Rząd próbuje osłabić napór migrantów, ale nie ma pomysłu, jak zaangażować organizacje humanitarne i wykorzystać deklarowane wsparcie z UE. Na razie działa na własną rękę

Komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson porozmawia dziś z szefem MSWiA Mariuszem Kamińskim. – Do tej pory były problemy z polską reakcją na chęć dodzwonienia się, ale teraz jest zgoda. Minister zaprosił komisarz na rozmowę w czwartek, bez zaproszenia by nie przyjechała – słyszymy. Wizyta będzie krótka, do spotkania obojga polityków ma dojść na lotnisku w Warszawie. Komisja Europejska od początku kryzysu wysyłała sygnały odbierane jako poparcie dla działań polskiego rządu, ale śmierć cudzoziemców na granicy wywołała w Brukseli zaniepokojenie. O tym, że KE nie zmienia krytycznego zdania na temat działań białoruskiego reżimu, świadczy zaproponowane wczoraj przez Komisję częściowe zawieszenie ułatwień wizowych dla przedstawicieli reżimu w Mińsku. Ostateczną decyzję podejmą kraje członkowskie.
Chronić granice siatką lotów
Z kolei o zintensyfikowaniu działań dyplomatycznych w tej sprawie we wtorek dyskutował rząd. Od początku polskie placówki w krajach, z których reżim Łukaszenki organizuje loty, próbują nieoficjalnymi kanałami zniechęcać do ich organizowania. Sukcesy na tym polu odniosła już Unia w negocjacjach z Irakiem, skąd reżim Łukaszenki ściągał cudzoziemców, których następnie kierował na unijne granice. Bruksela przekonała Bagdad do zawieszenia lotów do Mińska oraz do posłania pustych samolotów na Białoruś, by zabrały z powrotem Irakijczyków.
Z kolei we wtorek wieczorem Rządowe Centrum Bezpieczeństwa zaczęło wysyłać SMS-y, które pojawiają się na komórkach osób, które po białoruskiej stronie granicy wejdą w zasięg naszych stacji telefonii komórkowej. Informują, że granica jest zamknięta, wzywają do jej nieprzekraczania i ostrzegają przed braniem tabletek przekazywanych przez białoruskich pograniczników. W wiadomości jest link odsyłający do strony w kilku językach, m.in. arabskim, angielskim czy rosyjskim.
Dziś szef MSWiA będzie rozmawiał z unijną komisarz ds. wewnętrznych
Nasi rozmówcy z rządu przekonują, że kryzys na wschodniej granicy jest daleki od rozwiązania. – To będzie trwało, na pewno nie miesiące, tylko lata, i trzeba mieć tego świadomość – przekonuje osoba z otoczenia premiera. W tym kontekście ważne jest dalsze komunikowanie rządowych działań. Z jednej strony nikt w PiS nie ukrywa, że klimat zagrożenia sprzyja każdej władzy, ale z drugiej strony zdarzają się potknięcia. Za takie zarówno nasi rozmówcy z PiS, jak i rządu uważają poniedziałkową konferencję szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego i ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. To na niej – w ramach dowodzenia, że część migrantów próbująca sforsować polsko-białoruską granicę może stanowić zagrożenie – pokazano drastyczne zdjęcia o charakterze zoofilskim czy pedofilskim (twierdząc, że znaleziono je w telefonach zatrzymanych osób, przy czym okazało się, że są to materiały dostępne od jakiegoś czasu w internecie). Od konferencji odcinają się nasi rozmówcy z otoczenia szefa rządu. – My nie mieliśmy wpływu na treść konferencji, w tym czasie było kierownictwo KPRM z premierem. Moim zdaniem niepotrzebnie jest odciągana uwaga, trzeba pokazywać realne zagrożenia, jak np. możliwość infiltrowania Polski przez służby białoruskie za pomocą migrantów, a nie epatować dodatkowymi treściami. To nie służy powadze sprawy – przyznaje nasz rozmówca z rządu. Ale szef MSWiA zamierza bronić swoich metod. – Na tym posiedzeniu Sejmu przedstawię dodatkowe okoliczności uzasadniające prezentację zdjęć o charakterze zoofilskim podczas poniedziałkowej konferencji – zapowiedział wczoraj.
