Urealnienie planów zwiększania liczby żołnierzy, mniej wydatków pozabudżetowych i przekazanie WOT pod kontrolę sztabu. To mogą być pierwsze kroki w resorcie obrony kierowanym przez PSL.

W nowym rządzie tworzonym przez Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Lewicę ministrem obrony najpewniej zostanie lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. – Tak, to jest przesądzone – potwierdza DGP jeden z polityków biorących udział w negocjacjach przyszłej koalicji. Na razie wciąż nie jest do końca ustalone, kto obejmie stanowiska wiceministrów, których w Ministerstwie Obrony jest obecnie trzech. Na giełdzie nazwisk pojawiają się m.in. wiceszef sejmowej komisji obrony narodowej, poseł Paweł Bejda (PSL) czy senator Mirosław Różański (Polska 2050), który do 2016 r. był dowódcą generalnym Wojska Polskiego. Ale to nie jest przesądzone. – Paweł Bejda chciałby zostać ministrem, ale tu problemem może się okazać to, że szef MON jest już z PSL – mówi nasz rozmówca. Jednocześnie trudno oczekiwać, by minister nie znał swoich potencjalnych zastępców. Z kolei Różańskiemu może zaszkodzić to, że jest emerytowanym wojskowym. Wiadomo też, że co najmniej jedno stanowisko wiceministra przypadnie PO.

Jakich decyzji można się spodziewać po nowym kierownictwie resortu? Choć to PSL, a nie Platforma Obywatelska będzie zawiadować, to jednak wciąż aktualne są słowa byłego ministra obrony Tomasza Siemoniaka, który jeszcze przed wyborami zapowiadał, że żadne zawarte kontrakty zbrojeniowe nie będą zrywane. – Ale my się im bardzo dokładnie przyjrzymy i jeśli będą niekorzystne, to będziemy je chcieli renegocjować – mówi nam jeden z doradców PSL w tematach obronnych.

Z kolei przy zawieraniu kolejnych umów na zakup uzbrojenia istotne będą dwie kwestie. – PSL poparło ustawę o obronie Ojczyzny, zakładającą zwiększenie budżetu na obronność do poziomu 3 proc. PKB. Postawiliśmy warunek, aby co najmniej połowa wydatków na modernizację techniczną Sił Zbrojnych trafiała do polskich zakładów. Wszyscy politycy PiS odrzucili jednak tę propozycję – wyjaśniał jeszcze przed wyborami Miłosz Motyka, rzecznik PSL. Teraz ten postulat może zostać wprowadzony w życie. Ale będzie to trudne, ponieważ najbardziej zaawansowane uzbrojenie, jak np. samoloty F-35 czy system przeciw rakietowy Patriot, są produkowane przez amerykańskich gigantów zbrojeniowych i to się nie zmieni. Druga kwestia dotyczy sposobu finansowania. – Nie zgadzamy się na zadłużanie państwa przez branie kredytów na poczet finansowania armii z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych (FWSZ). Bardziej jesteśmy skłonni poprzeć propozycję 4 proc. PKB na obronność, aby wydatki były pod kontrolą parlamentu, niż zezwalać na tworzenie funduszy poza budżetem – dodawał Motyka. Obecnie wydatki bud żetowe na obronność na poziomie minimum 3 proc. PKB są zapisane ustawowo, ale w 2023 r., przez finansowany głównie długiem FWSZ, sięgną one ok. 4 proc. PKB.

Jak będzie wyglądała rozbudowa armii? Przed wyborami politycy Trzeciej Drogi odżegnywali się od podawania konkretnej liczby docelowej żołnierzy i mówili, że to powinna być pochodna zadań, jakie przed siłami zbrojnymi stawiamy. Ponadto warto pamiętać, że właśnie Władysław Kosiniak-Kamysz już kilka lat temu mówił o potrzebie stworzenia piątej dywizji. Obecny resort obrony powołał pełnomocnika do jej utworzenia rok temu, ale na razie jest to głównie twór papierowy. Z kolei tydzień temu odchodzący minister Mariusz Błaszczak ogłosił utworzenie kolejnej, już szóstej dywizji, ale trudno oczekiwać, że nowy rząd potraktuje to poważnie. Rzeczywistość wygląda tak, że na razie nie mamy w pełni skompletowanych czterech dywizji, a piąta nawet nie jest jeszcze w powijakach.

To, co będzie istotne, to plany, by każda z dywizji stała się bardziej autonomiczna. By zrealizować ten cel, każda z nich ma zostać „wzmocniona Bazą Bezzałogowych Statków Powietrznych”, pułki przeciwlotnicze mają stać się brygadami przeciwlotniczymi, pułki artylerii mają urosnąć do poziomu brygad artylerii, a dodatkowo każda dywizja będzie miała swoją brygadę inżynieryjną oraz pułk logistyczny. To tak naprawdę oznacza, że PSL zgadza się z zawartymi ostatnio kontraktami, m.in. na systemy Wisła i Narew (obrona powietrzna), czy dużymi zakupami artylerii. To, czego można się spodziewać, to większe zakupy polskich armatohaubic Krab, a nie koreańskich K9.

Jeśli chodzi o zmiany organizacyjne, to – jak zapowiadał gen. Różański na przedwyborczym spotkaniu w Łowiczu – jedną z pierwszych decyzji nowego ministra powinno być podporządkowanie Wojsk Obrony Terytorialnej szefowi Sztabu Generalnego. Obecnie podlegają one bezpośrednio ministrowi, co trudno wytłumaczyć inaczej niż chęcią omijania szefa sztabu przez ministra. ©℗