Oglądając inaugurację nowego prezydenta USA trudno było się uchronić przed dwiema myślami.

Pierwsza: gdyby Andrzej Duda przegrał w 2020 r. wybory, raczej nie zbojkotowałby uroczystości przekazania władzy Rafałowi Trzaskowskiemu. Druga: byłoby fajnie, gdyby podczas takiej gali hymn narodowy zaśpiewała Doda (zrobiłaby to lepiej niż Lady Gaga i lepiej by się ubrała), a piękny utwór – motto prezydentury wykonała Kayah, nasza J.Lo. A który piękny utwór? „Prawy do lewego”?
Tyle że zanim Trzaskowski lub Hołownia odbiorą władzę PiS-owi, będą już w wieku, w którym dzisiaj jest Joe Biden. Do tego czasu będą podkradać sobie polityków, wzajemnie zapisywać się do tworzonych i wygaszanych partii, ruchów, koalicji i klubów, robić wspólne fotki, aby potem zarzekać się, że nigdy nie byli w związku. No, taka praca. Mało jest natomiast prawdopodobne, aby przedstawili wielki, polityczny projekt jednocześnie spójny i zdobywający większość.
Kłopot opozycji – od Razem do Konfederacji – można sprowadzić do niemożności naśladowania drogi PiS. Z jednej strony przeciwko Zjednoczonej Prawicy opowiadają się ci przerażeni jej dewastatorskim aktywizmem. Widzą pełną zapału małostkowość rządu psującego instytucje, które powinny być z zasady dla wszystkich, nie dla partii: media publiczne, szkoły, wymiar sprawiedliwości, Trybunał Konstytucyjny. I jeszcze te werbalne strzykanie jadem, tu coś o Moskwie, tam coś o esesmankach. Z drugiej strony przeciwko ZP występują ci przekonani, że rządzący są za mało dynamiczni w targaniu się po szczękach z „całym tym syfem”, z tymi układami cholernymi, z tą brukselską sitwą, z tym postkomunizmem neoliberalnym itd., itp.
PiS wciąż siedzi okrakiem na barykadzie. Łapie wielu niezadowolonych i wielu niezadowolonych bardzo. Jest partią centrum, mającą ofertę strawną dla wielu ogólnie rozczarowanych kształtem Polski w XXI wieku, ale zadawalających się raptem korektami tego kształtu. PiS jest chaotyczny, lecz przecież i jego elektorat jest dość chaotyczny i z reguły powierzchowny w refleksji. Wbrew tak licznym deklaracjom o antypisie, wciąż nie narodziła się partia, która byłaby antypisem apetycznym – i dla tych pragnących stabilizacji, i dla tych pragnących destabilizacji. Bo to po prostu jest bardzo trudna sztuka.