Każda lewica na świecie, o ile rządzi w kraju demokratycznym, dochodzi w końcu do momentu kłopotliwego, takiego, w którym coś trzeba przyoszczędzić. No, dawało się, ożywiało i pobudzało, a tu nagle wydatki państwa tak rozchodzą się z przychodami, że żadna magia księgowa nie pomoże.

Na miejsce ministra finansów fajnego jak Myszka Miki przychodzi taki, którego życiową pasją jest obcinanie dóbr służących narodowi. Gnębi naród, ten go nienawidzi, podobnie jak większość rządu i posłów. Zbliżają się wybory i zwykle minister oszczędniś znika. Tak, domyśliliście się, napiszę teraz, że PiS to polska lewica oraz że w roku wyborczym nie tylko minister finansów, ale właściwie cały rząd wydaje się inkarnacją Myszki Miki. Ale nie napiszę, że ten rok wyborczy będzie Tym Rokiem wyzwolenia opozycji spod władzy pisokupacyjnej, bo, Bogiem a prawdą, PiS wiele zrobił od 2015 r., by kolejne wybory wygrać.

W 2016 r. środowiska związane z PO wieszczyły szybki kres władzy PiS, która „szasta pieniędzmi”, rzecz jasna, nieodpowiedzialnie. Ten i ów oburzał się, że jego rodacy forsę z 500+ przepiją, bo taki naród mamy. W 2019 r. wzór z Sèvres ponurego ministra finansów, Jacek Rostowski, wypowiadał się już inaczej: „PiS tak się boi desperacko utraty władzy, że istnieje obawa, że będzie tak szastał pieniędzmi, że zagrozi fundamentom gospodarczym Polski” – z czego wynikało, że w poprzednich latach pisowcy nie szastali, a dopiero wisi nad Polską takie zagrożenie. W tym samym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” były minister finansów zarzucał Beacie Szydło, że dopiero teraz (!) wprowadza 500+ na pierwsze dziecko, a w ogóle socjalne projekty PiS zapowiedziane w piątce Kaczyńskiego są ukradzione z programu Platformy. Nie wypominam mu tamtych słów ze złośliwości. Po prostu w ostatnich miesiącach Rostowski ożywia narrację „zdrowych zasad ekonomii” przez PiS strzaskanych. Ponownie zatem słyszymy o inflacji, luce w budżecie i niechybnym załamaniu wszystkiego. Myślę podobnie jak Rostowski (nie ten z 2019 r., ten z 2023 r.) – wydatki rządu obliczone tak, by przynosiły szczęście Polsce i dawały PiS rządy, są przesadzone, pobudzanie gospodarki stale tym samym sposobem musi napotkać tamę i chyba właśnie napotyka. Czy ludzie z PO są dla mnie bardziej wiarygodni w sprawach gospodarczych? W złym momencie bronili zasad, które PiS obalił, potem zaczęli krytykować PiS za niedostatek wydatków socjalnych, by w finale przedwyborczym a to szydzić z rządu za pisinflację, a to krytykować ten sam rząd za powolność w wystrzeleniu na orbitę 800+.

Jarosław Kaczyński w ciągu kilku lat zapędził głównego rywala w kozi róg. Dzieje reformy sądownictwa to historia smutnej porażki, światło polskiej edukacji przygasło, chamówa w spółkach Skarbu Państwa wyciska łzy z oczu każdego patrioty, programy mieszkaniowe są tylko prezentacjami w powerpoincie. Ale w kwestii stosunków społecznych rząd Kaczyńskiego zrealizował podstawowe zasady europejskiej, powojennej lewicy. Dla wielu osób biorących udział w internetowej wymianie refleksji politycznych słowo „lewica” stanowi poręczną obelgę lub synonim pojęcia komuny. Prawda jest inna. Czy się komuś podoba, czy nie, stara socjalna lewica przebudowała demokratyczną Europę bądź u władzy będąc, bądź na nią wpływając, czasami w taktycznych sojuszach z partiami komunistycznymi, ale częściej w ideowym starciu z komunistami. PiS wypełnił u nas misję, którą w Anglii realizowała Partia Pracy, we Francji realizowali radykałowie, w Niemczech – socjaldemokraci. Nie jestem sympatykiem tej drogi, wolę drogę samodzielności, podoba mi się osławione „Zmień pracę, weź kredyt” itd. Czemu mam jednak negować, że przez osiem lat PiS wlewa forsę i wlewa, ludzie mają pracę, gospodarka nie pada. Rządzi nami wlewica... No, szkoda, ale wlewa z sukcesem, taka jest prawda.

Niestety, kiedy PiS dochodził w 2015 r. do władzy, to koalicja PO-PSL-TVN niewiele uwagi poświęciła analizie, dużo pomstowaniu. Donald Tusk, przyjechawszy na białym koniu z Europy, też prochu nie wymyśla. Jego przesłanie jest proste: z Kaczyńskim wygramy, chaotycznie miotając złośliwości, a po wygranej się zobaczy, co będzie. No to konia z rzędem temu, kto przewidzi, czy po wygranej będą wlewać, czy wylewać. Po przegranej to akurat wiadomo: będą zalewać. ©Ⓟ