Pracownicy urzędów wojewódzkich dostaną dodatkowe podwyżki. Pieniądze mają pochodzić z resortu spraw wewnętrznych i administracji i doprowadzić do zatrzymania fali odejść specjalistów.

W korpusie służby cywilnej rozpoczęły się wypłaty tegorocznych podwyżek. Płace wzrosną o 7,8 proc. W niektórych urzędach wyrównania od stycznia zostały już wypłacone, a w innych ma to nastąpić w najbliższych dniach. Urzędnicy i tak są zbulwersowani wysokością wzrostu płac i cały czas domagają się 20-proc. podwyżki. Premier nie wyklucza, że ekstra pieniądze pojawią się bliżej jesieni, ale nie będzie to z pewnością satysfakcjonująca kwota. W efekcie niskie płace skutkują odpływem z urzędów specjalistów.
Najbardziej skuteczni w walce o podwyżki, i to od kilku lat, są pracownicy urzędów wojewódzkich. Wojewodowie albo sami związkowcy są w stanie przekonać Pawła Szefernakera, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, że doświadczonych urzędników w terenie można zatrzymać tylko ekstrapieniędzmi. Zdaniem ekspertów podział środków i ewentualne podwyżki powinny trafić do osób na stanowiskach, które są najbardziej niezbędne do funkcjonowania urzędów, a także zagrożone odejściem z urzędu.

Dzielą pieniądze

Z informacji, do których dotarł DGP, na dodatkowe podwyżki w najbliższym czasie mogą liczyć specjaliści zatrudniani u wojewodów. Pieniądze, które wygospodarował resort spraw wewnętrznych i administracji, wynoszą ok. 40 mln zł. W korespondencji Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego kierowanej do pracowników i związków zawodowych jest zawarta informacja, że wkrótce trafią do nich dodatkowe środki na podwyżki w wysokości 8,5 mln zł. Grzegorz Kowal, dyrektor biura wojewody, w piśmie zaznaczył, że do jutra związkowcy muszą wypracować i uzgodnić model podziału tych pieniędzy z uwzględnieniem intencji i oczekiwań MSWiA. Zastrzegł, że w przeciwnym wypadku fundusze nie zostaną uruchomione. Do kujawsko-pomorskiego urzędu trafi nieco ponad 2 mln zł. Ministerstwu zależy, aby te pieniądze przeznaczone były na wzrost płac specjalistów i tych osób, które mogą w każdej chwili odejść z urzędu, a jednocześnie posiadają cenne kwalifikacje niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania administracji.
- Szczerze mówiąc, wielu specjalistów już poodchodziło. W ostatnich tygodniach z księgowości wypowiedzenie złożyły trzy osoby, w tym wicedyrektor. Nie wiem, jak ten dział będzie funkcjonował - mówi Robert Barabasz, przewodniczący „Solidarności” w urzędzie wojewódzkim w Łodzi.
- Oczywiście każde dodatkowe pieniądze się nam przydadzą i z pewnością dadzą do myślenia kolejnym, którzy chcieliby odejść do pracy np. w prywatnych firmach - dodaje.
Elżbieta Kurzępa, szefowa NSZZ „Solidarność” w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim, w rozmowie z DGP potwierdza, że również prowadzi rozmowy z dyrektorem generalnym w sprawie dodatkowych podwyżek.
- Zamierzamy jednak wystąpić do premiera i MSWiA z zapytaniem, dlaczego pieniądze, jakie trafią do poszczególnych urzędów, są zróżnicowane. Tego nie rozumiemy, bo wszędzie są specjaliści, którzy zarabiają mało - dodaje.
Podwyżki dla urzędów wojewódzkich i instytucji im podległym poza centralnymi podwyżkami były też wypłacane w ubiegłym roku z wyrównaniem od lipca. Wtedy średnio na jednego pracownika przypadło ok. 500 zł brutto. Jeszcze wcześniej, bo w październiku, z wyrównaniem od września do urzędników trafiło 500 zł netto. Dyrektorzy generalni podzielili te środki między urzędnikami według kompetencji i kwalifikacji oraz stażu pracy.
- Oczywiście nie była to zasada, że każdy otrzymuje po 500 zł, ale najczęściej pieniądze były dzielone w podobny sposób - mówi Robert Barabasz.
Według niego środki, które obecnie są do podziału, również sprawią, że średnio do jednego pracownika może trafić nawet kilkaset złotych ekstrapodwyżki.

Pracują nad kolejnymi

Z uwagi, że jesienią tego roku są wybory parlamentarne, budżetówka ma nadzieję, że na 7,8 proc. się nie skończy. Premier przyznał, że postara się, żeby wzrost był wyższy, ale nie podał żadnych konkretów. W tej sprawie przy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów działa specjalny zespół. W jego skład wchodzą urzędnicy i członkowie związkowej Solidarności.
O ile trudna sytuacja jest w urzędach terenowych, o tyle w przypadku urzędów centralnych, w tym ministerstw, płace są znacznie wyższe. Ze sprawozdania szefa służby cywilnej wynika, że średnie płace w niektórych resortach przekraczają już magiczną kwotę 10 tys. zł brutto. Oferty pracy na stanowisku głównego specjalisty w poszczególnych ministerstwach rzadko jednak przekraczają 7 tys. zł
- Nie dziwi mnie polityka resortu spraw wewnętrznych i administracji, któremu podlegają wojewodowie, że szuka w rezerwach środków na podwyżki dla osób zatrudnionych w terenie. Tam płace są wciąż dużo niższe niż w urzędach centralnych, a ich konkurowanie z rynkiem jest wręcz niemożliwe - przyznaje dr Jakub Szmit, ekspert ds. administracji państwowej z Uniwersytetu Gdańskiego.
Jego zdaniem urzędnicy, którzy posiadają doświadczenie i unikalne kwalifikacje, powinni zarabiać dobrze, bo inaczej ich brak może doprowadzić do paraliżu funkcjonowania administracji. Takie wnioski od dyrektorów generalnych pojawiają się co jakiś czas w sprawozdaniu szefa służby cywilnej dotyczącym działania urzędów.
- Dodatkowe pieniądze na podwyżki dla urzędów, w których zarobki są wciąż bardzo niskie, są właściwym kierunkiem - przyznaje prof. dr hab. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej.
- Trzeba pamiętać, że nie wszędzie działają związki, które mogą przypilnować właściwego podziału środków. Dlatego wypłacenie takiego wyrównania powinno być poprzedzone rzetelnym audytem i ponownym wartościowaniem poszczególnych stanowisk - dodaje.
DGP zapytał MSWiA o dodatkowe fundusze na podwyżki dla urzędów wojewódzkich i o zasady naliczania środków. Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi do czasu zamknięcia wydania. Więcej w poniedziałkowym wydaniu DGP. ©℗
Płace w budżetówce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe