"Komisja Europejska ma dwa miesiące na ocenę KPO poszczególnych krajów, w tym czasie powinna je przyjąć lub wydać negatywną opinię, która jednak musi być odpowiednio uzasadniona" - zaznacza prawnik. Podkreśla, że dwumiesięczny termin wynika z tekstu artykułu 19 przyjętego w lutym br. rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej w sprawie unijnych funduszy na rzecz odbudowy gospodarczej Unii po pandemii (rozporządzenie ustanawiające Instrument Odbudowy).

W wypadku Polski, KE nie podjęła na razie żadnej decyzji; to naruszenie rozporządzenia, czyli również naruszenie praworządności, która polega na rządach prawa, a nie widzimisię urzędników, w tym wypadku unijnych komisarzy - mówi Gontarski.

Jak zauważa rozmówca PAP, konsekwencją bierności KE jest niewypłacenie Polsce 13 proc. zaliczki funduszy przeznaczonych na KPO, co ma duże znaczenie gospodarcze. "Polscy przedsiębiorcy są pozbawieni dostępu do taniego pieniądza z zaliczkowej części Funduszu Odbudowy, a muszą konkurować na unijnym rynku np. z przedsiębiorcami z Niemiec, którzy już mogą korzystać z tych pieniędzy" - wyjaśnia prawnik.

Polsce przysługuje prawo złożenia skargi w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej na bezczynność komisji - przypomina Gontarski. "Nie rozumiem, dlaczego Polska jeszcze tego nie zrobiła albo przynajmniej nie zapowiedziała" - ocenia.

Przeciąganie procedury zatwierdzania polskiego KPO dzieje się pod pretekstem toczącego się w Polsce sporu o nadrzędność prawa krajowego nad unijnym - zaznacza prawnik. Podkreśla, że KE zaakceptowała już KPO Niemiec, chociaż niemiecki trybunał konstytucyjny w maju ub.r. orzekł o pierwszeństwie konstytucji tego kraju nad prawem unijnym.

"W Polsce pretekstem do przedłużenia procedury związanej z KPO jest to, że Trybunał Konstytucyjne może uznać wyższość prawa krajowego nad unijnym, w Niemczech to już się stało, ale mimo to niemieckie KPO otrzymał akceptację KE" - mówi Gontarski.

Prawnik przypomina również, że ewentualna negatywna ocena KPO przez Komisję musi być należycie uzasadniona. W wypadku Węgier powodem przeciągania się procedury była korupcja. KE postawiła Węgrom warunki - zmianę prawa o zamówieniach publicznych i przystąpienie do Prokuratury Europejskiej. Problem korupcji z całą pewnością nie dotyczy jednak Polski, w której - według unijnych statystyk - wskaźnik korupcji jest niższy niż np. we Włoszech, państwie założycielskim Unii, którego KPO też został zresztą już przyjęty - komentuje rozmówca PAP.

Waldemar Gontarski jest profesorem prawa, adwokatem, rektorem Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji w Warszawie. Do marca 2020 r. był pełnomocnikiem polskiego rządu przed TSUE.