W 2016 r. Jarosław Kaczyński mówił, że jest gotów „zaakceptować zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego”, jeżeli taka będzie cena za wdrożenie jego wizji Polski. Dziś chodzi mu już tylko o zachowanie wpływów po zbliżającej się porażce.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski rozchodzi się w szwach. Koalicja gnije, w szeregach partyjnych trwa bezpardonowa walka o wpływy, a liderzy najwyraźniej przygotowują się do wyborczej porażki. Ich działania prowadzą nie tylko do wstrzymania miliardów euro unijnych funduszy. Podminowują także bezpieczeństwo państwa.
Nie ma w powyższym wstępie cienia przesady. Zacznijmy od pieniędzy. Nawet jeśli do Polski ostatecznie popłyną fundusze na realizację Krajowego Planu Odbudowy oraz te przyznane nam z polityki spójności, to straty odczuwamy już teraz. Rodzą je niepewność i niewielkie nadzieje na szybką zmianę sytuacji – a także kary naliczane nam za niewykonywanie wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Pozostało
81%
treści
Reklama