Apteki będą miały wyższe marże, a polskie leki nie będą promowane na liście preparatów dla seniorów – m.in. takie zmiany znalazły się w najnowszej wersji projektu ustawy refundacyjnej.

Niewykluczone, że regulacjami zajmie się jutro rząd. Byłby to finał trwających od półtora roku negocjacji. Poza wyższymi marżami aptek i hurtowni oraz regulacjami dotyczącymi listy leków 75 plus w projekcie wykasowano zapisy o zakazie negocjacji przed końcem patentów; pozostały natomiast te o uelastycznieniu programów lekowych. Z informacji DGP wynika, że dzięki tym modyfikacjom ustawa refundacyjna ma szanse na przyjęcie przez rząd. Chodzi o projekt, który reguluje rynek obrotu lekami wartego ponad 20 mld zł.

Zwrot akcji

Historia z projektem przypomina film akcji. Choć zwrotów jest tyle, że przestały zaskakiwać. Reguły całego rynku zostały ustanowione w 2012 r. Od tego czasu jest mowa o konieczności zmian. Jednak wywołuje to opór przede wszystkim firm farmaceutycznych, w które zapisy uderzają. Efekt? Każdy kolejny minister zdrowia w którymś momencie ponosił porażkę. Nad obecną wersją ustawy prace trwały już niemal półtora roku, a projekt w bardzo okrojonej wersji miał w kwietniu trafić do rządu. Nie trafił, a posłowie PiS mówili, że nawet jak dojdzie do Sejmu, to są marne szanse na przyjęcie. Ale zostawili uchylone drzwi: jak projekt zostanie okrojony z rzeczy, które budzą kontrowersje, to może się zgodzą. W zeszłym tygodniu zaczęła się runda spotkań resortu z uczestnikami rynku. Nikt nie chce komentować, co ustalono. Jednak z naszych informacji wynika, że wiceministrowi zdrowia Maciejowi Miłkowskiemu, który opiekuje się projektem, udało się dojść do porozumienia z częścią zainteresowanych.

Cena za ustawę

Ale kosztem niektórych zapisów. Przede wszystkim zadowoleni – i jako jedyni mówiący już o tym głośno – są przedstawiciele środowiska aptek i hurtowni. Przede wszystkim minister zgodził się na podniesienie marży na leki (chodzi o zarobki aptek na sprzedaży leków refundowanych, to pozostanie bez wpływu na cenę leków dla pacjentów). Ta jest stała i określa ją wzór ustalony w 2011 r. Obecna propozycja nie była satysfakcjonująca, ale po zeszłotygodniowych rozmowach jest zgoda, żeby były wyższe. – Jesteśmy zadowoleni, jeśli ministerstwo wprowadzi zapisy, które ustnie obiecało – mówi DGP Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Będzie też marża minimalna – 50 gr dla hurtowni i limit w wysokości 150 zł dla leków do sprzedaży aptecznej; przy najdroższych lekach idących do szpitali, m.in. do programów lekowych, miałaby wynosić 2 tys. zł.

Z NFZ, a nie z budżetu państwa

Są też zmiany w dyżurach aptek nocnych – wprowadzenie obowiązku dyżuru to była nowość. Spór dotyczy szczegółów. Ministerstwo Zdrowia uległo resortowi finansów i godzi się, żeby je finansować nie z budżetu państwa, jak było początkowo planowane, ale z budżetu NFZ.

Zmiany są także na rynku leków, i to duże. Jak wynika ze wstępnych rozmów, resort zdrowia zrezygnował z wywołującego kłótnię artykułu (art. 11 ust. 1a), który mówił o negocjacjach dotyczących refundacji dla firm produkujących generyki (czyli zamienniki oryginalnych leków). Resort chciał, żeby siadać do rozmów już po wygaśnięciu patentu na leki oryginalne. Firmy protestowały, zarzucając ministerstwu, że chce „pozbawić pacjentów szybszego dostępu do tańszych leków”. Zaś resort przekonywał, że w ten sposób producenci chcą zyskać dłuższy czas na negocjacje. I nie będą mieć motywacji do szybkiego zakończenia rozmów. A tym samym resort traci też formę presji na obniżenie cen.

Chybiona promocja

Wypaść ma także cały zapis dotyczący „promocji” leków produkowanych w Polsce (art. 37 ust. 2d). Jednym z pomysłów było to, aby na listę bezpłatnych leków dla seniorów miały w pierwszej kolejności wchodzić polskie leki. A dopiero w sytuacji problemu z dostępnością miały być wpuszczane inne. Przeciw temu protestowali sami producenci krajowych leków, przekonując, że to skróciłoby radykalnie listę. Minister Miłkowski zapowiedział, że zapis z projektu zostanie usunięty. I nie będzie żadnych ograniczeń w zależności od miejsca produkcji leków.

Bez zmian natomiast mają pozostać m.in. zapisy o programach lekowych. Jak niedawno opisywaliśmy w DGP, problem polega na tym, że dostęp do kosztownego leczenia może być ograniczony w związku z konkurencją firm. MZ chce uelastycznić formułę, dając sobie możliwość zmiany treści programu bez obowiązku konsultacji z producentami preparatów będących w programie. Infarma (reprezentująca firmy innowacyjne) zwraca uwagę, że „jest to rozwiązanie paraliżujące prawa strony i uzgodnienia refundacyjne, które przecież co do zasady odnoszą się do obliczeń populacji chorych. Jest to także rodzaj zmiany z urzędu, bez zgody wnioskodawcy”. Będą się zgadzać na uczestnictwo w programie, nie mając pojęcia, jak będzie ostatecznie wyglądał.

Uchylone drzwi

Ministerstwo chce też pozostawić zapisy, przeciw którym protestuje z kolei Polmed (reprezentujący środowisko producentów wyrobów medycznych), dotyczące możliwości wprowadzania negocjacji takich jak przy lekach na produkty używane w procedurach szpitalnych. Wiceminister zdrowia tłumaczy, że procedurą zostaną objęte tylko niektóre drogie wyroby medyczne, a zwiększenie pozycji negocjacyjnej da możliwość, aby jak największa grupa pacjentów mogła korzystać z technologicznie zaawansowanych wyrobów. Producenci uważają, że wprowadzenie sztywnych cen może się odbić nie tylko na firmach, lecz także rykoszetem na pacjentach.

Czy takie zmiany wystarczą, żeby ustawa przeszła? – Szansa jest – mówi DGP przewodniczący komisji zdrowia Tomasz Latos. Ale od razu zaznacza: „Proszę spojrzeć, jaki jest napięty program i ile jest nowych ustaw, a jak mało mamy czasu”. I podkreśla, że jeszcze nie widział projektu. Więc klamka jeszcze nie zapadła. ©℗