Naddniestrze działa tak, jak za 20 lat mogą funkcjonować separatystyczne republiki Donbasu. Opłaca się to elitom, więc reintegracja z Mołdawią jest mało prawdopodobna.
Iwan Uzun ma trzy paszporty. – Naddniestrzański, bo tu się urodziłem. Rosyjski, bo skoro dawali, to dlaczego miałem nie wziąć. I mołdawski, bo Mołdawia zmusiła mnie do jego przyjęcia – opowiada DGP. Z Uzunem, przedstawicielem lokalnych elit, docentem Naddniestrzańskiego Uniwersytetu Państwowego i byłym doradcą premiera, spotkaliśmy się w Tyraspolu.
Naddniestrze, które oddzieliło się od Mołdawii z pomocą Rosji, po krótkiej wojnie w 1992 r., to laboratorium, w którym wykuto model dla innych parapaństw. Jeśli Rosjanom nie uda się zmusić Ukrainy do legalizacji Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych, tak mogą wyglądać DRL i ŁRL za kilka lat, gdy konflikt zostanie zamrożony. Moskwa specjalnie się z tym nie kryje. W DRL przez pewien czas funkcję wicepremiera ds. bezpieki sprawował Władimir Antiufiejew, który wcześniej przez 20 lat dowodził naddniestrzańskim KGB. – DRL to kopiuj-wklej Naddniestrza z 1992 r. – mówi nam mołdawski analityk Igor Munteanu.
Pozostało
94%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama