Partia rządząca, przy okazji uruchamiania nowej perspektywy unijnej, stworzyła mechanizm, który pozwoli jej finansować np. kampanijne wyjazdy bez narażenia się Komisji Europejskiej.

Chodzi o Fundusz Rozwoju Regionalnego (FRR), utworzony na podstawie ustawy z kwietnia ub.r. o zasadach realizacji zadań finansowanych ze środków europejskich w perspektywie finansowej 2021–2027.

Dysponentem jest minister właściwy do spraw rozwoju regionalnego, a jego obsługę bankową zapewnia Bank Gospodarstwa Krajowego. Ustawa ogólnikowo stwierdza, że środki funduszu przeznacza się na realizację „zadań polegających na wsparciu działań w zakresie organizacji lub promocji inicjatyw służących promowaniu społeczno-gospodarczego, regionalnego i przestrzennego rozwoju kraju, rozwoju społeczności lokalnych lub wzmacnianiu społeczeństwa obywatelskiego”.

Łatwiej zapraszać

FRR ma kilka źródeł zasilania. Przede wszystkim to odsetki od źle wykorzystanych i zwróconych eurofunduszy (wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem, z naruszeniem procedur, pobrane nienależnie lub w nadmiernej wysokości). Do tego dochodzi m.in. możliwość przekazania dotacji z budżetu państwa czy pozyskania „innych wpływów”.

Jak informuje nas Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR), trwają prace nad uruchomieniem pierwszych naborów i konkursów. Plan finansowy funduszu na ten to ok. 5 mln zł, jednak w ostatnim tygodniu marca stan funduszu wynosił już ok. 29 mln zł.

Z czego wynika ten rozjazd? – Fundusz był do tej pory zasilany głównie wpływami z odsetek od źle wydanych i zwróconych przez beneficjentów eurofunduszy. Trudno było oszacować, jaka będzie skala tych nieprawidłowości – tłumaczy osoba z rządu.

Resort funduszy informuje, że dotychczas nie uruchomiono środków z funduszu. – W 2023 r. planowane jest uruchomienie zarówno procedury naboru, jak i konkursu. Planowana jest również realizacja projektów własnych MFiPR – słyszymy.

BGK, czyli operator funduszu, sprawy nie komentuje. Bank Gospodarstwa Krajowego prowadzi obsługę bankową Funduszu Rozwoju Regionalnego na zasadach określonych w umowie z dysponentem funduszu, czyli Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej.

– Ponieważ BGK jest bankiem państwowym, do działalności którego stosuje się przepisy ustawy – Prawo bankowe, to wszystkie czynności bankowe podlegają tajemnicy bankowej – odpowiada Anna Tkocz z biura komunikacji BGK.

Przy tak ogólnikowo skonstruowanych zasadach wydatkowania środków z EFFR pojawiają się obawy o to, czemu nowy fundusz ma służyć. Z zaskakująco szczerą odpowiedzią przychodzi nasz rozmówca z rządu. – To autorski pomysł, by w łatwy i szybki sposób finansować wyjazdy kampanijne czy eventy działaczy PiS – twierdzi rozmówca DGP.

Prawo i Sprawiedliwość kładzie olbrzymi, dużo większy niż inne ugrupowania nacisk na bezpośrednią kampanię w terenie. Już widać wzmożoną aktywność terenową polityków PiS czy opozycji. Ci pierwsi nierzadko korzystają na tym, że są członkami rządu i w związku z tym ich wizyty w okręgach, z których zamierzają na jesieni startować, traktowane są jako wizyty służbowe, a więc finansowane przez ich resorty.

W terenie organizowane są spotkania, konferencje prasowe czy inne wydarzenia związane np. z otwieraniem nowych inwestycji. W tej kadencji PiS uruchomiło Program Inwestycji Strategicznych na inwestycje lokalne. Wiele z nich będzie oddawanych w najbliższych miesiącach. I tak jak rząd lubił się wcześniej pokazywać z kartonowymi czekami na inwestycje, tak teraz tym bardziej hucznie może obchodzić ich oddanie, a pieniądze z funduszu mogą służyć właśnie w tym celu.

– W maju lub czerwcu wznowimy kampanię „Rządowe Inwestycje Blisko Ludzi”. Z kolei w wakacje i we wrześniu będziemy mieli istny wysyp inwestycji z Programu Inwestycji Strategicznych, bo tak się poukładały harmonogramy oddawania tych projektów – mówi kolejna osoba z rządu. Tego typu spotkania, z punktu widzenia skuteczności kampanii, mają jeszcze jedną zaletę: ponieważ nie są to stricte imprezy partyjne, to łatwiej na nie zapraszać mieszkańców czy liderów opinii na danym terenie, którzy na typowy partyjny wiec wcale by nie poszli.

Brukseli nic do tego

Pytanie jednak, czy w związku z tym, że fundusz w jakiejś mierze dotyczy funduszy unijnych, to Bruksela nie będzie miała z tym problemu. Wygląda jednak na to, że PiS stworzył instrument, który uchroni go przed koniecznością składania wyjaśnień np. Komisji Europejskiej. – Odsetki od źle wydanych i zwróconych eurofunduszy są dochodem Skarbu Państwa. Tak więc Brukseli nic do tego – zaznacza nasz rządowy rozmówca.

Czy będzie mogła zareagować Państwowa Komisja Wyborcza? Od naszego rozmówcy zaangażowanego w organizację wyborów w Polsce słyszymy, że możliwość reakcji jest co prawda ograniczona, ale nie jest też tak, że PKW jest kompletnie bezradna w takich sytuacjach. – PKW i Krajowe Biuro Wyborcze mogą kontrolować tylko wydatki poczynione przez komitety wyborcze, i to dzieje się po wyborach. Ale jeśli zostanie stwierdzone, że były jakieś wydatki kampanijne poza oficjalnym obiegiem, to można je przypisać komitetowi z zastrzeżeniem, że to były nieprawidłowo wydane pieniądze. Skutkiem tego może być potem odrzucenie sprawozdania finansowego komitetu – mówi rozmówca DGP.

Politycy opozycji, słysząc od nas o planach PiS, mają obawy, czy FRR w praktyce nie okaże się dodatkowym funduszem wyborczym dla partii rządzącej. – Cechą funduszy europejskich powinna być transparentność. Ten nowy fundusz, z którego finansowane może być właściwie wszystko, brzmi trochę jak próba wykorzystania luk prawnych, by zrobić interes na funduszach europejskich – komentuje Jan Olbrycht, europoseł PO. ©℗

Drobny remont w dużym rządzie

Choć Henryk Kowalczyk przestał być ministrem rolnictwa, to w gabinecie Mateusza Morawieckiego przybyło ministrów, a nie ubyło. Kowalczyk zachował stanowisko wicepremiera, a dodatkowo przejął od Jacka Sasina kierowanie Komitetem Ekonomicznym Rady Ministrów. W resorcie zastąpił go Robert Telus, dotąd szef sejmowej komisji rolnictwa. Z kolei Janusz Cieszyński zajmujący się sprawami cyfryzacji został awansowany na ministra konstytucyjnego. Nie ma jednak pewności, czy cyfryzacja zostanie wyodrębniona jako oddzielny resort. Po zmianach rząd składa się z premiera i aż 26 ministrów, z czego 4 jest w randze wicepremiera. ©℗

GO, TŻ