Ponad 100 organizacji społecznych chce wycofania z TK wniosku I prezes SN Małgorzaty Manowskiej o stwierdzenie niekonstytucyjności niektórych przepisów o dostępie do informacji publicznej. Petycję w tej sprawie poparło ponad 9,6 tys. obywateli, których podpisy zostaną doręczone do sądu.

"Uważamy, że władza, której nikt nie patrzy na ręce, to władza, która nie ma zahamowań, dlatego mamy dla pani sędzi Manowskiej bardzo ważną wiadomość: pani sędzio, prawie 10 tys. osób patrzy w tym momencie na panią" - mówiła w piątek przed siedzibą SN aktywistka Akcji Demokracji Natalia Kowalik.

Chodzi o obszerny wniosek o stwierdzenie niekonstytucyjności niektórych przepisów o dostępie do informacji publicznej, który I prezes SN Małgorzata Manowska skierowała do TK w połowie lutego. W sześciu zarzutach kwestionuje ona m.in. przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej w zakresie, w jakim nie definiują konkretnie niektórych pojęć. Według I prezes SN przepisy te w nieuprawniony sposób poszerzają rozumienie podmiotów, które są zobowiązane do udostępnienia informacji publicznej.

W rozmowie z PAP rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski tłumaczył, że ustawa posługuje się w wielu miejscach bardzo ogólnymi pojęciami, którym w orzecznictwie nadano często "nader szeroki zakres". Jednocześnie jego zdaniem "formułowane w przestrzeni publicznej przepowiednie o końcu dostępu do informacji publicznej są bardziej emocjonalne niż racjonalne". "Jeśli byłaby to prawda, to oznaczałoby to, że obecna ustawa o dostępie do informacji publicznej jest niekonstytucyjna, a z całą pewnością tak nie jest" - dodał.

Pod petycją o wycofanie wniosku I prezes SN podpisało się ponad 60 organizacji społecznych, a kolejnych 45 wyraziło dla niej poparcie. W piątek przed siedzibą Sądu Najwyższego odbyła się konferencja ich przedstawicieli.

"Uważamy, że ten wniosek jest oburzającym zamachem na jawność życia publicznego i uderza w bardzo kruche podstawy państwa prawa w Polsce (...) Dziś jest to zgodny głos ponad 100 organizacji społecznych z całej Polski" - mówiła aktywistka Akcji Demokracji Natalia Kowalik.

Katarzyna Batko-Tołuć z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska wskazywała na obawy organizacji, zgodnie z którymi jeszcze przed rozstrzygnięciem Trybunału Konstytucyjnego wniosek I prezes SN zostanie potraktowany jako pretekst do nieudostępniania informacji publicznej.

"Od wielu lat jest taki problem, że pojawiają się takie preteksty i utrudnienia, tzn. ktoś udaje, że działa zgodnie z prawem, a tak naprawdę wykorzystuje wszystkie możliwe sposoby, żeby takiej informacji nie udostępnić. A to się okazuje, że dokument wewnętrzny (...), a to się okazuje, że nie ma takiej informacji w takiej postaci" - mówiła.

Jej zdaniem urzędy mogłyby lepiej zarządzać informacją, gdyby chciały. "Natomiast złe zarządzanie sprzyja temu, że informacji można nie udostępnić" - stwierdziła. "Teraz mamy kolejny pretekst - musimy poczekać na to, co powie Trybunał Konstytucyjny" - powiedziała działaczka.

Krzysztof Izdebski reprezentujący Fundację ePaństwo wskazywał, że zdaniem niektórych petycja o wycofanie wniosku I prezes SN to bezpośredni atak na obecne władze Sądu Najwyższego. "Natomiast problem jest bardzo systemowy. My właściwie od początku naszej działalności próbowaliśmy i próbujemy zdobywać rożnego rodzaju informacje z Sądu Najwyższego (...) I Sąd Najwyższy jeszcze za prezesury pana profesora (Stanisława - PAP) Dąbrowskiego i później, za prezesury profesor (Małgorzaty - PAP) Gersdorf robił wszystko, żeby tych informacji nie udostępnić" - mówił.

Petycję organizacji społecznych poparło ponad 9,6 tys. obywateli. "Uważamy, że władza, której nikt nie patrzy na ręce, to władza, która nie ma zahamowań, dlatego mamy dla pani sędzi Manowskiej bardzo ważną wiadomość: pani sędzio, prawie 10 tys. osób patrzy w tym momencie na panią" - powiedziała Kowalik. Jak dodała, ze względu na obostrzeniami epidemiczne podpisy zostaną doręczone do Sądu Najwyższego pocztą.

We wniosku prezes Manowska zakwestionowała m.in. zgodność z konstytucją przepisów, które zobowiązują do udostępnienia informacji publicznej "o osobach pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji" również w odniesieniu do informacji należących do sfery prywatności tych osób oraz do danych osobowych. Według I prezes SN normy mogą prowadzić do naruszenia zasady prywatności.

I prezes SN zwróciła też uwagę, że przepisy zobowiązujące do udostępnienia informacji publicznej nie regulują kwestii anonimizacji danych osobowych lub innych danych ze strefy prywatności. W ocenie Manowskiej przepisy te są niezgodne z konstytucją i europejską konwencją praw człowieka. We wniosku do TK wskazano też, że zaskarżone przepisy wymagają konkretyzacji, zapewniając w sposób ustawowy osobom pełniącym funkcje publiczne konstytucyjną ochronę prywatności.

Rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski wskazywał m.in., że na podstawie zaskarżonych przepisów I prezes SN musiała udostępniać chociażby "listę nazwisk pracowników korzystających z miejsc parkingowych w SN" i "spotkała się z wieloma pretensjami ze strony tych, których nazwiska zostały w tym trybie ujawnione". "Osoby te same nie pełnią funkcji publicznych, jednak poprzez zatrudnienie w SN są zaliczane w orzecznictwie sądów administracyjnych do kategorii osób +mających związek+ z pełnieniem takiej funkcji. Tego typu doświadczenia skłoniły Pierwszą Prezes do wystąpienia z tym wnioskiem" - wskazał.

Do postępowania w tej sprawie przyłączył się RPO Adam Bodnar, który wniósł o stwierdzenie zgodności z konstytucją przepisów, a w części o umorzenie postępowania.