Obostrzenia na poziomie województw, powiatów czy w modelu mieszanym – w rządzie trwa dyskusja odnośnie do nowego modelu wprowadzania pandemicznych ograniczeń.

Dziś zbiera się Rada Medyczna przy premierze, na której mogą zapaść kierunkowe decyzje dotyczące dalszych działań związanych z pandemią.
W rządzie jest zgoda co do tego, że jakieś restrykcje – w przypadku nadejścia IV fali zakażeń COVID-19 – trzeba będzie wprowadzać. – Zapewne nic nowego tu nie wymyślimy, mówimy raczej o rozwiązaniach, które Polacy już dobrze znają – mówi osoba z rządu. Należy się więc liczyć z limitami osób w zamkniętych pomieszczeniach i środkach transportu czy całkowitym lub częściowym odejściem od nauczania stacjonarnego w szkołach (na razie plan zakłada naukę w formie tradycyjnej).
Wciąż jednak nie ma jednoznacznych rozstrzygnięć dotyczących stopnia regionalizacji potencjalnych obostrzeń. Jak słyszymy od rozmówców z rządu, Ministerstwo Zdrowia (MZ) wolałoby wprowadzać restrykcje na szczeblu województw, ale to budzi opory. – Województwo nie oddaje dobrze sytuacji epidemicznej. Restrykcje powinny dotyczyć powiatów – twierdzi osoba z otoczenia szefa rządu.
– Ale ostatecznego rozstrzygnięcia jeszcze nie ma, premier będzie dopiero analizował dane i rekomendacje. Być może dzisiejsza Rada Medyczna coś rozstrzygnie – zastanawia się rozmówca DGP. Sugeruje, że do rozważenia jest też model mieszany, w którym wskaźniki i obostrzenia dotyczyłyby w pierwszej kolejności powiatów, a gdyby poziom zakażeń i liczba powiatów z restrykcjami osiągnęła określony poziom, wówczas lockdown dotyczyłby całego województwa.
– Z epidemicznego punktu widzenia zasadniejsze wydawałoby się zamykanie powiatów, ale nie pojedynczych, lecz wybrane grupy powiatów, np. aglomeracje. Województwa pewnie byłyby prostsze z perspektywy administracyjnej, bo w większym stopniu jedną decyzją ograniczałoby się mobilność ludzi – uważa dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego.
Co oficjalnie mówi resort zdrowia? – Będziemy w nim brać pod uwagę zarówno liczbę zakażeń na 100 tys. mieszkańców, jak i poziom wyszczepienia. Wiadomo, że jeśli będziemy mieć dwa takie same regiony o podobnej liczbie zakażeń, to w tym o wysokim stopniu zaszczepienia nie powinno być takich samych obostrzeń jak w tym, gdzie poziom wyszczepienia jest niższy – wyjaśnia nam MZ. – Tam trzeba w większym stopniu pilnować mechanizmów transmisji wirusa, dlatego tam potrzebne będą ewentualne obostrzenia. Gdy ten model będzie gotowy, zostanie przekazany do opinii publicznej – podaje resort. Kiedy to się stanie? Jak słyszymy, najpewniej we wrześniu.
– Dobrze, by ludzie z wyprzedzeniem wiedzieli, co ich potencjalnie może czekać. Przy czym sytuacja ewoluuje. Obecnie liczba zakażeń nie jest najważniejszym czynnikiem, zwłaszcza jeśli patrzymy np. na Wielką Brytanię. Ważniejsze są poziomy hospitalizacji i wyszczepienia – przekonuje osoba z rządu.
Kiedy IV fala może przyjść? – Prognozy, które wykonaliśmy na początku wakacji, przewidują jej przyjście na przełomie września i października – mówi dr Franciszek Rakowski. W najbardziej pesymistycznym wariancie (niska immunizacja społeczeństwa, podwyższony udział mutacji Delta) liczba stwierdzanych przypadków zakażeń w okolicach listopada może przekroczyć 16 tys. dziennie. Wariant najbardziej optymistyczny zakłada zakażenia rzędu 500–1000 dziennie. Na razie i do tych liczb nam daleko – jeszcze w piątek resort zdrowia informował o 212 nowych przypadkach potwierdzonych zakażeń i czterech zgonach.