Pracujemy też nad rozwiązaniem likwidującym składkę zdrowotną w obecnym kształcie i finansującym ochronę zdrowia przez budżet państwa z podatków – mówi Standerski, dyrektor legislacji Nowej Lewicy.

Nasz dzisiejszy sondaż pokazuje, że wygra się transferami, a wy pokazujecie rozwiązania usprawniające rolę państwa albo pobudzające inwestycje. Czy to nie przepis na porażkę?

Wyniki tego sondażu to odzwierciedlenie smutnego obrazu polityki publicznej ostatnich lat. Ludzie widzą, jak wygląda polityka rządu PiS, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, gdy na każdy problem odpowiedzią są dopłaty, a nie systemowe rozwiązania. Ten sondaż dowodzi braku wiary w większą sprawczość rządu niż kolejne dopłaty.

Czyli Polska transferowa to nie wasz model?

Pieniądze dla obywateli są ważne, ale muszą być wpisane w modelowe rozwiązania. Dla przykładu, świadczenie 500 plus powinno być włączone w pakiet świadczeń społecznych, mieć swoją coroczną waloryzację i być bardziej celowane, w tym z określonymi progami dochodowymi.

Takie transfery bez kryterium dochodowego istnieją w podobnej formie w wielu innych krajach.

Tylko że np. Kindergeld w Niemczech jest częścią całej polityki społeczno-rodzinnej rządu federalnego i stanowi spójną całość z innymi świadczeniami. Poza tym uzupełniane jest to działaniami w zakresie opieki żłobkowej czy programu asystencji osób starszych.

U nas takie działania też są stopniowo wprowadzane.

Program Maluch Plus jest rocznym programem, który ministerstwo ogłosi albo nie. Także program asystencji osobistej każdego roku może być ogłoszony albo nie. Za dużo w tym wszystkim uznaniowości. Widać to także teraz, przy powracającej dyskusji o waloryzacji 500 plus.

500 plus jest relatywnie drogim programem. Waloryzacja jeszcze podwyższy te koszty.

Jeśli inflacja zrobi swoje, to realna wartość 500 plus zejdzie w ciągu kilku lat do ok. 200 zł. Już w tym roku wartość tego świadczenia to realnie jakieś 280 zł. Trzeba przyjąć wskaźnik waloryzacji 500 plus, wpisać to do ustawy z innymi świadczeniami, włączyć je w cały system i przestać opowiadać, że to program prodemograficzny.

Dlaczego przedsiębiorca czy osoba na działalności miałaby na was zagłosować?

Bo nasze rozwiązania dostrzegają główne problemy w aktywności gospodarczej w Polsce. Rząd może wprowadzać kolejne programy dla przedsiębiorców lub zmieniać system podatkowy, ale jeśli nie wyzwoli się energii inwestycyjnej, przedsiębiorcy nie będą mieli zamówień. Widzieliśmy to na przykładzie branży budowlanej. Dlatego my idziemy w kierunku polityki proinwestycyjnej, działań, które zwiększą udział inwestycji z 16 do 25 proc. PKB. Dziś konsumpcja przestaje być podstawą naszego wzrostu gospodarczego, trzeba postawić na inwestycje. I na to są środki z KPO, do których od 3 lat nie mamy dostępu.

Macie propozycje niezwiązane z KPO?

Nasze pomysły tak czy inaczej wiążą się ze środkami unijnymi. Stawiamy mocno na energię i infrastrukturę energetyczną. Chcemy wprowadzić narodowy program ponownej elektryfikacji. Dziś prezes Obajtek mówi o SMR-ach, a wszyscy zapominają, że ten prąd trzeba będzie jakoś dostarczyć do gospodarstw domowych i do firm. A w dużej części nasze sieci energetyczne pochodzą z ubiegłego wieku i nie są wystarczająco wydajne. Może wzrośnie nam udział OZE, pojawi się energia atomowa, a jednocześnie będziemy mieli black outy. Dlatego proponujemy powszechny program elektryfikacji. Poza funduszami UE chcemy 100 proc. środków z ETS przeznaczyć na rozwój OZE.

Nie będzie dziury budżetowej, którą dziś łata się właśnie częścią wpływów z ETS?

Trzeba doprowadzić do konsolidacji finansów publicznych, co zresztą zapowiedział premier Morawiecki, choć wcześniej robił coś zupełnie przeciwnego. A to musi być sprzęgnięte z pobudzeniem inwestycji przy pomocy środków unijnych. Im więcej inwestycji ze środków unijnych, tym mniejsze wydatki krajowe.

