Najprężniejsza z firm sprzedających w sieci recepty zaraz po tym, gdy zawisła nad nią groźba kary, zmieniła nazwę, adres, numer KRS. Prezes i nazwy stron internetowych pozostały te same. Praktyki – jak sprawdziliśmy – też.

Firma, którą rzecznik praw pacjenta zobowiązał do zaniechania naruszania zbiorowych praw pacjenta pod groźbą 500 tys. zł kary, nadal sprzedaje recepty bez konsultacji. Czy zapłaci wspomniane pół miliona złotych? Na razie skutecznie omija prawo: działa pod zmienioną nazwą i z nowym numerem KRS. Strona internetowa oferująca usługi pozostała ta sama, podobnie jak osoba prezesa. Gra w berka się opłaca. Tylko w dwóch ostatnich latach wytypowana przez RPP firma miała ok. 13,6 mln zł przychodów, a prezes wypłacał sobie milionowe dywidendy.

Według rzecznika praw pacjenta „sprzedaż” recept stanowi naruszenie zbiorowych praw pacjenta. Jego zdaniem dzieje się tak, gdy brak jest realnego badania, a do wystawienia recepty wystarczy opłacenie konsultacji. Dlatego zobowiązał on 11 podmiotów do natychmiastowego zaniechania praktyk.

Kara, nawet do pół miliona złotych, za niedostosowanie się do decyzji i recydywę okazała się motywująca. Ale nie do poprawy, tylko do kreatywności. Sprawdziliśmy. Jedna ze stron, którą kontrolował RPP, oferuje recepty za 59 zł. A na stronie wprost informuje, że kontakt z lekarzem może się odbyć, ale nie musi. Tak było w naszym przypadku: po wypełnieniu skromnej ankiety, podaniu danych osobowych i kontaktowych, wskazaniu nazwy leku i, co kluczowe, dokonaniu przelewu otrzymaliśmy receptę na silny lek przeciwbólowy.

Jak to możliwe? Wiele wskazuje na to, że podmioty znalazły sposób na unikanie odpowiedzialności przy niezmienionym modus operandi. Niedługo po ogłoszeniu decyzji RPP dotychczasowy prezes spółki powołał do życia nową. Adres strony się nie zmienił, jednak w regulaminie stron internetowych prowadzonych przez podmiot można przeczytać, że za usługę w postaci świadczeń zdrowotnych odpowiada już inna spółka. Z nowymi: nazwą, adresem, numerem KRS. Choć dotychczasowy prezes ze stanowiska nie zrezygnował. Co ważne, zmiana jest subtelna, bo dla potencjalnego klienta chcącego kupić receptę nic się nie zmienia, strona wygląda identycznie, podobnie jak ankieta. Zmiana ma jednak znaczenie w kontekście decyzji RPP.

Gra w ciuciubabkę za miliony

Według przepisów decyzja RPP może dotyczyć spółki, a nie prezesa czy strony internetowej. A więc nowa spółka to konieczność wydania nowej decyzji. – I tak zrobimy. Choć oczywiście może powstać natychmiast nowa spółka i zaczyna się zabawa w ciuciubabkę – tłumaczy nasz rozmówca z Biura Rzecznika Praw Pacjenta. RPP mówi, że wyda decyzję o naruszeniu zbiorowych praw pacjenta. – Ale dopóki nie zmienią się system i przepisy, to przypomina hydrę: w miejsce uciętej głowy wyrastają kolejne – przekonuje nasz rozmówca.

W przypadku spółki, o której mówimy, jest to dobre porównanie: jak wynika z danych w KRS, po otrzymaniu decyzji RPP właściciele założyli nie jedną nową, a dwie kolejne spółki. Każda z nich może prowadzić działalność tzw. receptomatową. Ich prezes ma 25 lat, a jedna z wcześniej założonych spółek, której też jest prezesem, miała przychody w ostatnich dwu latach w wysokości ok. 13 mln zł. On sam wypłacił sobie dywidendy – niemal 3 mln zł. Jak wynikało z naszego śledztwa, są prowadzone postępowania dotyczące oszukiwania pacjentów, którzy skarżyli się też na… brak recepty mimo opłaty.

