Przedłużenie osłon dla gospodarstw domowych przed podwyżkami cen prądu może się znaleźć w umowie koalicyjnej, rozmowy mają być kontynuowane na początku tygodnia - wynika z informacji DGP.

Koalicyjne rozmowy toczą się dwutorowo. Z jednej strony dotyczą ustalenia programu, z drugiej - podziału tek w rządzie. I to, jak zapewnia lider KO Donald Tusk, jest już ustalone. “Nie dzwoń już więcej, Mateusz. Mamy już komplet ministrów”.

Według naszych informacji, w umowie koalicyjnej, oprócz podwyżek dla nauczycieli i budżetówki, zapisane zostanie przedłużenie obecnego mechanizmu osłon przed podwyżkami cen prądu. - Powinny być dopłaty państwa do rachunków za prąd, dlatego dotychczasowy model zostanie przedłużony na kolejny rok - mówi nam polityk koalicji. Inny z naszych rozmówców przekonuje jednak, że ostateczna decyzja w sprawie wpisania tej sprawy do umowy nie zapadła, choć jest prawdopodobna. - Na pewno nasza intencja jest jasna. Poziom cen dla gospodarstw domowych i samorządów miałby w 2024 r. być taki jak w tym roku lub zbliżony do niego, nie ma mowy o dużych podwyżkach - podkreśla. Do Urzędu Regulacji Energetyki spłynęły wnioski firm energetycznych o zatwierdzenie taryf na przyszły rok. Z piątkowego raportu Forum Energii wynika, że jeśli nie będzie osłon, to ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych mogą wzrosnąć w styczniu nawet o 68 proc. “Oznacza to dla przeciętnego gospodarstwa domowego zużywającego 2000 kWh wzrost rocznych kosztów o 1220 zł, czyli ok. 100 zł/mies. Dla gospodarstw domowych ze zelektryfikowanym ogrzewaniem, których zużycie energii elektrycznej może być o rząd wielkości wyższe, wzrost kosztów będzie bardziej dotkliwy – sięgnie nawet 2200 zł rocznie przy zużyciu 9000 kWh” - podkreśla Forum. Stąd decyzja koalicji. Pierwotnie osłony zakładały zamrożenie cen prądu dla gospodarstw domowych zużywających do 2 MWh na rok, 2,6 MWh w przypadku osób niepełnosprawnych i 3 MWh dla dużych rodzin. Ale w trakcie roku PiS podniósł je odpowiednio do 3 MWh i 4 MWh.

Co z kwotą wolną

Według rządowych szacunków, w tym roku koszt funkcjonowania ustawy o limitach zużycia prądu to ok. 17 mld zł, a ustawy o maksymalnych cenach prądu - 7,9 mld zł. To jeszcze nie znaczy, że przyszłoroczne koszty będą podobne, mogą wręcz okazać się istotnie niższe, w zależności od sytuacji rynkowej. Niemniej należy liczyć, że to wydatek kilku-kilkunastu miliardów złotych. A to może zmniejszyć motywację nowej koalicji rządowej do szybkiego wdrożenia kwoty wolnej 60 tys. zł, której koszt wyceniany jest na 40 mld zł (do tego deklarowana jest chęć zrekompensowania strat samorządom, w wysokości kilkunastu miliardów złotych). Tym bardziej, że w pierwszej kolejności nowy rząd chce jednak wprowadzić wspomniane podwyżki dla nauczycieli i budżetówki.

I choć część naszych rozmówców z KO twardo deklaruje, że wyższa kwota wolna od podatku zostanie szybko zrealizowana, to - jak wynika z naszych rozmów - przynajmniej na razie nie została wpisana do umowy koalicyjnej. - Takich decyzji jeszcze nie ma - zauważa nasz rozmówca zorientowany w negocjacjach.

Co z aborcją

W trakcie ustalania są także zapisy w umowie dotyczące tzw. kwestii światopoglądowych. W tym kontekście najczęściej wymienia się liberalizację prawa aborcyjnego i uwidaczniające się różnice pomiędzy koalicjantami. Na razie zgodzono się co do dekryminalizacji aborcji i pomocnictwa przy usunięciu niechcianej ciąży. W dalszym kroku co prawda mówi się o projekcie ustawy, który miałby zliberalizować obecne przepisy, tyle że KO mówi o wniesieniu projektu o legalnej aborcji do 12. tygodnia, a Trzecia Droga - o konieczności rozpisania referendum.

Co z rządem

Obok kwestii programowych toczą się rozmowy o podziale tek w rządzie i parlamencie. Mają ostatecznie zostać zamknięte po zakończeniu rozmów programowych. - Postępy są bardzo duże, nie ma zagrożenia, by nie zamknęły się w tym tygodniu, nie ma innego deadline'u poza tym, by wybrać marszałka w przyszłym tygodniu - podkreśla jeden z naszych rozmówców. Dodaje, że uzgodnione są kwestie władz parlamentu. Jak pisaliśmy wcześniej, w Sejmie i Senacie marszałkowie mają pełnić funkcje rotacyjnie. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu koalicja chce wybrać na marszałka Sejmu Szymona Hołownię, potem miałby go zastąpić Włodzimierz Czarzasty. W Senacie na marszałka ma zostać wybrana Małgorzata Kidawa-Błońska. Kto po niej - jeszcze nie wiadomo, bo Koalicja Obywatelska nie chce oddawać tej funkcji innym formacjom i zamiast tego forsuje wariant, w którym zasada rotacyjności na tym stanowisku dotyczyłaby tylko polityków KO.

W świetle ostatniego wpisu Donalda Tuska na portalu X wygląda też na to, że koalicja uzgodniła w końcu podział resortów i personalia. Jest jednak mało prawdopodobne, by Tusk ogłosił komplet informacji o nowym rządzie jutro w trakcie wizyty na wrocławskim Jagodnie (zwłaszcza, że będzie tam bez pozostałych liderów ugrupowań koalicyjnych, a kilka kwestii wciąż się waży), jednak ma poinformować przynajmniej o części szczegółów.

Jeśli chodzi o aspiracje koalicjantów, to Polska 2050 chciałaby resortu klimatu i środowiska oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w tym ostatnim przypadku KO wolałby wskazać szefa dyplomacji sama. - Ale Hołownia ma Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz, to dobra kandydatka, do tego kobieta - podkreśla nasza rozmówca z koalicji. Ludowcy aspirują do MON i wydaje się, że to pewnik, łącznie z funkcją wicepremiera dla Władysława Kosiniaka-Kamysza. Oprócz tego przedstawiciele ludowców mieliby kierować resortami rolnictwa i, być może, infrastruktury.

Drugim wicepremierem może zostać Krzysztof Gawkowski, dotychczasowy szef klubu Lewicy. On z kolei miałby tę funkcję łączyć z teką ministra cyfryzacji. Lewica aspiruje także do resortu Rozwoju i Technologii w skład którego wchodzi dział budownictwo na którym zależy jej politykom, chciałby także kierować resortem edukacji.

Jak twierdzi nasz rozmówca z KO, liczba przyszłych resortów powinna być podobna do obecnej (dziś jest ich 17). - Być może nawet będzie o 1-2 więcej, bo obiecaliśmy utworzenie resortu przemysłu, a Ministerstwo Edukacji i Nauki może być podzielone na edukację i szkolnictwo wyższe z uwagi na naciski środowisk akademickich - wskazuje rozmówca z KO. Generalnie podział resortów ma się opierać na funkcjonującej ustawie o działach administracji rządowej. KO obawia się, że jej nowelizacja mogłaby się spotkać z wetem prezydenta.