Jaka powinna wyglądać ta konsolidacja?

Trzeba poddać parlamentarnej kontroli wszystkie fundusze pozabudżetowe, by były ujmowane w ustawie budżetowej i za każdym razem, gdy rząd chce przekazać jakieś środki, była potrzebna zgoda co najmniej komisji sejmowych.

A co z podatkami?

Mówimy też o uporządkowaniu systemu podatkowego. Proponujemy ustawę o podatku od dochodów osobistych oraz w przedsiębiorstwach. Pracujemy też nad rozwiązaniem likwidującym składkę zdrowotną w obecnym kształcie i finansującym ochronę zdrowia przez budżet państwa z podatków. Dziś składka jest de facto podatkiem, a skoro tak, to co to za podatek, który jest płacony jednakowo przez wszystkich, gdzie nie ma kwoty wolnej? Dziś na komisję zdrowia przychodzi szef NFZ, mówi o planie finansowym i nic z tym nie można zrobić. A minister zdrowia dokonuje sztuczek księgowych w ustalaniu procentów PKB na zdrowie.

Jak wyobrażacie sobie system podatkowy po nowemu?

W tej chwili na stole mamy co najmniej dwie możliwości, które należy przedyskutować. Jedna z nich jest z sukcesem stosowana w Niemczech, czyli podatek progresywny, dostosowany do każdego podatnika. Stawka rośnie liniowo wraz z wyższym wynagrodzeniem, nie ma sytuacji, że wpada się w kolejne progi.

Pachnie to jednolitą daniną, o której kiedyś mówiła PO, a swego czasu PiS.

Wszystkie te propozycje nie miały wewnętrznego poparcia politycznego, ale to może zadziałać, bo jest bardziej sprawiedliwe i dostosowane do indywidualnych zarobków. Może też zwiększyć przychody budżetowe.

Jaka powinna być najwyższa stawka PIT?

To kwestia do przedyskutowania. W Europie jest kilkanaście przykładów państw, gdzie najwyższa stawka dla milionerów typu Obajtek wynosi ponad 40 proc. i te systemy działają bez problemu. Z kolei dla najmniej zarabiających stawka powinna zaczynać się od zera, wliczając w to składkę zdrowotną. Nie może być tak, że od razu ktoś wpada w próg 12 proc. podatku. Stawka powinna zaczynać się od zera i rosnąć wraz z dochodami.

A drugie rozwiązanie?

To kwestia zwiększenia „szczeblowości” systemu podatkowego. W przypadku CIT Nowa Lewica mówi różnicowaniu małych firm i wielkich korporacji, w zależności od ich przychodów i dochodów. Te pierwsze płaciłyby CIT do 9%, a te drugie – progresywny od 9%. Jesteśmy oczywiście otwarci na dyskusję nad szczegółami.

Proponujecie Ministerstwo Mieszkalnictwa. Dlaczego? Czy to nie będzie mnożenie bytów.

Mieszkalnictwo jest dziś traktowane jak gorący kartofel. Zajmować się tym miał min. Adamczyk - nie wyszło, teraz spadło to na min. Budę. A problem nadal nie został rozwiązany. Uważamy, że to powinien być resort z odpowiednim przełożeniem politycznym, że nie będzie dodatkowym wagonikiem w pociągu, którego kierujący ma inne priorytety. W taki sposób uda się zrealizować nasz program budowy 300 tysięcy mieszkań na tani wynajem.

A czy wasze pomysły nie idą w poprzek innym partiom opozycyjnym, gdzie dyskusja ogniskuje się wokół babciowego i kredytu 0 czy 1,5 proc.?

Cieszę się, że inne partie przedstawiają inne pomysły niż my. To dobrze, że zaczynamy mówić o tych propozycjach i dostrzegać różnice. Osobiście zamiast babciowego wolałbym te środki przeznaczyć na budowę 900 żłobków rocznie. Dziś do żłobków wchodzi ⅙ kwalifikujących się dzieci, w Danii - ¾. Będę szczęśliwy, jeśli na posiedzeniu przyszłego rządu będzie dyskusja – wprowadzić babciowe czy budować żłobki. Dzisiejszego rządu nie stać na takie dyskusje.

rozmawiali: Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak