Przed nieudanym puczem w Turcji przygotowywane było oskarżenie przeciwko zwolennikom muzułmańskiego ideologa Fethullaha Gulena, którzy mieliby tworzyć spisek w prokuraturze i armii - mówi PAP analityk PISM Konrad Zasztowt. Według niego to mogło stać się przyczyną puczu, który zakończył się fiaskiem, bo armia była podzielona.

"Armia zdecydowanie była podzielona, część generałów poparła pucz, znaczna część, w tym głównodowodzący, szef sztabu generalnego, pozostał lojalny wobec prezydenta" - powiedział Zasztowt. Ważną rolę - jak dodał - odegrały również media, "które wpłynęły na to, że społeczeństwo bardzo szybko wyraziło swój sprzeciw wobec puczu i poparcie dla (prezydenta Turcji Recepa Tayyipa) Erdogana wychodząc na ulice".

"To, że ten pucz się nie powiódł jest zwycięstwem demokracji, niezależnie od tego, czy podoba nam się styl rządów prezydenta Erdogana i jego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju. Są to władze wybrane w procesie demokratycznym i każda próba obalenia takiego rządu przez grupę wojskowych byłaby krokiem wstecz jeśli chodzi o proces demokratyzacji" - mówi ekspert.

"Oczywiście to nie zmienia faktu, że prezydent Erdogan i rządy Partii Sprawiedliwości i Rozwoju od dłuższego czasu rzeczywiście wchodzą w kolizję z tym, co my w Unii Europejskiej rozumiemy jako demokrację, starając się podporządkować sobie wymiar sprawiedliwości, prokuraturę, sądy" - powiedział Zasztowt. Jak zaznaczył, "fakt, że armia została podporządkowana władzom cywilnym jest akurat czymś, co jest zbieżne ze standardami, które mamy w państwach NATO, czy w UE".

Jak powiedział Zasztowt, "walka polityczna Erdogana z opozycją nie zaczęła się wraz z tym puczem, ona trwa od wielu lat. Do tej walki wykorzystywane są narzędzia takie jak wymiar sprawiedliwości, prokuratura".

"Przed tym puczem przygotowana była taka duża sprawa dotycząca zwolenników muzułmańskiego ideologa Fethullaha Gulena, którzy mieliby jakoby tworzyć spisek w prokuraturze, również w armii i przeciwko tym ludziom było przygotowane oskarżenie. To mogło być rzeczywiście przyczyną podjęcia takiej decyzji przez te grupy w armii o sprzeciwie wobec rządu Erdogana i próbie obalenia obecnych władz" - ocenił analityk PISM.

"Prezydent Erdogan mówi o spisku, sam Fethullah Gulen mówi o tym, że nie można wykluczyć, że same władze sprowokowały te wydarzenia" - podkreślił ekspert.

Mieszkający w USA muzułmański kaznodzieja Fethullah Gulen, którego władze w Ankarze obciążają odpowiedzialnością za próbę przewrotu wojskowego w Turcji, powiedział w niedzielę, że za nieudanym zamachem stanu stoi prezydent Recep Tayyip Erdogan.

Gulen to niegdysiejszy sojusznik, a obecnie wróg numer jeden Erdogana. Prezydent oskarża go o budowanie w instytucjach państwa, w tym w wojsku, "struktur równoległych", których celem miałoby być przejęcie władzy. Taką próbę - zdaniem Erdogana - miała w nocy z piątku na sobotę podjąć "klika" żołnierzy i oficerów będących zwolennikami Gulena.

W następstwie próby puczu w Turcji zatrzymano już ponad 7 tys. osób, w tym ok. 3 tys. sędziów i prokuratorów oraz 36 generałów. Prezydent Erdogan zapowiedział w niedzielę dalsze oczyszczanie wszystkich instytucji państwowych z "wirusa" odpowiedzialnego za próbę przewrotu, w której śmierć poniosło ponad 200 osób.

Komisarz UE ds. rozszerzenia Johannes Hahn zauważył, że niezwłoczne zatrzymania po udaremnionym puczu wskazują, iż tureckie władze już wcześniej miały przygotowaną listę podejrzanych.