Trzy scenariusze, wszystkie czarne
Polskie władze przygotowują się na trzy możliwe scenariusze zdarzeń. W każdym z nich liczba migrantów na Białorusi rośnie i starają się oni przedostać na teren Polski.
  • Pierwszy to próba poradzenia sobie z kryzysem własnymi siłami. Zakłada on, że okres wydłużonego stanu wyjątkowego wykorzystamy do uszczelnienia granicy, wybudowania tam umocnień, których przekroczenie będzie faktycznie trudne. W tym czasie nadal nie będą dopuszczane nad granicę media i organizacje humanitarne. Rachuby są takie, że na początku grudnia, gdy minie 60 dni wydłużonego stanu wyjątkowego, umocnienia powinny być na tyle solidne, by nie było problemów z opanowaniem sytuacji, także jeśli ograniczenia wynikające ze stanu wyjątkowego wygasną. – Na pewno nie ma planów szukania możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego pod jakimś innym pretekstem – zapewnia nas osoba z rządu. Jednak nie widać chęci, by zaangażować w ochronę naszej granicy Frontex, unijną agencję ds. ochrony granic. Niezbyt przychylnie patrzy na to zwłaszcza MSWiA, które uważa, że poradzi sobie samo, a obecność funkcjonariuszy unijnych może osłabić skuteczność działań naszych służb. – Co innego, gdyby to byli Grecy czy Bułgarzy, którzy mają do czynienia na co dzień z kryzysem granicznym, ale jeśli to będą oficerowie z innych unijnych krajów, to mogą mieć mniejsze zrozumienie do konieczności twardej postawy w tej sprawie – mówi nasz rozmówca z rządu.
  • Scenariusz drugi zakłada, że na dłuższą metę bez UE się nie da. Rosnący napór imigrantów na granicę i coraz bardziej prowokacyjne zachowanie białoruskich władz będą powodować, że poprosimy o zaangażowanie UE. Bruksela już sugerowała, by w działania na granicy polski rząd zaangażował Frontex. Zapewne ta kwestia będzie przedmiotem rozmowy Johansson z Kamińskim, ale niejedynym. Johansson przede wszystkim chce się dowiedzieć, jak sytuacja wygląda na miejscu. – Nasze podejście wobec Łukaszenki musi być stanowcze, ale ważne jest też, byśmy pokazali, że to jest europejska granica, nie tylko polska. Działania muszą być przejrzyste i zgodne z naszymi wartościami – mówiła Ylva Johansson. Nasz rozmówca w Brukseli nie wyklucza, że w efekcie wizyty komisarz na obszar przygraniczny zostanie wysłana misja na niższym szczeblu. O wsparcie Frontexu poprosiły Litwa i Łotwa. U naszych północnych sąsiadów działa 110 funkcjonariuszy (wśród nich są Polacy), a na Łotwie zaangażowanych jest 29 pograniczników. Skala wsparcia zależy od tego, o co konkretnie poprosi kraj członkowski. Frontex może przysłać nie tylko strażników granicznych, ale też tłumaczy i specjalistów do pośredniczenia w kontakcie z cudzoziemcami, a także sprzęt (Litwinów wspierają 32 auta patrolowe i dwa helikoptery).
  • Scenariusz trzeci, najgorszy, zakłada, że szczelności granicy nie uda się utrzymać. Działania władz białoruskich wysyłających kolejne transporty imigrantów na granicę z próbą ich nieprzepuszczenia do Polski wywołają na granicy kryzys humanitarny i znacznie większą liczbę zgonów niż do tej pory. W takim przypadku trudno będzie utrzymać politykę push backów i polski rząd będzie musiał znaleźć sposób, jak postąpić, by nie zostać obarczonym winą za ich śmierć. Choć widać, że rząd robi wszystko, by takiego rozwoju wydarzeń uniknąć. – My nie możemy stworzyć szlaku migracyjnego, a jak zaczniemy przepuszczać, to taki będzie efekt. Uległość będzie się wiązała nie ze zmniejszeniem, lecz ze zwiększeniem liczby ofiar. Bo to nie będzie 10 tys., lecz 30–40 tys. Przy takiej skali ofiar statystycznie będzie po prostu więcej – mówi osoba z rządu. ©℗

opinie

Rząd kontra demoniczny przeciwnik

dr hab. Tomasz Słomka, adiunkt z Katedry Systemów Politycznych, WNPiSM UW
Doraźnie działania polskiego rządu mają zbudować u obywateli przekonanie, że władza bardzo dobrze dba o ich bezpieczeństwo i nie waha się sięgać po środki być może radykalne, ale na pewno takie, które będą w stanie je zapewnić. W ten sposób kreuje się obraz demonicznego przeciwnika – terrorysty, który wlecze za sobą zniszczenie, plagi i choroby, ale dzielna władza mówi mu: stop!
Oczywiste jest, że Białoruś wraz z Rosją stosują elementy wojny hybrydowej. To ze strony rosyjskiej kolejna próba sprawdzenia, na ile Unia Europejska jest odporna na tego typu działania. Zachowanie polskiej władzy powoduje jednak, że nie wiemy, jaka jest rzeczywista skala zagrożenia. Stan wyjątkowy to pewna zasłona, która sprawia, że opinia publiczna nie jest dostatecznie poinformowana. Funkcjonowanie tego stanu pozwala za to na realizację własnych celów politycznych przez PiS.
Wywołane w społeczeństwie niepokoje o to, co realnie dzieje się na granicy, działają na korzyść Prawa i Sprawiedliwości. Tym bardziej że opozycja nie ma koncepcji, jak ustosunkować się do tego problemu. Na tym tle PiS wychodzi na zdeterminowaną partię, mającą wolę zapewnienia Polsce bezpieczeństwa.
Tymczasem rzeczywistość jest inna. Rząd uprawia politykę wewnętrzno-izolacyjną daleką od takiej, która miałaby systemowo zapewnić nam bezpieczeństwo we współpracy z sojusznikami. Świadczy o tym brak współpracy z Frontexem czy NATO. Mamy pewien impas, a Polska władza nie ma obecnie dobrego scenariusza na rozwiązanie konfliktu – poza widowiskowymi środkami nadzwyczajnymi. ©℗

Zmierzamy do budowania murów

Prof. dr hab. Maciej Duszczyk, profesor z Katedry Ustroju Pracy i Rynku Pracy, WNPiSM UW
Do tej pory białoruskie społeczeństwo było przekonane, że Polska jest krajem demokratycznym, przestrzegającym praw człowieka i do tego wyciągającym rękę do osób w potrzebie. Byliśmy pokazywani jako wzór.
Teraz zaczyna w to wątpić. Przegrywamy wojnę medialną z Białorusią i reżimem Łukaszenki.
Im więcej do sieci będzie wyciekać filmów i zdjęć z niedostępnej dla szerszej opinii publicznej granicy polsko-białoruskiej, tym bardziej będziemy tracić wizerunkowo także w oczach społeczeństw państw UE i na arenie międzynarodowej. Komisja Europejska przymyka oko na elementy dotyczące push-back’ów, ale jednak nie może zaakceptować odsyłania ludzi na tereny, gdzie ich życie czy zdrowie mogą być zagrożone. Nie do zaakceptowania jest także brak kontroli społecznej, co jest podstawą ustrojów demokratycznych.
Należy przypomnieć, że tego typu kryzysy nie są dla UE niczym nowym.
Skala sytuacji na naszej wschodniej granicy dalej jest relatywnie niewielka, ale pokazuje, że Polska nie jest wolna od problemów, z którymi miały do czynienia inne państwa UE. Dotychczas żyliśmy w przeświadczeniu, że nas to nie dotyczy. Odwrócenie się w przeszłości od problemów innych państw dzisiaj powoduje, że jesteśmy trochę bezbronni. Z tego może wynikać również brak chęci zaangażowania Frontexu.
Rząd nie chce pokazać, że UE może być użyteczna, może pomóc. Na pewno jednak polityka UE w zakresie migracji z państw trzecich będzie zaostrzana. Wyraźnie widać, że zmierzamy w kierunku budowania fizycznych murów na granicy. To może być konieczne. Mam nadzieję, że te mury jednak kiedyś runą. ©℗