Z powodu mniejszej ilości pieniędzy w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich odpadały nie tylko złe wnioski, ale i te bardzo dobre – mówi Wojciech Kaczmarczyk, dyrektor Narodowego Instytutu Wolności.

Jest pan człowiekiem wywodzącym się z trzeciego sektora. Dobrze się w nim dziś wiedzie?
Trzeci sektor to 30 lat historii wolnej Polski. Dlatego, że jest to tak krótki czas, sektor jest słaby, niedoinwestowany w porównaniu do Europy Zachodniej czy USA. W Polsce zaledwie 5 proc. organizacji pozarządowych ma budżety powyżej miliona złotych. Dwie trzecie – do 10 tys. zł. Te ostatnie nie są w stanie często zatrudnić jednej osoby w ramach personelu podstawowego. Opierają się na pracy od projektu do projektu, na wolontariacie. Skutkiem ubocznym ustawy o organizacjach pożytku publicznego jest to, że w relacjach z administracją publiczną, realizują… zadania publiczne. Brakuje im natomiast środków na własny rozwój. NIW, który powstał w 2017 r., ma to zmieniać. Premier Gliński na jednym z forów powiedział, że organizacje pozarządowe są partnerem dla władzy. Dlatego dobrze pojętym interesem władzy jest wspieranie trzeciego sektora, by demokracja się rozwijała. Stąd zwiększenie środków z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich z 60 do 80 mln rocznie, stąd pięć priorytetów w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich.
Organizacje mają być partnerem dla władzy. Ale czy są partnerzy lepsi i gorsi?
W ustawie pożytkowej wymienionych jest 39 sfer działań NGO-sów i to jedyna kategoryzacja, o której możemy mówić. Nie ma lepszych i gorszych partnerów.
W ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich Priorytet 4 (rozwój think tanków obywatelskich) w tej edycji złożono 180 wniosków. To dużo?
Niespecjalnie, ale mówi pani o specyficznym programie skierowanym do określonego typu organizacji, których nie ma w Polsce dużo. Ale już np. w tym samym programie, w Priorytecie 1 (rozwój organizacyjny, wsparcie działań misyjnych), złożono 2,3 tys. wniosków na łączną kwotę 1,3 mld zł. Choć dysponujemy w tym programie budżetem zaledwie 28 mln zł. To mniej niż 3 proc. potrzeb, co pokazuje, że nowe programy rozbudziły potrzeby organizacji pozarządowych.
Co to znaczy „specyficzny program”?
Think tanki to organizacje, które zajmują się badaniami. Pokazują scenariusze rozwoju określonych branż. Analizują polityki publiczne, ogólnokrajowe i regionalne.
I tu ze 180 zgłoszeń jest 15 zwycięzców. Przynajmniej siedmiu z nich nie ma nawet dwuletniego doświadczenia. Są i takie, których staż można liczyć w miesiącach. Wszystkie prowadzą analizy i badania?
To jest ciekawy wątek w dyskusji, która od kilku dni się toczy. NIW w sposób dotąd niespotykany odformalizował procedury dostępu do środków publicznych. Są dziś tylko dwa kryteria: bycie organizacją pozarządową i złożenie wniosku w terminie określonym regulaminem.
Na stronie NIW w zakładce opisującej zasady tego konkursu stoi jednak: „Wnioskodawca powinien wykazać się wiedzą i doświadczeniem w odniesieniu do aspektów merytorycznych prowadzonej działalności, w tym w przeprowadzaniu analiz i raportów w ciągu ostatnich 2 lat”.
Ale to nie jest kryterium formalne, tylko wskazówka, co wnioskodawca ma opisać. Nam, jako Instytutowi, zależy nie tylko na doświadczeniu organizacji jako struktury, ale na tym, by pomysłodawcy wykazali doświadczenie tych, którzy organizację tworzą i z nią współpracują. W Polsce przed pandemią powstawało rocznie ok. 4 tys. nowych organizacji pozarządowych. Chodzi o danie szansy także nowym, pod warunkiem że osoby, które je tworzą, mają odpowiednie doświadczenie.
Czyli np. w Fundacji Matuzalem, pierwszej na liście zwycięzców tego konkursu, która zyskała 100/100 punktów, taką osobą jest….
Nie znam dokładnie wszystkich fundacji, które ubiegają się o środki w NIW.
A w Fundacji Rozwoju Powiatu Łęczyńskiego, najmłodszej ze wszystkich wyróżnionych, również 100 na 100?
