Czy ściany szpitalne potrafią leczyć?
Marcin Karolewski, prezes Polskiego Towarzystwa Lekarzy Menedżerów, wiceprezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, geriatra, internista
ikona lupy />
Marcin Karolewski, prezes Polskiego Towarzystwa Lekarzy Menedżerów, wiceprezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, geriatra, internista / Materiały prasowe / fot. Kuba Kępiński/Materiały prasowe

Metaforycznie mówiąc – tak. Amerykańscy architekci dowiedli, że jeśli pacjent ma odpowiedni dostęp do światła, a środowisko szpitalne jest przyjazne, to jego powrót do zdrowia jest szybszy. Przyjazne otoczenie nie tylko skraca pobyt, lecz także może zapobiec ciężkim powikłaniom, jakim u starszych pacjentów jest majaczenie. Doświadcza go od 30 do 60 proc. seniorów w zależności od stanu i tego, na jaki oddział zostali przyjęci. Nie zawsze jest to ostre pobudzenie czy agresja, a zagubienie, nadmierna senność czy niepoznawanie rodziny. Choć objawy mogą być łagodne, wystąpienie majaczenia jest w 30 proc. zagrożeniem zgonem, którego ryzyko jest tym większe, im większa burza neurohormonalna w mózgu. Przez dobre zaprojektowanie szpitala, zieleń za oknem, jasne pomieszczenia, jesteśmy więc w stanie uchronić pacjenta przed nieodwracalnymi zmianami.

Polskie szpitale rzadko przypominają te z nowoczesnych filmów amerykańskich.

Szczególnie te dla dorosłych, bo w placówkach dla dzieci coraz częściej pojawiają się obrazki na ścianach, miniplace czy kąciki zabaw. O ile jednak w wypadku szpitali dziecięcych wydaje nam się to naturalne, o tyle w szpitalach dla dorosłych nie do końca potrzebne. Tymczasem potrzebne jest to bardzo, podobnie komfort akustyczny. Majaczenie u starszych pacjentów wywołuje także hałas, który w szpitalach z lat 60., 70. czy 80., budowanych z wielkiej płyty, roznosi się po salach i korytarzach. Tymczasem badania dowiodły, że osoby starsze nie słyszą pewnych częstotliwości, zaczynają też gorzej słyszeć wysokie dźwięki i jeżeli ściany szpitalne roznoszą hałas, mogą nie rozróżniać słów i nie rozumieć, co mówi do nich personel. Pacjent słucha, ale nie słyszy. Czasami kiwa głową, że rozumie, co do niego mówimy, ale nie wie, co się z nim dzieje, a to jeszcze potęguje poczucie zagubienia. Odpowiednie wyciszenie sal chorych czy korytarzy daje możliwość zrozumienia personelu, ale także wypoczynku, bo nie roznoszą się przez cały czas pikanie, stukanie czy hałas aparatury.

Dlaczego w polskich szpitalach brakuje zielonych rozwiązań?

Po pierwsze, szpitale rzadko buduje się od nowa, częstsze są przeróbki, które finansuje się z dotacji, np. z KPO, które często wiążą się z koniecznością szybkiego wykorzystania pieniędzy. Nie ma czasu na konsultacje z lekarzami i długie analizy. Kolejnym problemem jest legislacja – dziś projektowanie szpitali określone jest w 650 aktach prawnych, przepisy w niektórych miejscach są rozbieżne i projektanci sami nie wiedzą, na których się oprzeć.

Jak wygląda idealne projektowanie szpitala?

Powinniśmy na niego spojrzeć oczami pacjenta, już od progu zastanawiając się, czy przestrzeń jest odpowiednio oznaczona, przyjazna, czy są tam zieleń, ogródki, w których można usiąść i ze spokojem porozmawiać z rodziną, czy są miejsca przyjazne dla dzieci. Ale też czy personel ma czas porozmawiać z pacjentem, właściwie się nim zająć, co już jest problemem z dziedziny ESG, czyli zrównoważonego rozwoju i logistyki szpitalnej.

Czasowi, jaki lekarz spędza przy pacjencie, poświęcono część „Diagnozy szpitalnej 2023 r.”, którą przygotowywał pan w ramach działalności Naczelnej Izby Lekarskiej. Wynik nie był pomyślny.

Okazało się, że lekarze niezabiegowi spędzają z pacjentem jedynie 22 proc., a zabiegowi 33 proc., podczas gdy zabiegowcy, którzy przecież operują, powinni spędzać przy pacjencie od 60 do 80 proc. czasu. Tymczasem lwia część czasu pracy lekarza – od 70 do 80 proc. – stanowią biurokracja i niepotrzebna logistyka. Odwrotnie niż na Zachodzie, w Polsce najdrobniejsze zlecenie czy notatka muszą być podpisane przez lekarza. Kierując pacjenta na tomografię komputerową, muszę wypisać skierowanie, zamówić transport i upewnić się, że pracownia będzie miała dla niego miejsce. W Polsce lekarze i pielęgniarki wciąż angażowani są do czynności, które mógłby zrobić kto inny. Jednak zwłaszcza wiedzy pielęgniarek się u nas nie docenia.

Z czego to wynika?

Z mentalności. Choć pielęgniarki od dawna mogą wypisywać recepty, wielu pacjentów po przedłużenie recepty chodzi do lekarza. Podobnie jak przez długi czas wielu osobom trudno było zaakceptować, że w karetce pogotowia nie ma lekarza, tylko ratownicy. Według naszych obserwacji Polacy łatwiej zaakceptowaliby, że notatkę z wizyty sporządza AI niż asystent medyczny.

Ta kosztowna praca sekretarska lekarzy to też zmarnowane pieniądze NFZ.

Podczas konferencji „Hospital Management” doszliśmy do wniosku, że przekazanie wielu prostszych czynności asystentom lekarzy czy sekretarkom medycznym mogłoby zaoszczędzić sporo pieniędzy NFZ. Może tutaj należy szukać brakujących kilkunastu miliardów, przez które budżet się nie spina. Dziewięć miesięcy temu wpuściliśmy do szpitala studentów i doktorantów wydziału Logistyki Politechniki Poznańskiej. Mieli przyjrzeć się procesom, np. układania pracy personelu, zamawiania leków czy bielizny, którymi w szpitalach zajmują się pielęgniarki, ewentualnie pielęgniarki oddziałowe. Dla młodych logistyków była to unikalna szansa zetknięcia się z logistyką, o jakiej czytali w książkach, tzw. kwatermistrzowską. Ale także szansa na usprawnienie procesów, których nie dają im praktyki np. w Amazonie, bo tam wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Prof. Agnieszka Stachowiak naszą logistykę szpitalną nazwała logistyką 1.0, podczas gdy w codziennym życiu funkcjonujemy na poziomie 4.0. Tak wiele jest w szpitalach do zmiany. Dlatego korzystanie ze wsparcia firm zewnętrznych jest dla szpitali tak ważne. Musimy nie tylko zacząć myśleć o odciążaniu personelu medycznego, lecz także o optymalizacji procesów, które wykonywane są w starym stylu tylko dlatego, że nikt nie pomyślał, że można je prowadzić efektywniej. Ale są szpitale, które już dziś budowane są w lesie, stawiają na energooszczędność, z zastosowaniem inteligentnych systemów, które w odpowiednim czasie otwierają i domykają rolety czy przyciemniają żaluzje. Wciąż jednak mamy problem ze szpitalami 120–150-letnimi i tymi budowanymi z wielkiej płyty. Ale nie znaczy to, że nie da się ich zazielenić i usprawnić. ©℗