Szkoda, że Senat odrzuca nowelę ws. komisji ds. badania rosyjskich wpływów, oznacza to, że nie jest zainteresowany wypolerowaniem tej ustawy w takiej formule, aby była jak najlepsza, tylko zainteresowany jest rozniecaniem niesnasek politycznych - ocenił w piątek w radiu Zet szef BPM Marcin Przydacz.

Senat podjął w piątek uchwałę o odrzuceniu powstałej z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy nowelizacji ustawy ws. powołania komisji ds. badania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo Polski. Teraz do decyzji Senatu będzie musiał ustosunkować się Sejm, który odrzuca stanowisko Senatu bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.

Przydacz pytany w piątek w radiu Zet o stanowisko Senatu ocenił, iż szkoda, iż Senat odrzuca tę nowelę. "Oznacza to, że nie jest zainteresowany wypolerowaniem tej ustawy w takiej formule, aby była ona jak najlepsza, tylko jest zainteresowany rozniecaniem pewnych niesnasek politycznych" - powiedział szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.

Według niego, ta komisja ma na celu "transparencję, pełną przejrzystość i odarcie polskiej polityki z różnego rodzaju wpływów rosyjskich, które z niewiadomych przyczyn miałyby nie dotykać Polski"

"Przez ostatnie dekady wszyscy się zgadzamy, że wpływy rosyjskie były obecne w Niemczech i w innych państwach regionu. Tylko Polska miałaby być zupełnie impregnowana na te wpływy. Zwłaszcza w poprzednich latach, wtedy kiedy koalicja PO-PSL podpisywała długoletnie umowy na gaz, kiedy mówiono, że chcą dialogu z Rosją taką jaka ona jest" - powiedział szef BPM.

31 maja weszła w życie - powstała z inicjatywy PiS - ustawa o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022, którą prezydent podpisał kilka dni wcześniej, zapowiadając jednocześnie skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. 2 czerwca Andrzej Duda skierował do Sejmu projekt nowelizacji ustawy, która została przyjęta przez Izbę w połowie czerwca.

Zgodnie z nowelą, w komisji ds. badania wpływów rosyjskich nie będą mogli zasiadać parlamentarzyści, znoszone są środki zaradcze zapisane w obecnej ustawie (to m.in. zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat), a głównym przedmiotem stwierdzenia komisji będzie uznanie, że dana osoba nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym; odwołanie od decyzji komisji ma być kierowane do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Podczas senackiej debaty, senator sprawozdawca Aleksander Pociej (KO) mówił, że nie wiadomo dlaczego prezydent wniósł projekt nowelizacji, tuż po tym jak podpisał ustawę ws. powołania komisji. Senator KO przedstawił cały szereg zarzutów pod adresem noweli, przede wszystkim brak - jak mówił - definicji, co to oznacza, że ktoś działał pod wpływem rosyjskim. Argumentował, że komisja może każdemu przypisać takie działanie. "Ta komisja może sobie orzekać dowolnie" - powiedział Pociej.

Podkreślał, że podczas prac w komisjach eksperci, a także Rzecznik Praw Obywatelskich nie zostawili na tym projekcie suchej nitki. Według Pocieja, ustawa o komisji ds badania rosyjskich wpływów "nie mieści się w żadnym kontekście normalnego funkcjonowania państwa i łamie wszelkie możliwe standardy państwa demokratycznego". Senator KO podkreślał, że w polskim porządku prawnym jest odpowiedni instrument, a jest nim sejmowa komisja śledcza. (PAP)

autor: Edyta Roś

ero/ mok/