Przy wszystkich fundamentalnych różnicach między PiS-em a opozycją dziś łączy je próba odzyskania politycznej inicjatywy po problemach z ostatnich tygodni. Dla PiS to kwestia zboża, dla opozycji – niesnaski między ugrupowaniami i niepewność, w jakim szyku pójdą do wyborów.

Rząd proponuje kolejną tarczę, tym razem rolniczą. Problem, który nabrzmiewał od końca zeszłego roku, ma być uleczony zestawem działań, które z jednej strony polegają na kolejnych transferach (jak gwarantowana cena pszenicy czy dopłaty do nawozów), z drugiej – zamknięciu granicy przed ukraińską żywnością (więcej o tym na stronie obok).

Dla Donalda Tuska receptą ma być mobilizacja wyborców opozycji wokół PO. Służyć ma temu zwołana na rocznicę wyborów 4 czerwca manifestacja w Warszawie – zwołana tweetem jako inicjatywa lidera Platformy, a nie wspólny gest liderów ugrupowań anty-PiS, co ma pokazać, kto jest liderem.

„Dopaść Tuska”

W swoim weekendowym tweecie lider PO nawiązał też do pomysłu PiS powołania specjalnej komisji, mającej zbadać wpływy rosyjskie na polską politykę energetyczną w ostatnich latach. W pewnym momencie wydawało się nawet, że komisja podzieli losy innych pisowskich projektów próbujących korygować konstytucję. Miała zresztą zacząć działać już trzy miesiące temu, ale jak słyszymy w PiS, „Ziobro w tym trochę przeszkadzał”. Tym razem nie przeszkadzał, a ustawa trafi do Senatu. Szef tamtejszej komisji ustawodawczej senator Krzysztof Kwiatkowski jest przekonany o niekonstytucyjności komisji. – W ustawie przekazano kompetencje sądowe do ciała, które nie ma charakteru sądowego – zauważa. Wiele wskazuje na to, że opozycja zbojkotuje jej prace, nie kierując do niej swoich polityków. Ale PiS to nie zniechęca. – My zgłosimy obiektywne osoby z zewnątrz i poradzimy sobie bez opozycji. Niewskazanie kandydatów będzie przyznaniem się Tuska do winy – przekonuje osoba z rządu. Słyszymy też, że komisja ma działać w dwóch trybach. Wpierw będzie to faza analityczna, której zwieńczeniem ma być przygotowanie raportu (z publikacją 17 września). Następnie komisja miałaby przejść do fazy operacyjnej, a więc wszczynać postępowania w zakresie unieważniania decyzji administracyjnych czy wnoszenia spraw do sądów. I właśnie na tym etapie może się pojawić pokusa czasowego pozbawienia Donalda Tuska praw publicznych, co zablokowałoby jego start w wyborach. Jeśli nie uda się w tej kadencji, to nic straconego – z zapowiedzi polityków PiS wynika, że komisji nie obejmie zasada tzw. dyskontynuacji, co umożliwi kontynuowanie jej prac także po wyborach.

Wyborcza oferta

Z kolei PiS, zanim wyjdzie z kolejnymi propozycjami programowymi, co jest planowane na maj i czerwiec, dopina ustawy, które mają pokazać realizację obietnic wyborczych od początku tegorocznej kampanii. Kilka ustaw przyjętych na ostatnim posiedzeniu to już typowo wyborcza oferta. To ustawa o dodatku emerytalnym dla sołtysów, co zapowiedział Mateusz Morawiecki z okazji dnia sołtysa, czy ustawa o kredycie mieszkaniowym 2 proc. W obu przypadkach głosował za nimi niemal cały Sejm, więc jeśli chodzi o uchwalenie ustaw, to PiS ma teoretycznie z górki, za to opozycja – mocno pod górkę. Może zgłaszać własne pomysły na wyborczych wiecach czy w formie projektów obywatelskich, które co najwyżej przejdą I czytanie, natomiast w Sejmie, przy tym układzie sił, może tylko popierać pomysły PiS, by nie być oskarżona o blokowanie dobrych dla wyborców pomysłów.

Wewnętrzna opozycja

Jednocześnie piątkowe głosowania pokazują, że PiS łatwiej sobie radzi z opozycją niż z własnymi koalicjantami. Po pierwsze, przepadła ustawa o jakości w ochronie zdrowia (więcej na stronie obok) – do obalenia weta Senatu PiS zabrakło jednego głosu. Po drugie, ziobryści otwarcie podważyli sojusz PiS z Pawłem Kukizem. W pierwszej kolejności nie poparli ustawy o referendum lokalnym, a sam projekt opisali jako „rzępolenie i trzy akordy, darcie mordy”. Taki jawny sprzeciw ziobrystów przeciwko ustawie, na której z różnych względów może zależeć ich większemu koalicjantowi, nie jest żadną nowością. Politycy Solidarnej Polski nierzadko wynajdują sobie projekty, przy których głosowaniu mogą – mniej lub bardziej spektakularnie – odróżnić się od PiS. Ale tym razem podbili stawkę, bo temat ustawy referendalnej skleili z głośną sprawą przekazania przez premiera kwoty 4 mln zł na fundację Pawła Kukiza, mającą ideę referendów promować. Ziobryści głośno domagają się tego, czego opozycja – czyli by Kukiz pieniądze zwrócił. I znów – niby nic nowego, ot kolejna szpila Zbigniewa Ziobry wbita Mateuszowi Morawieckiemu. Ale te wszystkie działania to jawne podważenie sojuszu PiS z Kukizem, który daje dziś Zjednoczonej Prawicy pewność w głosowaniach. W efekcie stanowiska ziobrystów ustawa w ogóle nie została poddana pod głosowanie. To także sygnał, że wciąż nie ma zgody ziobrystów na ustawę o sędziach pokoju, na którą Kukiz umówił się z prezydentem i wokół której PiS ostatnio zagęścił ruchy (niedawno intensywnie nad projektem pracowała podkomisja sejmowa z udziałem przedstawicieli prezydenta). PiS jednak ma niewątpliwą przewagę nad ziobrystami – to jego prezes układa listy wyborcze. ©℗