Należy udzielić pomocy humanitarnej wszystkim, którzy jej potrzebują, szczególnie kobietom, dzieciom i osobom słabszym; jeżeli widzi się potrzebującego, trzeba kierować się sercem - przekonywał w piątek lider Polski 2050 Szymon Hołownia.

"Tu po prostu trzeba kierować się ludzkim odruchem (...) Jeżeli widzi się potrzebującego na żywo, przy sobie, w odległości kilku metrów - trzeba się kierować po prostu sercem" - powiedział Hołownia pytany w TVN24 o sytuację na granicy polsko-białoruskiej.

Jak podkreślił, jeżeli ktoś potrzebuje dachu nad głową, jedzenia, picia - to należy przejść się do działania, a nie robić z tego "wojny hybrydowej", "wojny politycznej" czy też popisywać się zdjęciami na tle Straży Granicznej.

"Ja 8 lat robiłem w pomocy bezpośredniej, w pomocy humanitarnej, w pomocy rozwojowej. Zdarzało mi się wcześniej pracować jako wolontariusz w pogotowiu ratunkowym. Jak się widzi człowieka, który krwawi, jak się widzi człowieka, który cierpi, to się po prostu leci po bandaż, daje się wodę, daje się jedzenie, daje się to wszystko, czego człowiek potrzebuje. To jest naturalny odruch" – dodał.

Hołownia cenił, że na granicy polsko-białoruskiej widzi ludzi, którzy znaleźli się w "dramatycznej pułapce". Według niego wszystkim, którzy tego potrzebują, trzeba udzielić pomocy humanitarnej: kobietom, dzieciom, osobom chorym i słabszym.

Podkreślił, że skoro polskie władze mają świadomość, że wkrótce takich migrantów będzie o wiele więcej, to teraz jest czas na to, by się do tego przygotować.

Zaznaczył, że Polska ma prawo i powinna bronić nienaruszalności swoich granic. "Ma (prawo), ale nie na Twitterze na Boga i nie w sporach publicystycznych, tylko już dziś powinien zostać zaproszony do współpracy Frontex, już dziś ci zwolennicy rozwiązywania problemów na miejscu powinni siedzieć (i rozmawiać) z partnerami z Unii Europejskiej" - powiedział.

Piątek to 12. dzień, w którym 32 obywateli Afganistanu, w tym cztery kobiety i 15-letnia dziewczyna, koczują w Usnarzu Górnym w lesie na granicy polsko-białoruskiej. Kilkunastu strażników okrążyło obóz kordonem, po stronie polskiej stoi sześć pojazdów. Po stronie białoruskiej widać 10 uzbrojonych żołnierzy.

Po tym jak Stany Zjednoczone wycofały większość swoich wojsk z Afganistanu, dużą część terytorium tego kraju zajęli talibowie. Pięć dni temu wkroczyli do stolicy kraju Kabulu i przejęli kontrolę nad pałacem prezydenckim.