Uważam, że takiego realnego zagrożenia dla programu TVN24 nie ma. Cały czas będziemy próbować wypracować jakiś konsensus na gruncie obowiązujących przepisów - powiedział w piątek szef Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witold Kołodziejski.
Szef KRRiT pytany na antenie Polskiego Radia 24, jakie ma możliwe wyjścia ws. koncesji dla TVN24 podkreślił, że w na pewno w interesie państwa jest uszczelnienie i doprecyzowane ustawy o radiofonii i telewizji.
"Ta ustawa w tej chwili jest omijana i obchodzona. Właściwie, gdyby stosować taką interpretację, jak w tej chwili próbuje się narzucić, to cała połowa tej ustawy nie jest potrzebna, bo tu nie ma żadnej kontroli. Na pewno trzeba wypracować rozwiązanie, które tę ustawę uszczelni, dopracuje. To nie jest wprowadzenie nowych przepisów, tylko uszczelnienie przepisów istniejących" - podkreślił Kołodziejski.
W ocenie szefa KRRiT nie ma powodu by "ograniczyć działalność biznesową tych nadawców, którzy posiadają koncesje satelitarne i kablowe, bo to jest szeroki rynek, bardzo konkurencyjny, tutaj rzeczywiście takie ograniczenia nie są potrzebne". "Można spokojnie zwolnić takich nadawców z tego obowiązku, oczywiście stosować inne zapisy ustawy tak, żeby jednak nad bezpieczeństwem przekazu dla państwa polskiego można było czuwać, żeby takie narzędzia w ustawie były" - wskazał.
"Trzecia rzecz wreszcie, jeżeli mamy dopuszczać inne podmioty, spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, to powinniśmy to robić tylko na zasadach wzajemnych umów" - powiedział Kołodziejski.
Dopytywany, jaki scenariusz zakłada na dziś, odpowiedział: "Oczywiście to jest bardzo niedobra sytuacja. Wszyscy sobie zdajemy z tego sprawę. Z jednej strony wejście w życie ustawy bardzo by ten proces ułatwiło i właściwie rozwiązało. Z drugiej strony KRRiT musi operować w tym stanie prawnym, który ma obecnie. My pracujemy dalej. Pilnie obserwujemy, co będzie działo się z tą ustawą. Na początku września zdaje się ma być w Senacie. To będzie bardzo istotny moment, któremu będziemy się przyglądać, ale wcześniej oczywiście cały czas będziemy próbować wypracować jakiś konsensus na gruncie obowiązujących przepisów".
"Ja uważam, że tak czy inaczej tutaj takiego realnego zagrożenia dla programu TVN24 nie ma. Dlatego że, jak sam nadawca zapowiada ma ileś jeszcze możliwości" - dodał.
Odnosząc się do informacji, że koncern Discovery, właściciel telewizji TVN, zapowiedział złożenie skargi prawnej w związku z przegłosowaniem przez Sejm ustawy medialnej oraz nieprzyznaniem koncesji dla stacji TVN24, powiedział: "To nie jest tworzenie nowych, to jest doprecyzowanie przepisów istniejących, więc ten zarówno spór sądowy, jak i ewentualny arbitraż międzynarodowy, powinien bazować i wychodzić z tego punktu, że państwo polskie nie wprowadza nowych przepisów. To są przepisy, które od 1992 roku, czyli jeszcze przed przystąpieniem do UE, istniały, ich sens nie został zasadniczo zmieniony w 2004 roku".
Na pytanie, jak w takim razie koncesja była udzielana wcześniej, skoro przepisy ustawy istnieją od 1992 roku, Kołodziejski wyjaśnił, że "wcześniej to była spółka polska z ograniczoną odpowiedzialnością, później przekształciła się w spółkę akcyjną i w tym momencie, kiedy przekształcała się w spółkę akcyjną, to był wyraźny wymóg KRRiT, żeby odpowiednie mechanizmy zabezpieczające w statucie spółki były zawarte i do dzisiaj w statucie jest punkt mówiący o tym, że udziały podmiotów zagranicznych nie mogą przekroczyć 49 proc., więc do pewnego momentu prawo było respektowane".
"W pewnym momencie prawo zostało nawet nie tyle złamane, co niedopowiedziane, bo sama transakcja w 2015 roku, czyli sprzedaż 52 proc. udziałów spółce Scripps Networks Interactive, czyli amerykańskiej przez podmioty pośrednie, właściwie nie jest potwierdzona żadną decyzją, ani KRRiT, ani stanowiskiem głosowanym przez KRRiT, ani decyzją przewodniczącego, jest komunikat prasowy, że do takiej transakcji dochodzi. To jest moment, w którym tak naprawdę państwo polskie nie to, że nie wyrażało zgody, nie zareagowało na taką sytuację. Wtedy należało to zrobić. Nie zapaliła się czerwona lampka, że ustawa jest obchodzona przez sztuczną spółkę, wydmuszkę, która jest tylko wehikułem do obejścia ustawy" - wskazał szef KRRiT.
Przyjęta przez Sejm nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji ma na celu uszczelnienie i uściślenie obowiązujących od 2004 roku przepisów, które mówią o tym, że właścicielem telewizji czy radia działających na podstawie polskich koncesji mogą być podmioty z udziałem zagranicznym, pozaeuropejskim nieprzekraczającym 49 proc.
Na środowym posiedzeniu Sejm przyjął dwie poprawki zgłoszone przez PiS. Pierwsza z nich zakłada, że koncesje udzielone podmiotom, o których mowa w ustawie, a które wygasają w okresie dziewięciu miesięcy od dnia wejścia w życie tego przepisu, zostają przedłużone na okres siedmiu miesięcy od dnia upływu terminu obowiązywania koncesji, a trwające w stosunku do tych podmiotów postępowania dotyczące udzielenia koncesji zostają zawieszone na czas siedmiu miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy.
Druga poprawka zakłada, że przepis ten wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia ustawy, a nie - jak cała ustawa - po upływie 30 dni od ogłoszenia.
Zgodnie z intencją projektodawców, obecnie toczące się procesy koncesyjne nie będą musiały być rozstrzygane, ponieważ jest dany czas na dostosowanie się nadawców do doprecyzowanego prawa.
PiS zamierza w Senacie zgłosić również poprawkę, która liberalizuje dotychczasowe przepisy. Dotyczy ona nadawania satelitarnego. Nadawca, który będzie się ubiegał o koncesję satelitarną, nie będzie musiał spełniać wymogu 49 proc. kapitału spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego.