Przyszłość polityki spójności, w ramach której do Polski trafiają fundusze UE, była tematem debaty w Parlamencie Europejskim zorganizowanej przez Serwis Samorządowy PAP we współpracy z Europejskim Komitetem Regionów. Niewiadomą jest Brexit - ocenili jej uczestnicy.

Zdaniem uczestniczącego w dyskusji wiceprzewodniczącego PE Ryszarda Czarneckiego (PiS) nasilą się tendencje, by środki w unijnym budżecie, również te na politykę spójności, były przesuwane na potrzeby polityki imigracyjnej, ale także na dział obejmujący innowacje, nowoczesne technologie i szkolnictwo wyższe.

„Widać propozycje przesunięć w (przyszłorocznym) budżecie, i to przesunięć, które w swych dalszych konsekwencjach mogą być negatywne dla beneficjentów polityki spójności, także dla Polski” - zauważył.

Wyjaśnił, że chodzi o propozycję zmniejszenia o ok. 5 proc. puli na politykę spójności, przy jednoczesnym zwiększeniu o trochę większą kwotę finansowania związanego z polityką imigracyjną. Czarnecki zwrócił uwagę, że proponuje się również zwiększenie o 9 proc. środków na innowacje, nowe technologie i szkolnictwo wyższe.

W ocenie europosła PiS płatnicy netto do unijnego budżetu szukają pretekstu, aby „uczynić ulicę dwukierunkową” dla środków, które wpłacają do unijnej kasy. „Coraz bardziej będziemy obserwować przeciąganie liny, zwłaszcza w kontekście próby zahamowania zalewu imigrantów, głównie islamskich, głównie spoza Europy” - wskazał.

Odnosząc się do pytania o przyszłość europejskiego budżetu, podkreślił, że bardzo dużym wyzwaniem dla UE jest powoli realizowany Brexit i że Wielka Brytania generuje jedną szóstą unijnego PKB.

Europoseł Jan Olbrycht (PO), członek komisji budżetowej w PE, przyznał, że w przyszłym roku na politykę spójności przeznaczono mniej pieniędzy, ale jego zdaniem wynika to stąd, że państwa członkowskie, w tym Polska, nie zgłosiły zapotrzebowania na środki.

Jak zaznaczył, równocześnie trwają prace nad unijnym budżetem, mające na celu przekazanie części pieniędzy - ale z innej puli niż polityka spójności - na bezpieczeństwo, obejmujące m.in. kwestie polityki imigracyjnej.

„Zmniejszenie pieniędzy na politykę spójności w przyszłym roku nie będzie na poziomie 5 proc., ale 25 proc., i to będzie radykalny zjazd, ale to będzie wynikiem aktualnej sytuacji z wydawaniem pieniędzy europejskich” – ocenił Olbrycht.

Według europosła sytuacja odwróci się w latach 2018-2020. Wtedy będą spływały faktury od beneficjentów funduszy, a wydatki radykalnie wzrosną; w efekcie państwa członkowskie będą musiały w budżetach rocznych zwiększać pieniądze na politykę spójności.

Zdaniem Olbrychta, jeżeli Wielka Brytania złoży wniosek o wystąpienie z UE na początku przyszłego roku - przy założeniu, że negocjacje potrwają dwa lata - problem pojawi się w 2019 roku, kiedy budżet unijny będzie pomniejszony o składkę brytyjską.

„Nikt do końca jeszcze nie wie, jak to będzie wyglądało. Unia Europejska będzie miała zobowiązania wobec Wielkiej Brytanii, trzeba zapłacić za różne programy, wzajemnie się rozliczyć” - zauważył.

Sceptycznie odniósł się do doniesień medialnych, według których Brexit może skutkować zmniejszeniem pieniędzy w polityce spójności dla Polski. „Z całą odpowiedzialnością odpowiadam: nie widzę takiej możliwości. (…) Na dzisiaj zobowiązania wobec Polski są trwałe” - mówił.

W ocenie uczestniczącego w debacie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza przede wszystkim należy „trzymać kciuki, żeby Unia Europejska trwała”. „Bądźmy proeuropejscy, na pewno to jest wielkie zadanie naszych europarlamentarzystów (…) oczywiście ogromne zadanie rządu polskiego, by był bardzo proeuropejski, bardzo aktywny” - powiedział.

Jego zdaniem należy też „trzymać kciuki” za polskie regiony, aby szybciej ruszyły inwestycje w nowej perspektywie unijnej. „Lata 2018 i 2019 to będą najgorętsze lata w realizacji programów z funduszy unijnych” - zaznaczył.

Z kolei marszałek woj. zachodniopomorskiego Olgierd Geblewicz zwrócił uwagę, że marszałkowie województw, którzy zamykają jeszcze perspektywę 2007-2013, stoją dzisiaj przed „gigantycznym wyzwaniem” w związku z wydawaniem unijnych środków. „Ostatnie faktury jeszcze schodzą, są różnego rodzaju korekty, oszczędności w różnych projektach, a chcemy wydać pieniądze do ostatniego euro. Ten ból głowy za chwilę będzie za nami” - zaznaczył.

Dodał, że w przypadku poprzedniej perspektywy najprawdopodobniej w listopadzie zostaną zrealizowane ostatnie przelewy, tymczasem dochodzi konieczność zdynamizowania implementacji i „mądrego inwestowania” pieniędzy z obecnej perspektywy finansowej (2014-2020). Podkreślił, że opóźnia się ona w całej Europie, natomiast oczy wszystkich są skierowane głównie na Polskę, która jest największym beneficjentem unijnych środków.

„Rzeczywiście wszyscy czujemy ogromną presję (…). Jako regiony w tej perspektywie mamy wielką odpowiedzialność, bo ok. 40 proc. wszystkich funduszy na spójność jest zarządzanych przez nas. (…) Wiele pracy już włożyliśmy w to, żeby napędzić tę machinę; jak ona już zostanie rozpędzona, wtedy lawina inwestycji w kraju ruszy” – uważa Geblewicz.