Dziś kończy się aktywna faza ćwiczeń wojskowych na Białorusi. Istotne jest, czy i ile sprzętu Rosjanie pozostawią w tym kraju

Desant całego batalionu z wozami bojowymi BMD-4M, nocne desanty spadochroniarzy czy wyjście w morze okrętów Floty Bałtyckiej, w tym też tych służących do desantu. Do tego oczywiście nowoczesne samoloty Su-35 czy śmigłowce M-28N – biorące udział w ćwiczeniach wojskowych w Rosji (m.in. w obwodzie kaliningradzkim) i na Białorusi wojska rosyjskie zaprezentowały, co mają najlepszego, a ich specjaliści od (dez)informacji zadbali o to, by nie uszło to uwadze społeczeństwom państw zachodnich, szczególnie Polski czy Litwy. I nikt specjalnie nie ukrywa, że odgrywany scenariusz to tak naprawdę konflikt Rosja i Białoruś kontra państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego. Co przewrotne, to NATO, mimo że jest sojuszem defensywnym, występuje w roli agresora. Podobne scenariusze, w tym symulowanie ataków jądrowych na Warszawę, są ćwiczone regularnie – tak było podczas poprzednich edycji ćwiczeń Zapad w latach 2017 i 2013.
Według komunikatów białoruskich i oficjalnej notyfikacji do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w części ćwiczeń, które odbywają się na terytorium Białorusi, bierze udział ok. 12,8 tys. żołnierzy, z czego prawie 3 tys. miały być z Rosji. Ale już rosyjskie ministerstwo podawało, że w sumie w ćwiczeniach Zapad-21 weźmie udział ok. 200 tys. żołnierzy. Oczywiście nie wszyscy będą ćwiczyć na poligonach, dziesiątki tysięcy będą potrzebne do zabezpieczenia logistycznego. Logistyka i współdziałanie różnego rodzaju wojsk są podczas Zapad-21 ćwiczone bardzo intensywnie. – To, co mnie zaskoczyło w tych ćwiczeniach, to histeria w polskich mediach, którymi Rosjanie umiejętnie manipulowali. Z kolei nasi politycy zaczęli wykonywać konwulsyjne ruchy, dali się wciągnąć w retorykę Putina, ogłaszając wszem i wobec, że zaraz do nas wejdą. Te ćwiczenia osiągnęły swój cel zasadniczy – zasiały strach – podsumowuje gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych. – Pod względem wojskowym nie odbiegały od normy, było kilka nowości sprzętowych, np. roboty pola walki. Zwróciłbym uwagę na dwa elementy. Po pierwsze, Rosjanie cały czas zwiększają potencjał Floty Bałtyckiej, m.in. pojawia się tam coraz więcej pocisków mających charakter ofensywny. Po drugie, podczas tych ćwiczeń mocno eksponowali systemy przeciwlotnicze S-300 i S-400, a przy bazowaniu na terenie Białorusi tym sprzętem są w stanie sparaliżować ruchy naszych samolotów we wschodniej Polsce – tłumaczy wojskowy.
Dzisiaj, według wcześniej podawanego harmonogramu, ma się zakończyć tzw. aktywna faza, czyli większość ćwiczeń na poligonach. Rosyjskie ministerstwo obrony zapowiedziało, że „do 30 września personel, uzbrojenie, sprzęt wojskowy i specjalny armii białoruskiej powróci do swoich stałych punktów rozmieszczenia, a jednostki i pododdziały Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej opuszczą terytorium Białorusi”.
– Trzeba czujnie obserwować, jak Rosjanie będą się wycofywać – mówi poseł Marek Biernacki z Koalicji Polskiej, który zasiada m.in. w sejmowej komisji służb specjalnych. – Wiemy, że Rosja wzmacnia swoją obecność w Zachodnim Okręgu Wojskowym i w obwodzie kaliningradzkim. Powinniśmy zwrócić baczną uwagę na to, co pozostawi na Białorusi. Jeśli to będą żołnierze, to pół biedy. Ale jeśli pozostanie amunicja, paliwo i sprzęt do baz, to powinniśmy się martwić – mówił z kolei analityk Mathieu Boulègue z brytyjskiego Chatham House w dyskusji zorganizowanej przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych. Wynika to z tego, że żołnierzy można znacznie szybciej przerzucić niż ciężki sprzęt. Ten drugi wymaga więcej samolotów, częściej pociągów, podczas gdy przerzucenie nawet kilku tysięcy żołnierzy jest dla wojska stosunkowo proste i łatwe do ukrycia. Z tego samego powodu w wielkopolskim Powidzu powstają bazy dla amerykańskiego sprzętu tzw. APS. W razie kryzysu sprowadzenie tutaj takiego sprzętu wymaga długich tygodni. Takie APS są m.in. na terenie Belgii, Holandii i zachodnich Niemiec.
Jeśli chodzi o obserwację ćwiczeń za naszą wschodnią granicą, to w ostatnich dniach widać wzmożoną aktywność sojuszniczych samolotów nad Polską i Litwą. Latały m.in. amerykańskie bezzałogowce RQ-4 Global Hawk, które są naszpikowane sprzętem do obserwacji i potrafią się utrzymać w powietrzu ponad 24 godziny. Warto też odnotować wizytę ministra obrony Mariusza Błaszczaka w Rydze dwa dni temu i zapowiedź zacieśnienia współpracy w obronności przez Litwę, Łotwę i Estonię oraz Polskę. ©℗
Ataki atomowe na Warszawę Rosja ćwiczy regularnie