Dzięki porozumieniu z lewicą PiS jest na najlepszej drodze do zapewnienia sobie większości sejmowej w głosowaniu nad zasobami własnymi UE.

W tej sprawie koalicjant – Solidarna Polska – twardo mówi „nie”. Opozycja stawiała warunki. Teraz wygląda na to, że partia rządząca ma zagwarantowaną większość, i to nawet mimo oporu ziobrystów. Wczoraj premier poinformował, że PiS porozumiał się z Lewicą w sprawie poparcia dla Krajowego Planu Odbudowy (KPO) – dokumentu, w którym rząd pokaże, w jaki sposób zamierza wydać pieniądze z funduszu odbudowy. Chodzi o możliwość uruchomienia nie tylko blisko 60 mld zł z funduszu odbudowy (w formie grantów i pożyczek), ale całej puli 770 mld zł, które Polska wynegocjowała na nowy okres programowania unijnego 2021–2027.
Rząd obiecał przyjąć postulaty zgłoszone przez Lewicę, czyli m.in. 30 proc. środków w dyspozycji samorządów lokalnych czy więcej pieniędzy na szpitale powiatowe. Jeśli ustawa o zasobach własnych będzie przyjęta zwykłą większością, to PiS potrzebuje kilkunastu głosów, by wypełnić „dziurę” po głosujących przeciwko ziobrystach. A te głosy może dziś mu dać Lewica. Wcześniej PiS zgodził się na postulaty ludowców, takie jak powołanie komitetu monitorującego wdrażanie KPO z udziałem samorządowców czy przesunięcie dodatkowych pieniędzy na rolnictwo. PSL, co do zasady, nie jest przeciwne funduszowi odbudowy i zasobom własnym UE, jednak zdaniem ludowców kilka kwestii wciąż wymaga rozstrzygnięć. Choćby to, jaką większością przegłosować ustawę.
W najtrudniejszej pozycji jest teraz Platforma Obywatelska. Ostro krytykuje Lewicę za pertraktacje z PiS i przestrzega, by fundusz odbudowy nie stał się „funduszem wyborczym PiS”. – Nie wyobrażam sobie, by posłowie PO mogli głosować przeciw tej ustawie, gdyż byłoby to głosowanie przeciw Polsce – stwierdził Mateusz Morawiecki.
Projekt ustawy ratyfikującej zasoby własne UE został wczoraj przyjęty przez rząd, przy sprzeciwie ziobrystów. – Podtrzymujemy wszystkie argumenty, czyli kwestię rozporządzenia warunkującego wypłatę unijnych środków, uwspólnotowienia długu czy podatków europejskich – tłumaczy polityk Solidarnej Polski.
Teraz musi go zatwierdzić Sejm, a premier Mateusz Morawiecki nie wykluczył dodatkowego posiedzenia izby, na którym ustawa mogłaby być ratyfikowana. Jak jednak zaznaczył, decyzja zależeć będzie od rozmów z opozycją.
Mimo wszystko głosowanie Rady Ministrów w sprawie ustawy ratyfikacyjnej pokazuje, że nie udało się zasypać rowu między PiS a SP w tej sprawie. Dzięki głosom Lewicy na razie można tę koalicyjną rafę obejść.
Najnowszy sondaż United Surveys dla DGP i RMF pokazuje, że gdyby obecny rząd stracił większość, to zdaniem 47 proc. ankietowanych powinny się odbyć wcześniejsze wybory. Z kolei dla 30 proc. optymalne wyjście to rząd mniejszościowy. Pomysł szukania opozycyjnej większości z udziałem posłów, którzy opuściliby Zjednoczoną Prawicę, popiera jedynie 3 proc. badanych. – Wyniki pokazują, że Polacy dobrze rozumieją reguły demokracji parlamentarnej. Jeśli pada rząd i nie ma możliwości wyłonienia nowego, najlepszym rozwiązaniem są wybory – podkreśla politolog prof. Antoni Dudek. Jednocześnie wyniki są nieco inne, jeśli weźmie się pod uwagę podział ankietowanych ze względu na sympatie polityczne. Elektorat opozycji zdecydowanie chce wyborów – 67 proc., z kolei sympatycy obozu rządowego w 56 proc. woleliby, by PiS rządził nadal nawet bez większości. – Badanie pokazuje, że wyborcy PiS rozumieją położenie swojego obozu: gdyby wybory się odbyły, szanse, że PiS nadal będzie rządzić, są niewielkie – podkreśla Antoni Dudek.
Choć porozumienie PiS z Lewicą oznacza, że oddaliła się perspektywa koalicyjnych turbulencji, to zdaniem Antoniego Dudka na dłuższą metę nie oznacza to uspokojenia sytuacji w obozie. – Czeka nas koalicja transakcyjna. Rząd Mateusza Morawieckiego będzie de facto rządem mniejszościowym, choć nominalnie będzie miał większość – podkreśla politolog.
Jego zdaniem jeśli po prezentacji Nowego Ładu notowania PiS odbiją do jesieni, to lider partii może podjąć decyzję o pójściu na wcześniejsze wybory np. wiosną, by pozbyć się kłopotliwych koalicjantów.
Jeśli w koalicji rządzącej PiS-Solidarna Polska-Porozumienie dojdzie do rozpadu, to:
Jeśli w koalicji rządzącej PiS-Solidarna Polska-Porozumienie dojdzie do rozpadu / Dziennik Gazeta Prawna