie wiceministry Katarzyny Sójki. Może trzeba je będzie z niej wyjąć, a potem przygotować rozporządzenie, w którym będzie zapis, że każdy ma je przestrzegać. Szczególnie jeżeli przesłanką do terminacji będzie zdrowie psychiczne kobiety. Każdy kroczek w dobrą stronę jest dobry, a rozporządzenie jest najszybszą metodą. To wyzwanie dla nowej ministry.

Czyli będzie nią kobieta?

Albo dla ministra. Nie wiem, proszę mnie nie łapać za feminatywy.

Trzecia Droga i PSL proponują referendum w tej sprawie.

Nie możemy wchodzić w plebiscyt na temat tego, czy kobieta jest człowiekiem. Liberalizacja to symbol, że Polki są ludźmi, Europejkami. Możemy jako kobiety decydować, czy prowadzić auto, iść na studia, więc jest oczywiste, że możemy też decydować, ile i kiedy chcemy mieć dzieci.

Była pani zła, że w umowie koalicyjnej nie ma jasno określonego stanowiska wobec aborcji ani obietnicy zmiany definicji gwałtu?

Byłam zła w trakcie kampanii, kiedy słyszałam, co panowie posłowie mówią na ten temat. To kwestia tak ich zacietrzewiająca, że miałam małe nadzieje.

Czyli temat kobiet i ich praw was dzieli.

Szczególnie kiedy panowie mają w tym zakresie tak dużo do powiedzenia. Uważają, że są ekspertami w tych sprawach. Ale nie są; dlatego tak wiele kobiet weszło do Sejmu. Są też nowe posłanki Trzeciej Drogi.

To panowie dyskutowali na ostatniej prostej o zapisach umowy.

A z Lewicy przyszło nawet dwóch: panowie Włodzimierz Czarzasty i Robert Biedroń. Co ja na to poradzę?

Z Koalicji Obywatelskiej też nie było kobiety.

Taki mamy statut: lider jest jeden.

Dlaczego definicja gwałtu budzi tyle emocji?

No właśnie, dlaczego? Nie rozumiem, dlaczego u osób, które nie są przemocowe, budzi się taka chęć obrony przemocowców i opresorów. Nie wiem, co się dzieje kulturowo, że uważają, że trzeba się wstawić za gwałcicielem i robić to jeszcze w sferze publicznej. Jeśli ktoś mówi, że najważniejsze jest bezpieczeństwo kobiet, to może niech to udowodni.

Zmiany definicji gwałtu w umowie nie ma, ale znalazło się znieczulenie dla rodzących. Tyle że to już istnieje. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci za znieczulenie na życzenie.

Tylko że to nie działa, kobiety go nie otrzymują. Brakuje anestezjologów. Trzeba to zmienić, np. dając uprawnienia pielęgniarce anestezjologicznej.

Kolejny punkt: nowoczesne standardy okołoporodowe. Co to jest?

Do kobiety powinna przyjść położna. Poinstruować, jak ćwiczyć, karmić.

Już są przepisy, które to umożliwają.

Tylko znowu nie ma ich realizacji. Będzie ustawa.

Badania prenatalne, które są w umowie, też już są finansowane przez NFZ.

Ale kobiety nie zawsze były na nie kierowane.

A co potem?

Rozprawienie się z luką płacową. W zamrażarce leży projekt opracowany przez Kongresu Kobiet. Zgłosiliśmy go jako KO. Mówi o tym, by na tych samych stanowiskach kobiety zarabiały tyle, ile mężczyźni. Trzeba wprowadzić mechanizm, który będzie wymuszał na firmach raportowanie, ile zarabiają pracownicy i pracownice.

Raportowanie do kogo?

Do szefa resortu rodziny i pracy. To nawiązanie do modelu obowiązującego w Islandii i Wielkiej Brytanii. Na Wyspach zaczęto od MSZ. Zauważono, że są tam znaczące różnice między kobietami a mężczyznami na stanowiskach dyplomatycznych. Wyszedł z tego skandal, gdy się okazało, że ambasadorki zarabiają ok. 20 proc. mniej niż ambasadorzy.

A co ze stanowiskiem pełnomocnika czy pełnomocniczki rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn?

Dotychczas tę funkcję pełniła Anna Schmidt. Nic nie robiła, a jej aktywność ograniczała się głównie do zaszczycania obecnością. Na pewno musi to być osoba, która zna i rozumie prawa kobiet. Nie mamy jeszcze ostatecznej decyzji, czy będzie w randze sekretarza stanu i w którym resorcie.

Dlaczego w umowie nie znalazł się zapis o alimentach natychmiastowych, tylko o potrzebie skutecznego egzekwowania alimentów?

Bo to wzbudza kontrowersje. Problem niealimentacji nie jest łatwy do rozwiązania. Za każdym razem, nawet wśród środowisk kobiecych, różne rozwiązania budzą obawy. Widać, że i teraz wzięły one górę. Nawet jeśli nad zapisami debatowała grupa mężczyzn, bez udziału kobiet, ekspertek. Moim zdaniem dopóki nie będzie się skutecznie ścigało alimenciarzy, żaden model prawny nie zda egzaminu. Jeśli nie będzie się powtarzało, że niepłacenie alimentów to okradanie własnego dziecka, jeśli nie będzie dobrych kampanii społecznych, zawsze znajdzie się cwaniak, który z przyzwoleniem otoczenia będzie próbował omijać przepisy.

W umowie koalicyjnej jest zgoda na zmiany w kodeksie karnym, by mowa nienawiści ze względu na tożsamość płciową i orientację seksualną była ścigana z urzędu. To wzbudziło mniejsze obiekcje niż zmiana definicji gwałtu?

Nawet konserwatyści z nowej koalicji zgadzają się, że mowa nienawiści jest zła. Bez porównania większe obawy wzbudzają w nich pomysły zmian dotyczących aborcji i gwałtu. Przecież każdy polityk, który mówi dziś, że chce powrotu do tego, co było, czyli stanu prawnego z ustawy o planowaniu rodziny sprzed wyroku TK, jest zwolennikiem zakazu aborcji. Ta ustawa zakazuje aborcji poza wąskimi wyjątkami. Ale jakkolwiek byśmy dziś nie narzekali, najważniejsze, że ta umowa koalicyjna jest. Bez niej bylibyśmy dalej z PiS. Owszem, źle się stało, że liderom Trzeciej Drogi zabrakło odwagi, by stanąć po stronie swoich wyborczyń. Ale liczę na to, że posłanki stamtąd mają świadomość, że do Sejmu dostały się dzięki głosom kobiet.

To jest presja? Pani też ją czuje?

Nie, bo ja wiem, że jestem w Sejmie dzięki kobietom, i od zawsze walczę o nasze prawa. Chciałabym, żeby panowie też w końcu poczuli tę presję. ©℗

Rozmawiały Klara Klinger i Paulina Nowosielska