Biznes bazujący na sprzedaży recept rozwinął się w 2020 r., gdy umożliwiono wystawianie zdalnych zwolnień oraz recept po telekonsultacji. Wtedy z nowych opcji skorzystały działające już w telemedycynie spółki, ale jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nowe. W sierpniu pisaliśmy, że wartość przychodów przeanalizowanych 15 największych firm w ostatnich dwóch latach sięgała niemal 200 mln zł.

Wielokrotnie prosiliśmy prezesa nowego-starego podmiotu prowadzącego w sieci sprzedaż recept o rozmowę i komentarz. W rozmowie telefonicznej zobowiązał się odpowiedzieć na pytania e-mailem. Jednak tego nie uczynił.

Mafie VAT-owskie

Prawnicy RPP rozważają złożenie sprawy do prokuratury. I uważają, że bez zmiany systemu i doprecyzowania, co to jest teleporada, są zmuszeni do walki z hydrą. My zapytaliśmy prawników, czy tego rodzaju unikanie konsekwencji dzięki zmianie spółki jest zgodne z prawem. Profesor Michał Jackowski, prawnik, ekspert w dziedzinie praw własności, nowych technologii, doradztwa podatkowego, nie uważa, by sytuacja była patowa. – Prawa nie można interpretować w sposób prowadzący do absurdu – podkreśla. A tak byłoby, gdyby RPP wszczynał kolejne postępowania wobec każdego nowo powstałego podmiotu. Jego zdaniem ta sytuacja nie różni się od tej, gdy mówimy o przeniesieniu przedsiębiorstwa z jednego podmiotu na drugi. Pozostaje zobowiązanie nałożone przez RPP do wprowadzenia zmian tak, by nie dochodziło do naruszania zbiorowych praw pacjenta. – Gdyby poszukać analogii, to tak, jakbyśmy się zdecydowali przyjąć spadek. Ze wszystkimi wynikającymi z tego korzyściami i zobowiązaniami – tłumaczy.

Mecenas Radosław Płonka zwraca uwagę, że wiele zależy od tego, na jakiej podstawie nowy podmiot wszedł w prawa właścicielskie serwisów internetowych. Czy były to sprzedaż, zbycie, czy przekształcenie spółki. Tylko w tym ostatnim przypadku prawa i obowiązki przechodzą z jednego podmiotu na drugi. Jak było, tego nie wiemy bez wglądu w dokumenty. – Można jednak zakładać, że zmiana wzięła się właśnie z chęci uniknięcia ciągłości. Nad czym ubolewam, bo nasuwa się myśl, że to jest robienie sobie żartów z prawa i przepisów – mówi. Zwraca uwagę, że aby sankcje były skuteczne, powinny im podlegać konkretne osoby. – Kara na osobę fizyczną, nie podmiot. Dlaczego? Bo kupić spółkę w internecie można w kilka minut za ok. 2 tys. zł. A jeśli w tym przypadku słyszymy, że doszło do naruszenia zbiorowych praw pacjenta, a sprawa dotyczy zdrowia publicznego, należy skutecznie procederem się zająć. Państwo potrafi być skuteczne, co udowodniło, walcząc z tzw. mafiami VAT-owskimi.

Odpowiedzialność osobista

Doktor Piotr Karlik, specjalista z zakresu postępowania karnego, skarbowego, gospodarczego oraz wykroczeniowego, ocenia, że to, nad czym należałoby się pochylić, to odpowiedzialność osobista osób decyzyjnych w strukturach obu podmiotów. Tym bardziej że łączy je ta sama osoba. – W mojej ocenie RPP mógłby złożyć zawiadomienie do prokuratury, by ta zajęła się sprawą – mówi. Wtóruje mu Anna Copp, adwokatka z Kancelarii Chmielniak Adwokaci, która uważa, że w ramach swoich kompetencji rzecznik praw pacjenta – oprócz samodzielnego prowadzenia działań – jest uprawniony do zwrócenia się o zbadanie sprawy lub jej części do właściwych organów, w szczególności organów nadzoru, prokuratury, kontroli państwowej, zawodowej lub społecznej, zgodnie z ich kompetencjami. W omawianym przypadku takie działania mogą się okazać uzasadnione. ©℗

RPP zobowiązał 11 podmiotów do natychmiastowego zaniechania praktyk