Obrona Jana Pawła II i aborcja – uchwały, projekty ustaw, referenda. Partie wiedzą, że tematy światopoglądowe są nieodzowne w kampaniach. Zaprzęgają więc speców i liczą na polaryzację wyborców.

Do wojny w Ukrainie i wysokiej inflacji Polacy nieco przywykli. Dziś emocje rozpala temat stosunku papieża Jana Pawła II do pedofilii w Kościele (na kanwie reportażu TVN24). PiS momentalnie go zagospodarował. W Sejmie przeforsował uchwałę broniącą papieża Polaka, czym wprawił w zakłopotanie opozycję, która zagłosowała niejednolicie w tej sprawie. Na 2 kwietnia środowiska prawicowe szykują Marsz Papieski, do uczestnictwa w którym aktywnie namawiają politycy PiS.

Jak wybory, to i aborcja

Kluczowym wydarzeniem w kontekście sporów światopoglądowych może być też wyrok, jaki zapadł w tym tygodniu. Aktywistka Justyna Wydrzyńska została uznana przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie za winną udzielenia pomocy w dokonaniu aborcji. Kobieta wysłała tabletki poronne ciężarnej, która poprosiła o pomoc w usunięciu ciąży; dostała osiem miesięcy prac społecznych po 30 godzin miesięcznie.

Dziś liberalizacja prawa aborcyjnego to postulat już nie tylko lewicy, lecz także PO. Z kolei Polska 2050 i PSL proponują w tej sprawie referendum, co umożliwia im niezajmowanie stanowiska (choć jednocześnie Władysław Kosiniak-Kamysz deklaruje, że przygotują projekt ustawy wdrażający wynik takiego plebiscytu). Kolejnym istotnym tematem jest in vitro. PiS zlikwidował dofinansowanie takich zabiegów. Teraz sytuację chce zmienić PO, która przygotowała obywatelski projekt ustawy w tej sprawie. Zebrała pod nim 300 tys. podpisów i lada chwila ma on trafić do Sejmu.

Kwestia proporcji

– Niezależnie od zapowiedzi, o czym będzie dana kampania, zawsze pojawiają się w niej wątki ekonomiczne czy właśnie światopoglądowe. Pytanie jest tylko o proporcje – tłumaczy prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW. – Inflacja to trudny temat dla jednej i drugiej strony sporu, bo nikt nie ma jasnej recepty, jak ją zwalczyć. Dlatego prościej jest dyskutować np. o Karolu Wojtyle czy aborcji, bo tu można się w prosty sposób odróżnić od innych, w dodatku każdy ma wyrobione zdanie, w przeciwieństwie do bardziej skomplikowanych tematów, takich jak system podatkowy – wskazuje ekspert. Jego zdaniem najgorzej w tej dyskusji światopoglądowej mają partie środka, bo nie mogą pójść w żadną skrajność, tak jak robi to prawica, która inwestuje sporo sił i środków do obrony papieża, czy lewica, która chce usuwać patronat Jana Pawła II z przestrzeni publicznej.

To, jakie tematy mogą ponieść daną partię w kampanii, jest skrupulatnie badane. Z naszych ustaleń wynika, że na początku tego roku obóz rządowy zlecił szeroko zakrojony sondaż dotyczący m.in. struktury elektoratów i możliwych przepływów pomiędzy partiami. Wnioski? Na przykład wyborcy PiS dobrze przyjęliby odpuszczenie sporu z Brukselą o sądy, byle tylko dostać środki z KPO. Taki ruch mógłby jednocześnie zdemobilizować część wyborców drugiej strony. Mobilizacji własnego elektoratu miałyby pomóc opowieści o Polsce w UE, która walczy o swoje interesy i dlatego jest karana, jak również przywoływanie tego, że PiS obniżył podatki.

Emocje zawsze górą

W minionych kampaniach również pojawiały się istotne wątki światopoglądowe. W 2019 r. zaczęło się od deklaracji Warszawy w sprawie LGBT+, do czego PiS dołożył nadinterpretację zaleceń WHO dotyczących edukacji seksualnej dzieci. To przerodziło się w podnoszone przez PiS hasło zagrożenia seksualizacją dzieci i straszenie ideologią LGBT, czego efektem było przyjmowanie nawet przez część samorządów uchwał w obronie rodziny lub o przeciwdziałaniu „ideologii LGBT”. Potem były one uchylane przez sądy lub samorządy same się z nich wycofały, gdy się okazało, że może to zagrażać otrzymaniu środków z UE (sam rząd rozesłał prośbę o „analizę i weryfikację” treści tych uchwał).

Z kolei opozycja, wykorzystując skonfliktowanie PiS z Brukselą, starała się narzucić narrację o tym, że PiS dąży do polexitu, co okazało się dla PiS bardzo niekorzystne. Oba wątki były istotne w kampanii europejskiej, parlamentarnej, ale też prezydenckiej.

W 2005 r., po tym jak się rozpadło SLD, partie idące do wyborów, takie jak PiS czy PO, łączyło hasło gruntowej przebudowy państwa. W myśl tej narracji Polska postkomunistyczna miała być zastąpiona przez nową IV RP, ale gdy kampania przerodziła się w pojedynek PO z PiS, w debacie zaczął dominować zupełnie inny podział na Polskę solidarną – czyli PiS, oraz liberalną – czyli PO. Tego typu podział narzucał PiS, co ostatecznie otworzyło mu po wyborach drogę do uzyskania większości dzięki poparciu LPR i Samoobrony. Wtedy też Lech Kaczyński przedstawił swoją „ofertę dla lewicy”.

