Prezydent Andrzej Duda powoła gen. Rajmunda Andrzejczaka na drugą kadencję. Ten wybór wcale nie był oczywisty.

‒ Dziękuję za to wielkie zadanie wzmacniania polskiej armii, budowania jej potencjału i poczucia bezpieczeństwa naszych rodaków. Dziękuję za doskonale przeprowadzony proces formowania dywizji – mówił w piątek prezydent Andrzej Duda podczas zakończenia ćwiczeń Dragon-21, podczas których certyfikowano dowództwo nowo utworzonej dywizji. Obecnie w Wojsku Polskim mamy ich cztery. Na sam koniec przemówienia, w którym chwalił najważniejszych dowódców, prezydent zapowiedział, że powoła gen. Rajmunda Andrzejczaka na kolejną kadencję na stanowisko szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. O ile nie będzie problemów z kontrasygnatą premiera Mateusza Morawieckiego, a być nie powinno, formalnie proces zostanie zakończony w najbliższych tygodniach.
To, że Andrzejczak zostanie znów powołany, wcale nie było oczywiste. Obecny szef sztabu niezbyt dobrze dogaduje się z ministrem obrony Mariuszem Błaszczakiem. Z jednej strony jest to różnica charakterów, z drugiej nieco inna wizja rozwoju Wojska Polskiego. Minister cały czas mówi o zwiększaniu liczebności wojska, a w sztabie wcale nie ma przekonania, że to jest najważniejszy kierunek. Dlatego jako kandydatów na szefa sztabu rozpatrywano m.in. gen. Jarosława Mikę (tak jak Andrzejczak ma cztery gwiazdki, obecnie pełni funkcję dowódcy generalnego i dobrze współpracuje mu się z ministrem Błaszczakiem) i gen. Wiesława Kukułę. Ten drugi, obecnie szef Wojsk Obrony Terytorialnej, ma jednak dopiero dwie gwiazdki, i choć stworzył obronę terytorialną, to nigdy nie dowodził nawet dywizją. Jego powołanie na szefa sztabu byłoby posunięciem co najmniej kontrowersyjnym.
Przeforsowanie Andrzejczaka pokazuje, że prezydent wciąż ma jakiś wpływ na Wojsko Polskie. Na początku roku, po ćwiczeniach Zima 20 szef sztabu został poddany w mediach ostrej krytyce za jego rzekomo nieudany przebieg, a brak drugiej kadencji byłby de facto tego potwierdzeniem.
Powołanie Andrzejczaka zapewni wojsku pewną stabilność kadrowo-organizacyjną, której w ostatnich latach brakowało właśnie z powodu zbyt częstej rotacji na najwyższych stanowiskach dowódczych. Szef sztabu w latach 2013‒2017 gen. Mieczysław Gocuł podał się do dymisji w trakcie drugiej kadencji z powodu konfliktu z ówczesnym ministrem obrony Antonim Macierewiczem. Jego następca gen. Leszek Surawski odszedł ze stanowiska po zaledwie 18 miesiącach, a później wsławił się pracą dla jednego z bardziej znanych polskich lobbystów zbrojeniowych. Pierwsza kadencja Andrzejczaka nie wprowadziła zmiany jakościowej wśród żołnierzy, choć wiele mówiono o zwiększaniu gotowości bojowej, to efektów na razie nie widać. Jeśli chodzi o modernizację sprzętową, to sztab generalny został de facto zmarginalizowany, a decyzje są podejmowane głównie w resorcie obrony przy al. Niepodległości. Ale szef sztabu to z definicji wciąż najważniejszy – pierwszy żołnierz RP.
Co ma się wydarzyć podczas kolejnej trzyletniej kadencji gen. Andrzejczaka? ‒ Główne zadania to dokończenie reform w Wojsku Polskim i weryfikacja systemu kierowania i dowodzenia. Ważny jest też aspekt modernizacji, choć to głównie kompetencja ministerstwa obrony, oraz dokończenie budowy 18. dywizji, dokończenie budowy Wojsk Obrony Terytorialnej, ich certyfikacja oraz włączenie pod dowództwo sztabu generalnego – tłumaczy Paweł Soloch, szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Istotna będzie też kwestia przystosowania Wojska Polskiego do nowych zadań w NATO, które będzie definiować tworzona właśnie nowa doktryna strategiczna – dodaje.
Pozytywnie ocenia decyzję prezydenta były minister obrony Tomasz Siemoniak. ‒ Powołanie gen. Rajmunda Andrzejczaka na kolejną kadencję jako szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego to dobra decyzja prezydenta. Doświadczony żołnierz, liczymy na jego spokój i rzetelność wobec rządu rozedrganego w sprawach bezpieczeństwa przez jednego z wicepremierów – komentował na Twitterze.
Generał Rajmund Andrzejczak to żołnierz doskonale wykształcony i potrafiący się odnaleźć w środowisku międzynarodowym, ale miewa też problemy z ułożeniem relacji z podwładnymi, miał m.in. proces w tej sprawie. Ma 54 lata, co jak na żołnierza tej rangi wiek dosyć młody. Po zakończeniu kolejnej trzyletniej kadencji będzie miał duże doświadczenie, które może być wykorzystane w strukturach międzynarodowych. Ostatnio był polskim kandydatem na szefa Komitetu Wojskowego Sojuszu Północnoatlantyckiego. Choć przegrał rywalizację z kandydatem z Holandii, to nie jest wykluczone, że znów zostanie wysunięty na to stanowisko w 2023 r. ©℗