Koalicja Obywatelska i Lewica złożyły w ubiegłym tygodniu wspólny projekt zmian w ustawach o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o Sądzie Najwyższym sądownictwie, który ma umożliwić wykonanie werdyktów Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Złożony w Sejmie projekt prezydenta Andrzeja Dudy noweli ustawy o Sądzie Najwyższym przewiduje likwidację Izby Dyscyplinarnej SN. Projekt klubu PiS zakłada przekazanie rozstrzygania spraw dyscyplinarnych sędziów Sądowi Najwyższemu jako całości i pozostawienie Izbie Dyscyplinarnej tego sądu rozpatrywanie spraw innych zawodów prawniczych.

O projekcie KO i Lewicy PAP rozmawiała z wiceprzewodniczącą sejmowej Komisji Sprawiedliwości Kamilą Gasiuk-Pihowicz (KO).

PAP: Opozycyjne kluby KO i Lewicy wraz z organizacjami społecznymi proponują najdalej idącą zmianę w strukturze wymiaru sprawiedliwości. Wasz projekt, w przeciwieństwie do prezydenckiego i posłów PiS, reguluję kwestię Krajowej Rady Sądownictwa.

Kamila Gasiuk-Pihowicz: Obecna neoKRS została powołana niezgodnie z konstytucją, co zostało stwierdzone w szeregu orzeczeń NSA, Sądu Najwyższego i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Można powiedzieć, że ta neoKRS powoduje, że cały system wymiaru sprawiedliwości jest zainfekowany. Projekt, który złożyliśmy w lasce marszałkowskiej jest odpowiedzią na apel organizacji pozarządowych.

Firmowany jest przez Porozumienie dla Praworządności i został przygotowany przez organizację sędziów "Iustitia". Składa się z trzech filarów. Po pierwsze zajmuje się jądrem ciemności, czyli upolitycznioną Krajową Radą Sądownictwa. Po drugie daje przyzwoity, sensowny model odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów, przygotowany przez ekspertów - adwokatów, radców prawnych i sędziów. Po trzecie daje odpowiedź na pytania, co z neosędziami i z wyrokami wydawanymi przez nich.

PAP: Czy według waszego projektu Sejm już w ogóle nie będzie partycypować w wyborze członków KRS?

K.G.-P.: Polska konstytucja mówi bardzo jasno: Sejm ma prawo wybrać czterech członków KRS, Senat ma prawo wybrać dwóch, 15 członków KRS jest przedstawicielami środowiska sędziowskiego i przez to środowisko musi być wybierane. Ta idea znajduje poparcie w szeregu dokumentów takich eksperckich ciał jak chociażby Komisja Wenecka.

My, szanując polską konstytucję i szanując tę rekomendację, wprowadzamy takie rozwiązanie. Proponujemy zarazem szereg zmian w stosunku do wcześniejszego wyboru sędziów. Bardziej go demokratyzujemy, stawiamy na to, żeby do KRS trafiało więcej sędziów niższych instancji. Demokratyzujemy tę procedurę w taki sposób, że każdy sędzia będzie miał głos. Można powiedzieć, że ta "15" będzie wybierana w wyborach powszechnych w środowisku sędziowskim. Także robimy ukłon w stronę obywateli, proponujemy powołanie Rady Społecznej przy KRS.

PAP: Drugi element projektu polega na likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN i przywróceniu rzeczników dyscypliny w sądach na różnych szczeblach?

K.G.-P.: Tak, przywróceni będą rzecznicy dyscyplinarni. Obecna procedura dyscyplinarna jest niezgodna z podstawowymi standardami. Nie zapewnia nawet praw procesowych sędziom. Nawet za komuny nie było tak, że mógł się odbyć proces, podczas którego nie był obecny adwokat czy podsądny. Tymczasem procedura dyscyplinarna przewidziana przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę zakładała, że postępowanie mogło się toczyć podczas nieusprawiedliwionej nieobecności obwinionego i jego adwokata. My proponujemy zmianę struktury odpowiedzialności dyscyplinarnej, ale i przywrócenie podstawowych zasad.

PAP: A co dalej z sędziami, którzy wchodzą w skład Izby Dyscyplinarnej SN?