NIW przyznał już ponad 4,6 tys. dotacji, nie znam ich wszystkich, ale na przykład inna młoda organizacja, która otrzymała grant w tym roku w PROO, to eksperci z pierwszej ligi biznesu: dyrektor globalnej firmy informatycznej, ekspert UNICEF, wicerektor topowej uczelni prywatnej w Polsce – ekspert sztucznej inteligencji. Co ważne, dofinansowujemy także think tanki o znaczeniu regionalnym.
Część organizacji pozarządowych zastanawia się teraz, czy szefową zwycięskiej fundacji nie jest była kandydatka do rady powiatu łęczyńskiego z ramienia PiS.
Każdy z przeszło 40 tys. wniosków o dofinansowanie, jakie dotąd trafiały do Narodowego Instytutu Wolności, jest kierowany do oceny przez co najmniej dwóch niezależnych od NIW-CRSO ekspertów. To osoby ze środowiska organizacji pozarządowych. I to oni w odniesieniu do pięciu kryteriów oceny merytorycznej, przyznając punkty, tworzą ranking, na podstawie którego następnie komisja konkursowa ustala ostateczną listę zakwalifikowanych. W trakcie oceny merytorycznej nie zajmujemy się przynależnością do partii politycznych.
Kim są ci eksperci? To znane nazwiska?
To nazwiska znane w tym sensie, że publikujemy listę oceniających w danym roku, ale nie informujemy, kto jaki wniosek oceniał. Właśnie ze względu na to, by nie byli poddawani naciskom. Przypomnę, ok. 3 proc. wnioskodawców otrzymuje dofinansowanie, a 97 proc. może być niezadowolonych. Takie zasady ochrony tożsamości ekspertów oceniających wnioski są standardem w programach unijnych. Także Fundacja Batorego w funduszach norweskich nie publikuje nazwisk ekspertów oceniających konkretne wnioski.
W ocenie merytorycznej wniosku 20 punktów można dostać za: „Możliwość realizacji działań zaplanowanych we wniosku (…), doświadczenie w działalności opisanej we wniosku, w tym analizy i raporty przygotowane przez Wnioskodawcę w okresie dwóch ostatnich lat oraz wpływ dotychczasowej działalności prowadzonej przez Wnioskodawcę na procesy decyzyjne w sferze publicznej…”
Powtórzę: chodzi nam nie tylko o organizację, ale osoby, które ją tworzą i których przyciągnęła. Ich wiarygodność potwierdzili eksperci oceniający wniosek.
Szkoda, że zwycięskie instytucje się nimi nie chwalą. Choćby młody stażem Instytut Spraw Konstytucyjnych, założony przez młodych polityków PiS. Na stronie ISK można natomiast przeczytać: „Niebawem będziemy mogli poinformować Państwa o pierwszych działaniach Instytutu…”.
Absolutnie nie uważam, że jeśli ktoś się udziela samorządowo, lokalnie, to powinien być dyskryminowany lub nie może stawać do konkursu. Zresztą, jak przyjrzymy się całej liście organizacji dofinansowanych w tym roku, to bez trudu znajdziemy także organizacje z wieloletnim doświadczeniem społecznym.
Poproszę przykład.
Stowarzyszenie Chrześcijańskich Dzieł Wychowania z Krakowa. Istnieje od dwóch dekad. Jest partnerem ponadnarodowych działań, bardzo zasłużonym, wartościowym. I żeby było jasne: nie znam poglądów politycznych jej twórców.
W 2018 r. Przewodniczący Komitetu do spraw Pożytku Publicznego (czyli premier Gliński) powołał członków Rady Działalności Pożytku Publicznego VI kadencji reprezentujących organizacje pozarządowe. Wśród nich i osobę z tego stowarzyszenia.
Radę Działalności Pożytku Publicznego tworzą ludzie powoływani przez przewodniczącego, którzy jednak przede wszystkim mają poparcie minimum 20 organizacji. A nierzadko mają ich za sobą 60 i więcej. Taki sposób powoływania członków rady funkcjonuje od 2004 r. i nigdy nie był przedmiotem kontrowersji. Zasiadanie w radzie nie oznacza bycia sympatykiem władzy, ale prowadzenie z nią dialogu. Od 2004 do 2015 r. po stronie pozarządowej było tam 11 członków trzeciego sektora (w ostatnich latach ich liczba została podwojona). Zasiadał tam wcześniej choćby Jakub Wygnański. Jest ks. Stanisław Słowik, dyrektor Caritas Diecezji Kieleckiej, albo Krzysztof Balon ze Wspólnoty Roboczej Związków Organizacji Socjalnych. To działacze sektora obywatelskiego z ogromnym doświadczeniem. Żaden nie zasługuje na miano sympatyka tej czy innej władzy.