A jak było w sprawie aborcji? – Zaczęło się od wyborów 1989 r., gdy departament III MSW zwalczający opozycję przygotowywał zestawy pytań, które wyborcy mieli zadawać kandydatom Solidarności. Tam były np. pytania o aborcję, bo wiedziano, że Solidarność jest podzielona w tej kwestii. Bywały też dyskusje o karze śmierci, do której do dziś niektórzy wracają – podkreśla prof. Antoni Dudek.

Jednak od momentu, gdy zapanował tzw. kompromis aborcyjny, zmiany w prawie jako postulat kampanijny pojawiały się w zasadzie jedynie w partiach lewicowych lub po drugiej stronie politycznej sceny wśród mocno konserwatywnych wyborców. Ani dla PO, ani dla PiS nie był to temat wygodny do wzięcia na polityczne sztandary. Sytuację zmieniło orzeczenie TK z 2020 r., które zaostrzyło obowiązujące prawo, co przywróciło temat na polityczną agendę. PiS od momentu wyroku TK nie jest w stanie wrócić do poprzednich poziomów notowań w sondażach. Przed wyrokiem ugrupowanie rządzące mogło pochwalić się średnim poparciem rzędu 40 proc., po wyroku TK – aż do dziś – poparcie to oscyluje w granicach 30–35 proc. ©℗

rozmowa

Oś podziału to sól polityki

Na ile w kampaniach politycznych istotne są tematy ideologiczne?

Często słyszymy, że w kampanii najważniejsze są gospodarka czy sprawy społeczne, ale to kwestie ideologiczne rozgrzewają elektoraty do czerwoności. Często podchodzi się do nich na zasadzie: znowu się kłócą o jakieś nieważne sprawy. Ale one wyborców zajmują, nie jest prawdą, że oni nie lubią kłótni w polityce. Tematy ideologiczne budują tożsamość, mówią ludziom, kim naprawdę są, a kim nie chcą być. To bardzo widoczne w przypadku elektoratu PiS; podobnie jest w przypadku innych prawicowych elektoratów. Punktem odniesienia jest przesuwanie się Polski coraz bardziej w stronę Europy. Bo umówmy się: PiS jest niby antyeuropejski, ale robi sporo rzeczy, które proponuje Unia, choć na użytek wewnętrzny gra w grę pt. „Mamy swoją własną opowieść i tożsamość”. Do tego tematy ideologiczne najbardziej się nadają, bo najbardziej angażują.

Dla części wyborców na pewno, ale PiS w 2019 r. wygrał, zdobywając ponad 8 mln głosów. Pewnie nie da się wykreować takiego przekazu emocjonalnego, żeby zahaczył o wszystkich wyborców, zapewne spora część wyborców kieruje się innymi kryteriami.

Ale proszę zobaczyć, jak duży potencjał mobilizacyjny mają kwestie związane z Unią Europejską czy z Niemcami – czym ostatnio grał PiS. W polityce najważniejsze są czytelne osie podziału i wizja wroga. PiS robi wszystko, żeby pokazać siebie jako partię arcypolską, a jednocześnie wszystkim innym polskości odmawia. PiS robi politykę psychoterapeutyczną, mówi Polakom: „Co prawda Polska znajduje się w niesprzyjającym otoczeniu, są silniejsi od nas, ale tak naprawdę my się obronimy i będziemy realizowali swoją politykę”. I ludzie tej psychoterapii potrzebują.

Jak temu się można przeciwstawić w kampanii – znaleźć jakąś receptę na narzuconą narrację politycznego adwersarza czy budować własne narracje i podziały?

Oś podziału to sól polityki. W 2007 r. przedstawiałem pewien koncept marketingowy liderowi jednej z największych partii. On powiedział, że wszystko pięknie, tylko nie ma osi podziału, a to jest clou polityki. Tak naprawdę to trzeba znaleźć taką linię, która angażuje krwiste emocje. Jak się ją znajdzie, to ma się wygraną w kieszeni.

Czego się możemy spodziewać w tej kampanii?

Sporów może nie na linii Polska–UE, ale Polska–konkretne państwa, że wspomnę o sierpniu i wrześniu 2022 r. i konflikcie z Niemcami. On już teraz nie będzie tak silny, jak PiS by się spodziewał, bo ostatecznie musieli pójść na pewne koncesje względem Niemiec. Ale proszę zobaczyć, jak szybko wykreowali w wakacje, że Niemcy dybią na Polaków. To było przemyślane i stało się jasną osią podziału. Zresztą robiłem wówczas dla PiS badania pod ten koncept.

Jak powinna reagować na to opozycja?

Opozycja cały czas gra swoje, pt. „My jesteśmy Europejczykami, reprezentujemy tak naprawdę cywilizację i lepszy sort Polaków”. Wszyscy od nich chcą programów, a oni de facto mówią Polakom: „Głosujcie na Platformę, bo będziecie należeć do lepszego towarzystwa”. To bardzo często ludziom wystarcza, żeby poczuć, że są lepsi.

W tej kampanii gdzieś przewijają się aborcja, in vitro, teraz Jan Paweł II – które tematy zagrają?

Problem opozycji polega na tym, że mówią coś o aborcji, czy jak teraz o Janie Pawle II, ale jednocześnie bardzo często wpychają w ręce PiS znaczną część elektoratu.

To dlatego Hołownia czy Kosiniak-Kamysz nie mówią, co sądzą o aborcji, ale proponują referendum?

To klasyczny unik. Trochę też widać, że lewica np. przestała tak mocno, jak do niedawna, podchodzić do tematu aborcyjnego, poszli bardziej w sprawy socjalne. ©℗

Rozmawiał Grzegorz Osiecki