K.G.-P.: Mówimy bardzo jasno. Osoby wybrane przez upolitycznioną neoKRS, czyli ci neosędziowie są wybrani z wadą prawną. Muszą wrócić tam skąd przyszli. Przy czym nie chcemy kwestionowania ich orzeczeń, bo obywatele już i tak dużo wycierpieli na skutek działań obecnej władzy. Nie możemy przerzucać na nich dodatkowych obciążeń czy problemów. Zostają te możliwości, które były dotąd - zawsze można było wystąpić o wyłączenie sędziego lub zastosować zwyczajny lub nadzwyczajny środek zaskarżenia.

Jeśli chodzi o sędziów Izby Dyscyplinarnej, mieliśmy do czynienia z absurdalną procedurą ich powoływania, kwestionowaną nie tylko przez TSUE, ale i na gruncie prawa polskiego. Tu sytuacja jest więc jasna - to nie są sędziowie. Z tym wiąże się jeszcze jedna konsekwencja. Kwestia konieczności zwrotu przez tych sędziów środków, które otrzymali z tytułu wynagrodzenia. Będą jednak zobowiązani do zwrotu tylko korzyści z bezprawia. Czyli tego, co otrzymali ponad swoje poprzednie wynagrodzenie. Trzeba pamiętać, że ci sędziowie zarabiali około 40 procent więcej, niż normalni sędziowie. To były zarobki rzędu 40 tysięcy złotych i to za bezprawne, służalcze wobec władzy działania.

PAP: Czy nie zostanie to jednak uznane za przejaw działania prawa wstecz? Odbieranie praw nabytych?

K.G.-P.: Wychodzimy z założenia, ugruntowanego w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, że chronione są prawa słusznie nabyte. Ci ludzie mieli pełną świadomość tego, że nabywają te prawa w sposób bezprawny, że działają w sposób niezgodny z prawem. Każdy obywatel jest zobowiązany do działania zgodnie z prawem, a tu mamy do czynienia z osobami, które aspirowały do statusu sędziego. W ich przypadku znajomość prawa jest warunkiem podstawowym. Startowanie w niekonstytucyjnych konkursach na stanowiska sędziowskie nie może być akceptowane.

PAP: Rozumiem, że jednym z głównych celów projektu jest odzyskanie przez Polskę dostępu do unijnych środków z Funduszu Odbudowy?

K.G.-P.: Tak. Jest to projekt, który daje szanse na uruchomienie środków unijnych. Projekt wykonuje wyroki TSUE i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Trzeba pamiętać, że przeciwko Polsce zasądzanych jest coraz więcej odszkodowań w związku z wyrokami, wydawanymi przez niewłaściwych sędziów. Kierując się poczuciem odpowiedzialności chcieliśmy zaproponować rozwiązanie, które przywróci praworządność w Polsce, a jednocześnie ustabilizuje tę sytuację. Nie będzie narażało obywateli na kwestionowanie ich wyroków. Przywróci ciągłość i pewność obrotu.

PAP: Ale podobnie motywowany jest projekt prezydencki i projekt posłów PiS...

K.G.-P.: Ale tylko nasz projekt dotyka sedna problemu, jądra ciemności, czyli upolitycznionej KRS. Żaden inny projekt - prezydencki czy pana posła Marka Asta - nie dotyka tej sprawy. Pozwolę sobie na obrazowe porównanie. To tak jakby mieć śmierdzącego, gnijącego trupa w szafie i próbować zapalić świeczkę, albo kadzidełko, by zutylizować smród. Tymczasem dopóki nie weźmie się tego trupa i nie zakopie na cmentarzu najbardziej szkodliwych pomysłów PiS, problem nie zostanie rozwiązany. Odpolitycznienie KRS, nowy system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów oraz przepisy przejściowe, regulujące kwestie neosędziów i wydanych przez nich wyroków - to warunki minimum.

PAP: Są chyba jednak małe szanse, by ten projekt został uchwalony w tej kadencji. Czy zostanie wniesiony po wyborach w przypadku zwycięstwa opozycji?

K.G.-P.: Ten projekt leży, należy go brać i uchwalać. Czy jeśli to nie nastąpi, powinien być jednym z pierwszych projektów złożonych po wyborach? W mojej ocenie tak. Będę robić wszystko, by wokół niego szukać porozumienia.

Rozmawiał Piotr Śmiłowicz (PAP)