Dziś urzędnicy Najwyższej Izby Kontroli mają przedstawić szczegółowe ustalenia w sprawie możliwej nielegalnej inwigilacji kontrolerów, być może z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus.

Jeśli piątkowe informacje dotyczące domniemanego podsłuchiwania urzędników najwyższego organu kontrolnego się potwierdzą, to – przynajmniej zdaniem polityków opozycji i części komentatorów – będziemy mieli do czynienia z największą aferą podsłuchową ostatnich lat.
Przedstawiciele NIK twierdzą, że jej specjaliści, wsparci przez zewnętrznych ekspertów, wykorzystali ogólnodostępną listę domen wykorzystywanych przez system Pegasus. Na tej podstawie sprawdzili, czy te domeny łączyły się z urządzeniami należącymi do pracowników NIK. Jak w piątek podało RMF FM, w wyniku szczegółowego porównywania danych i numerów IP sprzętu okazało się, że przez dwa lata były tysiące prób wejścia na telefony, laptopy, tablety i serwery pracowników izby. „Wykryto połączenia z pół tysiącem urządzeń należących do kontrolerów, ale także kierowców czy personelu technicznego” – podaje RMF FM. Inwigilacja miała się nasilać, m.in. gdy NIK zapowiedziała kontrolę przygotowań do tzw. prezydenckich wyborów kopertowych czy sposobu funkcjonowania rządowego Funduszu Sprawiedliwości.
Na dzisiaj NIK zapowiedziała konferencję prasową, na której zostaną przedstawione szczegółowe ustalenia.
Jak dotąd ze strony rządu pojawiają się komentarze podające w wątpliwość rewelacje płynące z NIK i sugerujące, że to rozgrywka szefa izby Mariana Banasia, który – jak przypomina w oświadczeniu Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych – ma usłyszeć zarzuty karne.
„W ocenie prokuratury i CBA Marian Banaś dopuścił się szeregu przestępstw: zatajenia majątku, składania fałszywych oświadczeń majątkowych oraz posiadania nieudokumentowanych źródeł dochodu. W najbliższych dniach w sprawie uchylenia jego immunitetu wypowie się Sejm. Inspirowane przez M. Banasia doniesienia medialne traktujemy jako próbę rozpętania politycznej histerii, której celem jest de facto uniknięcie przez Mariana Banasia odpowiedzialności przed sądem” – wynika z oświadczenia.
Także w nieformalnych rozmowach politycy Zjednoczonej Prawicy nie dowierzają informacjom o masowej inwigilacji w NIK. – To niemożliwe, każdą decyzję o kontroli operacyjnej musi zatwierdzić sąd, nie ma fizycznej możliwości, by jednego dnia zatwierdził kilkaset wniosków – słyszymy. Nie wiadomo jednak, czy takie wnioski w ogóle były składane.
Dzisiejsza szczegółowa informacja NIK może być kluczowa także dlatego, że wątpliwości mają też specjaliści w dziedzinie bezpieczeństwa IT. „Czy mogło dojść do infekcji ponad 500 urządzeń Pegasusem? To bardzo mało prawdopodobne. Czy to znaczy, że urządzenia NIK nie były zainfekowane Pegasusem? Nie można wykluczyć, że do jakiejś infekcji doszło, ale jesteśmy pewni, że nie są to setki urządzeń. Infekcja powinna być potwierdzona analizą samego urządzenia – może wyniki takiej analizy wkrótce poznamy” – czytamy w serwisie ZaufanaTrzeciaStrona.pl.
Do tej pory pojawiały się informacje – na podstawie ustaleń laboratorium Citizen Lab na Uniwersytecie w Toronto – że nielegalna inwigilacja miała dotknąć m.in. senatora KO Krzysztofa Brejzę, prokurator Ewę Wrzosek, adwokata Romana Giertycha i lidera Agrounii Michała Kołodziejczaka. Rząd konsekwentnie dementuje te doniesienia. Sprawą być może zajmie się komisja śledcza, nad której powołaniem trwają prace w Sejmie. Na razie pracuje senacka komisja, która ma jednak dużo mniejsze kompetencje niż sejmowa. ©℗