Efekty programu 500 plus, jeżeli wystąpią, będą krótkotrwałe - uważa demografka z SGH prof. Irena Kotowska. Według niej program nie wpłynie też na liczbę dzieci, lecz na tzw. kalendarz urodzeń. Dodaje, że długoterminowe efekty daje wspieranie rodzin całym zestawem rozwiązań.

Rząd podsumował w środę pierwszy etap obowiązywania programu "Rodzina 500 plus". Do rodzin trafiło prawie 5 mld zł, złożono ponad 2,6 mln wniosków; programem objętych jest przeciętnie 47 proc. dzieci do 18. roku życia.

W rozmowie z PAP Kotowska zwróciła uwagę, że zgodnie z deklaracjami rządu celem programu jest zwiększenie liczby urodzeń, a także zmniejszenie kosztów wychowywania dzieci i ochrona ich przed ubóstwem oraz inwestycja w kapitał ludzki. O ile, jeżeli chodzi o pierwszy cel, na razie nie można nic powiedzieć, o tyle z punktu widzenia pozostałych założeń - jak powiedziała profesor - informacja rządu była niewystarczająca.

"Jeżeli chodzi o poprawę sytuacji dochodowej i ochronę przed ubóstwem, to ja bym po prostu chciała wiedzieć, jaka jest struktura tych wydatków, tzn. jaka część tych zasiłków poszła do rodzin, w których jest trójka i więcej dzieci, czyli do tzw. dużych rodzin, a jaka część trafiła do rodzin z dwójką dzieci. Też bym chciała się dowiedzieć, w odniesieniu do jakiej grupy rodzin zastosowano kryterium dochodowe (stosowane w przypadku rodzin z jednym dzieckiem - PAP). To są bardzo ogólnikowe dla mnie stwierdzenia" - powiedziała Kotowska.

"Niewątpliwie, jeżeli poszły takie pieniądze, to się w każdej rodzinie przydadzą. Natomiast ja cały czas mówię o tym, że nie dysponujemy nieograniczonymi środkami, w związku z tym uważam, że te, które wydajemy, trzeba kierować do tych rodzin, które najbardziej tego potrzebują" - oceniła profesor.

Dodała, że jej opinia o podejmowaniu przez rząd tego typu wydatków jak program "Rodzina 500 plus" jest negatywna. "Uważam, że generalnie musimy dzielić koszty ponoszone przez rodziny w ich wysiłku rodzicielskim, ale to wspieranie rodzin nie musi odbywać się przez transfery pieniężne, bo znaczna część kosztów jest związana z systemem edukacji, z opieką nad dziećmi" - powiedziała Kotowska.

Tymczasem, jak zauważyła, wstrzymanie pójścia sześciolatków do szkoły blokuje przyjmowanie trzylatków do przedszkoli, w których brakuje miejsca. Podkreśliła, że z badań prowadzonych w Polsce i za granicą wynika, że najlepszym sposobem wspierania rodzin jest zapewnienie dzieciom miejsc w przedszkolach, bo to z jednej strony zmniejsza to koszty ponoszone przez rodziny, a z drugiej gwarantuje rodzicom, że mogą pracować.

Zdaniem Kotowskiej efekty programu "Rodzina 500 plus", jeżeli wystąpią, będą krótkotrwałe. Według niej program nie wpłynie też na liczbę planowanych dzieci, lecz na tzw. kalendarz urodzeń, czyli np. ci, którzy planowali potomstwo, mogą teraz przyspieszyć. "Nie ma powodu oczekiwać, że u nas wystąpi efekt długoterminowy. Długoterminowe efekty daje stabilne wspieranie rodzin, ale poprzez cały zestaw rozwiązań, w tym przede wszystkim tych, które wspierają pracę rodziców, pracę kobiet. Mamy na to bardzo mocne argumenty z badań, które są prowadzone w Polsce i za granicą" - powiedziała profesor.

Zwróciła uwagę, że w ostatnich latach pojawiło się wiele rozwiązań wspierających rodziny: wprowadzono, a potem uelastyczniono urlopy rodzicielskie, wprowadzono karty dużych rodzin i zasiłki w wysokości tysiąca złotych dla niepracujących matek. Ponadto - zdaniem Kotowskiej - zmieniła się atmosfera wokół rodziny, choćby przez promocję zatrudnienia matek. "Coś się zaczęło dziać, efekty tego - mam nadzieję - będą. Jeżeli drgnie nam w liczbie urodzeń, to nie możemy tego przypisywać tylko jednemu rozwiązaniu, które jest najmocniej nagłaśniane" - powiedziała Kotowska.

W ramach obowiązującego od 1 kwietnia programu "Rodzina 500 plus" wypłacane jest świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł miesięcznie na każde drugie i kolejne dziecko, a w biedniejszych rodzinach - również na pierwsze.