W czwartek upłynęło ustawowych 30 dni od zebrania głosów zwolenników referendum w sprawie odwołania ze stanowiska prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro. Wenezuelska koalicja opozycyjna zażądała ogłoszenia wyników weryfikacji autentyczności podpisów głosujących.

W wezwaniu skierowanym do Krajowej Rady Wyborczej (CNE) koalicja, tj. Platforma Jedności Demokratycznej (MUD), która ma większość w parlamencie, przypomniała Radzie o jej ustawowym obowiązku, sugerując, że stara się opóźniać jego wypełnienie.

Za przeprowadzeniem referendum odwoławczego złożyło podpisy 1,8 mln Wenezuelczyków, podczas gdy zgodnie z prawem do ogłoszenia kolejnej obowiązkowej konsultacji wystarczyłoby 200 tys.

MUD zwróciła się teraz do CNE o ogłoszenie listy i adresów punktów, w których - zgodnie z prawem wyborczym - obywatele popierający żądanie przeprowadzenia referendum odwoławczego powinni potwierdzić autentyczność swych podpisów.

"Najwyraźniej CNE robi wszystko aby maksymalnie spowolnić cały proces" - oświadczył w czwartek jeden z czołowych przedstawicieli Platformy Carlos Ocariz, burmistrz jednej z dzielnic stolicy Wenezueli, Caracas.

Od referendum odwoławczego dzieli Wenezuelę jeszcze jeden etap: zebranie podpisów 20 proc wyborców opowiadających się za jego przeprowadzeniem, czyli ok. 4 mln głosów.

Jeśli w końcu dojdzie do referendum, usunięcie Maduro z Pałacu Prezydenckiego będzie wymagać zebrania większej liczby głosów, niż ta, którą uzyskał w wyborach z 2013 roku, tj ponad 7,5 mln.

Referendum odwoławcze przeprowadzone jedyny raz w historii Wenezueli w 2004 roku zakończyło się porażką opozycji: nie zdołała odwołać Hugo Chaveza ze stanowiska prezydenta. (PAP)