Porządek musi być. Obywatel.pl poprowadzi po ujednoliconych stronach internetowych ministerstw. Na trzech ogromnych wydrukach grupa dziennikarzy przykleja kolorowe karteczki oznaczając, co im się podoba, a co nie na stronach trzech resortów: sportu, rolnictwa i cyfryzacji. – Wielkie zdjęcie z konferencji o hokeju.
A potem ta sama informacja powtórzona jeszcze w dwóch innych miejscach na stronie. To aż takie ważne? – MGMiŻŚ – a co to w ogóle jest? Co to za skrót? – Gdzie jest BIP? Ktoś jest go w stanie znaleźć?
Wydruki zapełniają się kolejnymi wklejkami z krytycznymi uwagami. Tak wyglądała część fokusowego badania odbioru stron WWW ministerstw zorganizowanego przez Centralny Ośrodek Informatyki, czyli jednostkę podległą Ministerstwu Cyfryzacji. Takich spotkań z urzędnikami, dziennikarzami, przedstawicielami organizacji pozarządowych odbyło się w ostatnich tygodniach kilka. Wszystkie są elementem planu zastąpienia pojedynczych i do tego całkiem różnych stron ministerstw jednym, wspólnym modelem.
– Rozbudowujemy portal Obywatel.gov.pl, będący bramą do e-administracji i jedną z jego funkcjonalności ma być przekierowywanie do witryn poszczególnych resortów. Ale nie takich jak obecnie. Chcemy stworzyć jednolity, tak wizualnie, jak i funkcjonalnie, model wszystkich stron. Nie może być tak, że każda jest inna, inaczej skonstruowana nie tylko pod względem wyglądu, ale także tego, co oferuje obywatelom – tłumaczy Paweł Szefernaker, sekretarz stanu w kancelarii premiera, koordynator projektu na ujednolicenie ministerialnych witryn. – Kończy się pierwsza faza projektu, czyli badanie tego, jakie zasoby mają poszczególne resorty. Pamiętajmy, że są takie, jak ministerstwa finansów, zdrowia czy rozwoju, które mają wręcz swoje portale – dodaje Szefernaker. Za cały proces odpowiada COI.
Rzeczywiście na rządowych stronach internetowych jest spora samowolka. Ministerstwa na ich stworzenie wydawały od niemalże zera (powstawały siłami informatyków z urzędu) po kilkaset tysięcy złotych. Najdroższą stronę ma resort spraw zagranicznych. W 2009 r. ogłosił przetarg na wykonanie jej oraz serwisów wszystkich ambasad, konsulatów i stałych przedstawicielstw przy organizacjach międzynarodowych. Przetarg o wartości 562 tys. zł wygrała jedna z największych firm na polskim rynku IT – Comarch. Drugą pod względem ceny, rzeczywiście nazywaną „portalem”, ma resort finansów. Jej stworzenie w 2012 r. kosztowało 397 526 zł.
Trudno ocenić, z czego wynikają takie koszty, bo nie ma właściwie żadnych wytycznych, co powinno znajdować się na oficjalnych witrynach urzędów. Jedyne, do czego są zobligowane, to prowadzenie w internecie biuletynów informacji publicznej. Zresztą każda ma link do BIP-ów w zupełnie innym miejscu.
Ale to i tak najmniejszy problem. Większym jest to, że nie są one odpowiednio zabezpieczone na wypadek ataków. Jak wynika z analizy CERT przy ABW za 2014 r., na 34 witrynach instytucji państwowych (nie zdradzają jakich, ale część z nich to strony ministerstw) zidentyfikowanych zostało aż 446 błędów. Niewiele lepiej wygląda sytuacja pod względem przystosowania ministerialnych stron do potrzeb osób niedowidzących. Z najnowszego raportu „Dostępność 2015”, do którego Fundacja Widzialni przebadała 118 urzędowych stron, wynika, że tylko 23 proc. z nich spełnia minimalne wymagania dla osób o specjalnych potrzebach. – Wciąż nie są wypełniane zasady, do których ustawowo urzędy są od czerwca 2015 r. zobowiązane. Wśród 19 stron ministerstw tylko jedna dostała od nas ocenę bardzo dobrą, a dziewięć, w tym witryny MEN, MSZ czy MG, zostały ocenione niedostatecznie – mówi Artur Marcinkowski z Fundacji Widzialni. – Pomysł na jednolitą stronę dla ministerstw to świetna sprawa, ale niezbędne jest, by przy jej projektowaniu wziąć pod uwagę opracowane zasady WCAG 2.0, czyli konkretne rozwiązania pomagające niepełnosprawnym korzystać z internetu – dodaje Marcinkowski.
Jak widać, jest sporo do poprawienia. – Po zakończeniu badań przystąpimy do zbudowania prototypu. Nie chodzi tylko o zaprojektowanie jednolitej witryny i stworzenie tzw. silnika, ale też przebudowanie umiejętności komunikacyjnych urzędników wszystkich resortów, przeszkolenie ich z obsługi CMS i tworzenia treści w nowy sposób. Równolegle ze szkoleniami będziemy budować wersję pilotażową projektu – tłumaczy Maciej Bartosiewicz, koordynator projektu w COI. – Potem czeka nas faza badań i testów – dodaje.
COI i KPRM mają ambitny plan, by całość wdrożyć do końca marca 2017 r.