Ja tego nie powiedziałam… Wracając do wygranych w konkursach, rozumiem, że zarzutem płynącym ze strony części NGO-sów wobec NIW jest nadreprezentatywność sympatyków tej władzy.
Nieprawda. Klub Jagielloński dostał również dofinansowanie. Fakt, w Priorytecie 3 (rozwój mediów obywatelskich), ale nadal w ramach konkursu – 180 tys. Można też wspomnieć o Wydawnictwie Duszpasterstw Rolników z Włocławka. Myślę, że niepokój części środowiska bierze się z czegoś innego. Lista wygranych w ramach PROO jest w tym roku wyjątkowo krótka. W ubiegłym roku zakwalifikowanych do dofinansowania było dwa razy tyle. Zachęcam, by przyjrzeć się wszystkim 4,6 tys. organizacjom dofinansowanym w ostatnich trzech latach przez NIW. Działają we wszystkich województwach, niemal wszystkich powiatach. Była też i Fundacja Stocznia, Fundacja ePaństwo, Instytut Spraw Obywatelskich. W przyszłym tygodniu mamy rozstrzygnięcie konkursu NOWEFIO. I tam, jak wspomniałem, skala dofinansowania będzie już znacznie większa. W FIO zasadą strategiczną jest to, że nacisk kładziemy na wspierane organizacji mniejszych, czyli z budżetem do 100 tys. zł i z mniejszych miejscowości – do 50 tys. mieszkańców. I nie jest to ręczne sterowanie, tylko jasne kryteria w oparciu o punkty strategiczne.
Czyli powodem braku różnorodności na liście laureatów w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich jest brak środków?
Myślę, że tak. Teraz np. na liście PROO 3 mamy 21 organizacji, rok temu było ich 44. W PROO 2 (wsparcie budowania początkowych kapitałów żelaznych) mamy sześć, było 24. To wynik tego, że program jest w większości finansowany z funduszu hazardowego (4 proc. z dopłat do gier hazardowych). Środki na jego realizację były odkładane od kwietnia 2018 r. i pierwszy raz wykorzystane w 2019 r. A teraz już dysponujemy tylko tymi kwotami, które narastają w ciągu roku, czyli ok. 45 mln zł. I do tego pandemia w 2020 r. spowodowała, że spłynęło ich mniej.
Stowarzyszenie Klon/Jawor przeanalizowało ostatni rok z życia organizacji pozarządowych. 65 proc. uznało, że w pandemii ich sytuacja się pogorszyła.
My również zleciliśmy badanie, jak w 2020 r. wyglądała realizacja zadań publicznych przez organizacje pozarządowe. Czekamy na raport. Jest przygotowywany przez Fundację M.A.P.A. Obywatelska, ma być gotowy do końca czerwca. Dlatego zwiększamy środki z FIO i rozmawiamy z Ministerstwem Funduszy o tym, jak wspierać trzeci sektor, by nie czuł się osamotniony w pandemii.
Co z pomysłem prześwietlania zagranicznego finansowania NGO-sów? Ministrowie Ziobro i Woś kilka miesięcy temu przedstawili swoją koncepcję, podgrzewając emocje w trzecim sektorze.
Wówczas premier Gliński mówił, że trwają prace nad projektem ustawy o sprawozdawczości organizacji pozarządowych. I teraz mogę powiedzieć, że został właśnie wpisany do wykazu prac legislacyjnych rządu i za dwa, trzy tygodnie zostanie pokazany publicznie. Nie zawiera żadnych przepisów penalizujących organizacje, raczej porządkujące i udogodnienia dla III sektora. Pełną rachunkowość do tej pory musiały prowadzić te NGO-sy, których budżety wynosiły od 100 tys. zł. Projekt wprowadza zmianę – od 1 mln zł. Organizacje, które otrzymają darowiznę powyżej określonej kwoty, będą musiały ujawniać jej źródła. Chcemy, by ta sprawozdawczość była jawna. Tak jak to jest w przypadku OPP, które zamieszczają w bazie sprawozdań swoje roczne merytoryczne i finansowe zestawienia. W 95 proc. organizacji będą to syntetyczne informacje. I tylko 5 proc. z budżetami powyżej 1 mln zł będzie składało sprawozdanie według przepisów z ustawy o rachunkowości.
Dużo mówi pan o jawności i przejrzystości w NIW…
Byliśmy już trzy razy kontrolowani przez NIK, która pozytywnie oceniła sposób, w jaki realizujemy programy rządowe i przekazujemy organizacjom środki publiczne. Choć niezadowoleni znajdą się zawsze, bo z powodu mniejszych środków w ramach PROO odpadały nie tylko złe wnioski, ale i te bardzo dobre.
Rozmawiała Paulina Nowosielska