Zdaniem ministra skarbu, obecny kryzys jest poważniejszy, niż np. to, co przeżywały niedawno kraje południa Europy w efekcie kryzysu finansowego, bo "to kryzys zaufania".
Ów kryzys zaufania, w opinii Jackiewicza, "to kryzys, z którym państwa europejskie być może nie będą sobie w stanie poradzić". Wynika on - mówił- z nierównego traktowania różnych państw Unii Europejskiej przez instytucje unijne i przez narzucane przez nią przepisy. W efekcie te największe kraje unijne mogą skutecznie dbać o swoje interesy gospodarcze, a mniejsze kraje są tej możliwości pozbawione.
"Dzisiaj, kiedy pada pytanie, czy jesteśmy gotowi do dalszej integracji, odpowiem, a będzie to chyba głos nie tylko Polski, ale całej Grupy Wyszehradzkiej, że tej gotowości niestety nie ma. Nie sposób budować jeszcze głębsze więzy i restrykcyjne reguły współpracy w sytuacji, gdy nie ma się zaufania do instytucji europejskich. A nie ma tego zaufania, bo coraz częściej mamy do czynienia z pogwałceniem reguł, które legły u podstaw Unii Europejskiej" - mówił Jackiewicz.
Minister skarbu podał kilka przykładów kierowania się egoizmami narodowymi w ramach UE i nieliczenia się w tym przypadku z interesem Polski. To budowa obu nitek rurociągu North Stream, forsowanie pakietu klimatyczno-energetycznego, którego wejście w życie skaże opartą na węglu polską gospodarkę na "dekarbonizację", choć to właśnie Polska w ostatnich latach dokonała największej redukcji emisji CO2, a także porozumienie o wolnym handlu z USA TTiP. To ostatnie, jak zaznaczył Jackiewicz, może poważnie zagrozić polskiemu przemysłowi chemicznemu.
Odpowiedzią na ten kryzys zaufania powinien być, zdaniem ministra, właśnie patriotyzm gospodarczy. "Rozumiany nie jako sprzeciw wobec UE, ale jako świadomość tego, że w tak skonstruowanej Unii, gdzie od pozycji państwa zależy jego siła gospodarcza, trzeba stawiać na swoje przedsiębiorstwa" - zaznaczył minister skarbu.
Minister skarbu mówił zarazem, że Polska powinna brać przykład z Niemiec, które są liderem w promowaniu własnych marek i własnego eksportu. I czasem nawet w obronie własnych firm, zwłaszcza w warunkach kryzysu, decydują się naruszać regulacje europejskie.
Tymczasem w Polsce, jak mówił Jackiewicz, zdarzało się, że przetargi były anulowane wtedy, gdy nie zgłosił się do nich żaden zagraniczny podmiot.
Prezes T-Mobile Polska Adam Sawicki przekonywał, że nie musi być sprzeczności pomiędzy patriotyzmem gospodarczym, a narodowym. Zwracał uwagę, że żaden kraj nie jest wyspą, a w przypadku Europy, wobec postępującej globalizacji, na potencjał poszczególnych firm należy patrzeć z perspektywy rywalizacji międzykontynentalnej. Tymczasem, jak mówił, w ostatnich latach w wielu dziedzinach europejskie firmy wypadały z listy 20 największych światowych podmiotów.
Rywalizacja światowa jednak, zdaniem Sawickiego, nie musi być sprzeczna z promowaniem gospodarek konkretnych krajów. Podał przykład Szwecji, która choć jest krajem 9-milionowym, wypromowała wiele marek światowych, które odniosły sukces w zglobalizowanej gospodarce. Działo się to, jak mówił prezes T-Mobile Polska, przy wsparciu rządu, ale jednocześnie jak jakaś firma "narodowa" nie dawała sobie rady na rynku, była sprzedawana, jak choćby volvo.
"Boisko jest zupełnie gdzie indziej" - zaznaczył Sawicki.
Z kolei minister energii Litwy Rokas Masiulis opowiadał o próbach budowania niezależności energetycznej od Rosji przez jego kraj i zbudowaniu gazoportu, który pozwolił Litwie uniezależnić się od dostaw gazu od Gazpromu. Przekonywał, że choć decyzja z ekonomicznego punktu widzenia była ryzykowna i kosztowna, inwestycja się zwraca. Podkreślał, że "tylko rządy mogą podejmować trudne decyzje w trudnych czasach", bo firmy działające na rynku będą zawsze dostosowywać się przede wszystkim do jego wymogów.
Czeski minister przemysłu i handlu Jan Mladek podkreślał, że nie zawsze jest coś złego w tym, gdy firmy z mniejszych krajów starają się korzystać z tego, że duże kraje stają się liderem światowym w jakiejś dziedzinie, "podłączając się" do tych liderów - podał przykład Niemiec i przemysłu samochodowego.
Mladek przestrzegał też, że o ile państwa mogą być właścicielami np. infrastruktury energetycznej, to nie powinny być właścicielami firm konkurujących na rynku światowym.